Poniedziałek,
18 lipca, godzina 13:55
Dziś odpuszczę sobie przydługie wstępy
i przejdę od razu do rzeczy, bo mam wam naprawdę sporo do opowiedzenia, a czasu,
niestety, jak na lekarstwo!
Obudziłam się nad ranem i jak się
pewnie nietrudno domyślić pierwsze co zrobiłam po wyjściu z łóżka to wybiegłam
na zewnątrz, by sprawdzić czy samochód Szymona, aby przypadkiem kolejny raz nie
padł ofiarą rzekomej bandy gówniarzy. Otworzyłam wejściowe drzwi z rozmachem i
omal nie dostałam zawału. Miejsce na podjeździe przed domem było puste!
– Jasna cholera! – Zaklęłam na cały
głos i rzuciłam się pędem w stronę bramy z nadzieją, że może uda mi się zatrzymać
złodziei na gorącym uczynku. Zupełnie nie zaprzątałam sobie głowy lejącym
deszczem, który w jednej sekundzie zmoczył moją piżamę do ostatniej suchej
nitki ani drobnymi kamyczkami, które wbijały się boleśnie w moje bose stopy.
Ulica jednak była pusta, nie licząc kałuż obleganych przez kąpiące się w nich
wróble i dzikie gołębie oraz krowy prowadzonej na łańcuchu przez starszego
pana, ubranego w gumiaki i płaszcz przeciwdeszczowy.
– To się nie dzieje naprawdę! – Stanęłam
na podjeździe i z sercem bliskim zawału oraz miękkimi nogami uginającymi się
pod ciężarem mojego roztrzęsionego ciała przyglądałam się śladom opon
zostawionym w miejscu, gdzie do niedawna stało białe Audi Szymona. – To jakiś
obłęd!
Czy oto właśnie chodziło? Przebić opony
i unieruchomić silnik, by zakraść się tu po nie w nocy, zaciągnąć je do
dziupli, a potem sprzedać na czarnym rynku, kosząc na tym grube pieniądze? Te i
wiele innych, bardzo podobnych, myśli przetoczyło się przez moją głowę,
przyprawiając ją o bolesne pulsowanie i uczucie jakby miała za chwilę
eksplodować. Przez ostatnie kilka dni bardzo często miałam wrażenie, że jestem
o krok od zawału, ale wierzcie mi, tak blisko jak tego ranka jeszcze nie byłam!
Wpadłam do domu jak poparzona, o mały
włos nie rozbijając sobie czoła o framugę drzwi. Bose, ubłocone stopy, mokre od
deszczu w połączeniu z wykafelkowaną podłogą to naprawdę śmiercionośne
zagrożenie! Muszę o tym pamiętać i wam też radzę wziąć sobie to do serca.
– Szymon! Twoje auto! – wykrzyczałam do
słuchawki z trudem łapiąc oddech. – Ono zniknęło! Obudziłam się, a jego już nie
było i kompletnie nie wiem co...
– Klara, spokojnie, nic się nie stało –
wszedł mi w słowo zanosząc się głośnym, gardłowym śmiechem, jakby wiadomość,
którą mu właśnie przekazałam była najlepszym dowcipem jaki w życiu słyszał.
Co
to ma być? Odchodzę od zmysłów z powodu jego samochodu a on się głupkowato
śmieje? To nie jest żadne pieprzone Prima Aprilis, idioto jeden!!!
– Jak to nic się nie stało?! Ukradli ci
auto, a ty mówisz, że to nic! To już nie są żarty, Szymon! – Nerwowym gestem
otarłam z czoła kropelki potu mieszające się z deszczem spływającym po moich
włosach, po czym czując, że tracę równowagę a świat przed moimi oczami zaczyna
pochłaniać ciemność, opadłam bezwładnie na sofę w salonie. – Dzwoń na policję,
albo ja to zrobię!
– Klara, uspokój się i posłuchaj mnie
przez chwilę. – Przestał się śmiać, a jego głos, taki stateczny i opanowany
kompletnie mnie zaskoczył. Czyż nie powinien tak jak ja szaleć ze złości? – Rozumiem,
że nie przeczytałaś smsa, którego ci wysłałem dziś rano? – Zapytał, lecz kiedy
po dłuższej chwili nie usłyszał z mojej strony niczego oprócz cichego jęku,
odpowiedział sam sobie – Pewnie nie, skoro dzwonisz do mnie bliska histerii. Z
samego rana, jeszcze przed pójściem do pracy, przyjechałem z lawetą i zabrałem
auto prosto do mechanika. Chciałem zadzwonić do drzwi i powiedzieć ci o tym,
ale było bardzo wcześnie, poza tym rolety w twojej sypialni były opuszczone,
więc pomyślałem, że pewnie jeszcze śpisz. I widocznie tak było, skoro niczego
nie słyszałaś.
Rolety
w twojej sypialni? Skąd on, do jasnej cholery wie, gdzie jest moja sypialnia???
Uspokój się, przecież to nic dziwnego, że zna ten dom
jak własną kieszeń. Bywał tu częściej niż ja!
– Aha – jęknęłam do słuchawki, starając
się odgonić od siebie natrętną myśl nie dającą mi spokoju, że oto ja, Klara
Jońska, kolejny raz zrobiła z siebie idiotkę! Brawo dla tej pani!
– Powinnaś sprawić sobie psa, najlepiej
jakiegoś dobermana albo rottweilera, bo jak będziesz tak twardo spała to lada chwila
i jeszcze ciebie ukradną – Kolejny raz wybuchnął głośnym śmiechem, sprawiając,
że miałam jeszcze większą ochotę zapaść się pod ziemię.
– Pomyślę o tym – syknęłam – Złożyłeś
zawiadomienie?
– Klara... ja... muszę już kończyć. Przepraszam
że cię przestraszyłem. Naprawdę nie chciałem. Miłego dnia, pa! – Wypluł z
siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego, nie dając mi szansy wtrącić
choć półsłówka, a po chwili jego głos zastąpił głuchy sygnał przerwanego
połączenia.
O co chodzi? Czemu na samą wzmiankę o
policji od razu się zmieszał i zakończył rozmowę? Czuję, że coś tu jest na
rzeczy, pytanie tylko co!
– Już mi kawy nie trzeba – zaśmiałam
się pod nosem i czując, że moje nogi odzyskały już pełnię sił, a serce zaczęło
zwalniać bijąc spokojnym, miarowym tempem, podniosłam się z kanapy i poszłam do
kuchni, by przyszykować sobie śniadanie.
Niestety moja lodówka świeciła pustką!
Pomijając zeschniętego pomidora, dwa plasterki podejrzanie lśniącej się wędliny
oraz karton przeterminowanego o kilka dni mleka, nie było w niej nic co można
by zjeść bez obaw o żołądkowe rewolucje!
Odwlekałam
zakupy w sklepie pani Lodzi niczym nieprzyjemną wizytę u dentysty, ale kiedy
tak stałam przed otwartymi drzwiczkami i przyglądałam się tym bliskim
autodestrukcji produktom spożywczym z ciężkim sercem uznałam, że oto nadeszło
nieuniknione spotkanie trzeciego stopnia z ciekawską jak wszyscy diabli Lodzią.
– Mus, to mus! – Westchnęłam głośno i
niechętnie powlokłam się do pokoju, by zmienić przemoczoną piżamę na wygodne dżinsy
sięgające nieco ponad kostkę oraz ciepłą polarową bluzę z kapturem. W taką
pogodę jak dziś najlepszym rozwiązaniem byłoby ubranie sztormiaków, jakby ktoś
nie wiedział to takie spodnie całe z gumy, które noszą rybacy, ale skoro ich
nie miałam, podobnie zresztą jak zwykłego płaszcza przeciwdeszczowego czy
chociażby głupiej parasolki, musiałam jakoś sobie radzić.
Właściwie
to miałam dwa wyjścia: siedzieć w domu i umrzeć z głodu, ewentualnie zjeść
rozkładające się jedzenie w lodówce i doigrać się rozstroju żołądka, albo ubrać
cokolwiek i biec do sklepu ile sił w nogach nie przejmując się siarczystą
ulewą.
Instynkt samozachowawczy zmusił mnie do
wybrania drugiej opcji! Tylko że jak sobie teraz o tym myślę to nie jestem
pewna czy była to słuszna decyzja... ale do rzeczy!
Oczywiście już po kilku minutach marszu
byłam jednym wielkim, przemoczonym do samej metki majtek, zziębniętym sopelkiem
lodu! To, że się ze mnie lało ciurkiem jeszcze bym jakoś zniosła, pal licho,
zmokłam to wyschnę, ale przez to cholerne wiatrzysko o mało nie zamarzłam! Już
nie pamiętam, kiedy ostatnio tak się trzęsłam z zimna. I to jeszcze w samym
środku lata!
W każdym razie, jak się nietrudno
domyślić, najgorsze miało dopiero nastąpić! I nastąpiło, prędzej niż ktokolwiek
by się tego mógł spodziewać!
Kiedy w końcu udało mi się dotrzeć do
sklepu pani Lodzi, wierzcie mi, że nie marzyłam o niczym innym jak tylko o tym
by wrócić już do domu, zrzucić ważące tonę ciuchy, zdjąć buty, w których za
każdym razem, kiedy stawiałam krok przelewała mi się woda, owinąć się kocem i
popijając gorącą herbatkę z cytryną, zajadać się jagodziankami oglądając przy
tym powtórki „Przyjaciół‟. Jednak ja swoje, a życie swoje! I tak w kółko
Macieju!
Wyciągnęłam rękę przed siebie, lecz nim
zdążyłam złapać za klamkę, drzwi otworzyły się z impetem, zatrzymując się
dosłownie kilka centymetrów przed moim nosem!
– Ups, sorki – Weronika, która wyrosła
przede mną jak spod ziemi wybuchnęła głośnym, gardłowym śmiechem, do złudzenia przypominającym
skrzek obślizgłej ropuchy.
Zacisnęłam
pięści z całych sił i powtarzając sobie w myślach, że jestem oazą spokoju,
postanowiłam ją ominąć i bez wdawania się w zbędne dyskusje zbyć ją milczeniem.
Ona najwyraźniej miała inny plan, bo zatrzasnęła za sobą drzwi i zagrodziła mi
drogę uniemożliwiając wejście do środka!
Czyli
wojna!
– Możesz się odsunąć? Chciałabym
przejść! – Skrzyżowałam ręce na piersiach obrzucając ją najbardziej lodowatym
spojrzeniem na jakie było mnie stać, po czym delikatnie uniosłam się na palcach
i wyprostowałam jak struna. Dzięki tym kilku dodatkowym centymetrom, udało mi
się przewyższyć ją wzrostem i spojrzeć na nią z góry, co przyznam sprawiło mi
ogromną przyjemność. Jeśli wydawało się jej, że podkulę ogon i ucieknę byle
tylko nie wejść jej w drogę to się grubo myliła. Właściwie początkowo miałam
zamiar załatwić to polubownie, ale skoro odważyła się otworzyć w moją stronę
ogień, to nie pozostało mi nic innego jak odpowiedzieć jej tym samym!
Kości
zostały rzucone!
– Mogę – prychnęła z pogardą, jednak
nie przesunęła się nawet o milimetr i podobnie jak ja wyprostowała się i
skrzyżowała pokryte gęsią skórką ramiona na obfitym biuście, schowanym jedynie
pod cienkim materiałem czarnej bluzki z krótkim rękawem sięgającej pępka.
Trzeba przyznać dziewczyna jest wierna swoim trendom, niezależnie od tego czy
jest ukrop, że w termometrach brakuje rtęci, czy jak dziś z nieba o mały włos
nie rzuca żabami, zawsze ten sam wyzywający styl. Bluzka odkrywająca więcej niż
powinna, króciutkie szorty nie pozostawiające zbyt wiele miejsca wyobraźni,
podarte kabaretki, a na stopach tym razem zamiast szpilek na niebotycznym
obcasie, czarne glany niedbale zasznurowane.
Idealny
strój na taką pogodę, tępa idiotko!
– Więc na co czekasz? Rusz się! –
Podniosłam głos, starając się przekrzyczeć przejeżdżający obok nas samochód
ciężarowy, który z powodzeniem zagłuszył zarówno naszą rozmowę, jak i dźwięk
zawodzącej syreny strażackiej. Weronika wlepiła we mnie ciemnobrązowe oczy
tonące pod ogromną ilością tuszu do rzęs oraz czarnej kredki i żując gumę jak
krowa trawę uśmiechnęła się szyderczo. Krew we mnie zawrzała! Oczami wyobraźni
widziałam jak łapię ją za te kolorowe kudły i sprowadzam do parteru, wycierając
jej wytapetowaną buźkę w błotnistej kałuży. – O co ci chodzi? Masz jakiś
problem?
– Raczej dobrą radę na przyszłość.
– Twoje rady mało mnie obchodzą.
– A powinny, jeśli nie chcesz mieć
nieprzyjemności.
– Zabawna jesteś, wiesz? – Roześmiałam
się w głos i zrobiłam krok w lewą stronę starając się ją ominąć. Nie miałam
siły ani ochoty na dalszą kłótnię z tą lambadziarą. Byłam przemoknięta i bliska
zamarznięcia na kość, a jedyne czego pragnęłam to zrobić szybkie zakupy, wrócić
do domu, przebrać się i co najważniejsze uciszyć mój burczący jak ta ciężarówka
żołądek.
Może popełniłam błąd, że odpuściłam,
może to była idealna okazja żeby wygarnąć jej co myślę, ale stwierdziłam, że
szkoda tracić czasu i niepotrzebnie strzępić sobie język, skoro jej mózg, pod
warunkiem, że go ma, i tak nie będzie w stanie przyswoić sobie ogromu moich
słów. Poza tym wychodzę z założenia, że dziewczyny jej pokroju są tak zadufane
w sobie, że mają głęboko gdzieś to, co o nich myślą inni.
Kiedy kolejny raz starałam się ją
minąć, Weronika niczym mój cień podążyła za mną i znów zaszła mi drogę. Była
wyraźnie zadowolona, a zabawa, w którą próbowała ze mną grać sprawiała jej
niesamowitą frajdę. Uśmiechała się szelmowsko, odsłaniając rządek
śnieżnobiałych zębów, ale jej cieniutkie jak nitka brwi, między którymi
rysowały się pionowe bruzdy, świadczyły o kipiącej w niej złości.
– Wiesz co, nie mam pojęcia o co ci
chodzi, ale jeśli czepianie się obcych ludzi to jedna z form twojej rozrywki,
to gratuluję – Powiedziałam nad wyraz spokojnym głosem, co muszę przyznać, samo
mnie zaskoczyło. Patrząc na jej wytapetowaną twarz, nastroszone włosy, które
zapomniały co to grzebień oraz ubrania niczym nie różniące się od stroju pań,
zarabiających ciałem na chleb ciężko było utrzymać nerwy na wodzy, a tu proszę,
jednak mi się udało. Miłe zaskoczenie. Chyba robię postępy. Czyżby to górskie
powietrze i ta zieleń dookoła potrafiły działać cuda? – I taka moja rada na
przyszłość, znajdź sobie inny obiekt zainteresowań, bo następnym razem może się
to naprawdę źle skończyć. – Uniosłam w górę dłoń i zagroziłam jej palcem przed
nosem, wyobrażając sobie, że jestem matką, która karci własne dziecko za to, że
zamiast kolacji zjadło wszystkie słodycze schowane w barku. Ta myśl mnie
rozbawiła, ale nie dałam tego po sobie poznać i jak przystało na
profesjonalistkę, zaprawioną w niezliczonej ilości kłótni z własną matką,
zachowałam kamienną twarz i surowe, pełne nienawiści spojrzenie. Poskutkowało! Weronika z nadąsaną miną zeszła
mi z drogi ociągając się przy tym niemiłosiernie, a ja z uniesioną wysoko głową
i wymalowanym na twarzy triumfem, dostojnym krokiem ruszyłam do drzwi,
przypominając królową, która dumnie przechadzała się po swoich włościach.
Położyłam dłoń na klamce i już miałam na nią nacisnąć, kiedy zza pleców doszedł
mnie jej jadowity głos.
Czyli
to nie koniec atrakcji na dziś!
– Widziałam cię w Hybrydzie.
– Ciebie też trudno było nie zauważyć –
prychnęłam przypominając sobie wianuszek facetów, którzy pełni nadziei na
szczęśliwy finał, tańczyli obok niej ocierając się o jej skąpo ubrane,
wysyłające jednoznaczne sygnały ciało.
Zemdliło mnie na samo wspomnienie tej
orgii, która o mały włos nie rozegrała się na moich oczach i gdyby nie to, że
mój żołądek był zupełnie pusty, jestem więcej niż pewna, że cała jego zawartość
wylądowałaby wprost pod jej stopami.
– Widziałam jak na niego patrzysz! Dobrze
ci radzę, trzymaj się od Kuby z daleka. – Tym razem to ona pogroziła mi palcem
przed nosem i nie czekając na moją odpowiedź odwróciła się na pięcie i
pospiesznym krokiem ruszyła przed siebie, zostawiając mnie z milionem myśli,
które huczały mi głowie.
Trzymaj
się od Kuby z daleka. Trzymaj się od Kuby z daleka! Od Kuby! Kuby! Od Kuby!
Nagle obraz facetów śliniących się na widok Weroniki
rozmył się i zastąpiła do postać opartego o filar Chama, który ubrany na
czarno, z rękoma wpuszczonymi w kieszenie spodni przeszywał mnie surowym
spojrzeniem czarnych jak dwa węgielki oczu, kompletnie nie zwracając uwagi na
uwieszoną na jego szyi dziewczynę.
Pieprzony
Cham, bo jak się domyślam, to o nim mówiła Weronika, ma na imię Kuba. Brat
Zośki też! Jasna cholera!
– Nie, nie, nie! Proszę, tylko nie to!
– jęknęłam pod nosem, mając nadzieję, że to jedynie paskudny zbieg
okoliczności, w końcu nie jednemu psu na imię Burek, prawda? Choć w takiej
małej wioseczce jaką jest Stodolna, trudno o pomyłkę.
Nie miałam czasu na gdybanie, musiałam
jak najszybciej poznać prawdę i dowiedzieć się, czy faktycznie brat Zośki,
mojej jedynej przyjaciółki, jest tym popieprzonym kierowcą motoru, który
pierwszego dnia mało mnie nie rozjechał i na dodatek wyzwał od ślepot i
księżniczek, a kilka dni później jak gdyby nigdy nic siedział ze mną na
cmentarzu przed grobem babci i jadł ciastka.
Wszystko wskazuje na to, że to jedna i
ta sama osoba! Sophie mówiła, że on jest oderwany od rzeczywistości, ma
zaburzenia osobowości, a do tego jest najgorszym kandydatem na chłopaka,
jakiego w ogóle można sobie wyobrazić. Wypisz, wymaluj Pan Cham we własnej
osobie!
Chyba nie muszę mówić, że nawet nie
weszłam do sklepu. Kiedy już udało mi się odzyskać jasność umysłu rzuciłam się
pędem w stronę domu, odmawiając po drodze kilkanaście zdrowasiek, prosząc
żarliwie, by to wszystko okazało się jedynie zbieżnością wydarzeń.
Zdyszana wpadłam do salonu i nie tracąc
czasu na zmianę przemoczonych ciuchów, o której do niedawna marzyłam, złapałam
za telefon i zadzwoniłam do Zośki. Głuchy sygnał ciągnął się w nieskończoność,
za każdym razem wywracając mój żołądek do góry nogami i kiedy już traciłam
nadzieję, po drugiej stronie odezwał się zachrypnięty głos Sophie, a ja
poczułam tak ogromną ulgę jakby ktoś zdjął z moich pleców ogromny ciężar. Choć
jeszcze tak naprawdę nie miałam powodów do radości.
– Cześć!
– Cześć! Bardzo jesteś zajęta? – Od
razu przeszłam do rzeczy. Nie przesadzę, jeśli napiszę, że marzyłam o tym, żeby
natychmiast dowiedzieć się prawdy, żeby się tu teleportowała i najlepiej
wyśmiała mnie, odpowiadając przecząco, kiedy zapytałabym ją o jej brata.
– W pracy jestem, a co? Stało się coś? –
Zośki nie dało się oszukać. Mimo, że znałyśmy się dopiero od kilku dni czytała
we mnie jak w otwartej księdze.
– Muszę z tobą pogadać.
– No dobra, możemy się spotkać, kończę
za pół godziny, potem mam trochę roboty w domu, więc tak koło... ja wiem,
dziewiętnastej? – Spojrzałam na zegarek, dochodziła druga po południu. Prędzej
bym padła na zawał niż wytrzymała w tej niepewności aż pięć godzin. Świadomość,
że ten popapraniec może być jej bratem paliła mnie żywym ogniem.
– Sophie, to dla mnie ważne, ja nie
wytrzymam do wieczora.
– Klara, ty mnie nie strasz! Co się
stało? Chora jesteś, czy co?
– Nie, ale to nie rozmowa na telefon – Zamknęłam
oczy modląc się, by nie ciągnęła tego tematu dalej i po prostu zgodziła się na
spotkanie od razu po powrocie ze stadniny. Przysięgam, że te sekundy, w ciągu
których zastanawiała się nad odpowiedzią ciągnęły się w nieskończoność, a mój żołądek
skręcał się i wydawał dziwne odgłosy, przypominające bulgotanie żab nad bagnem
i już sama nie wiem czy to bardziej z głodu czy z nerwów.
– Kurczę, Klaruś, dziadek zebrał
dzisiaj mnóstwo ogórków i muszę je do słoików powkładać, no chyba że chcesz mi
pomóc to bądź tak za godzinę. Okej?
– Dzięki, życie mi ratujesz – jęknęłam
do słuchawki po czym nacisnęłam czerwony przycisk kończąc połączenie.
Opatrzność jednak istnieje, i
przysięgam, że jeśli okaże się, że to głupi zbieg okoliczności, to już nigdy w
nią nie zwątpię.
Never ever!!!
Rozdział jak każdy cudowny :-* czekam na next :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Kochana
Usuń♥
Skąd wiesz, że "kochana", a nie "kochany"? hehe
UsuńCześć, cieszysz się, że jestem ponownie?
Chyba podobnie jak większość nie wierzę w aż taki zbieg okoliczności, ale ja co do Jakuba, to już wcześniej miałem swoje podejrzenia, prawda? Pomimo tego, że Jakub jest ciekawy i jego postać jakoś mocno mi nie przeszkadza, to jednak i tak pozostaję fanem Szymona, bo... powiewa od niego draństwem, a od Kuby takim pozornym buntem na pokaz. Wolę drani niż pozerów, jeśli chodzi o opowiadania, tak więc...chyba chciałbym by Klara przeżyła z nim ten swój pierwszy raz. Przeczytałem, że Ruda napisała, że po tym jak Szymon pokazał swoje drugie oblicze, to jest ciekawa tego Chama, a ja właśnie jestem ciekaw Szymona, zarówno z jego pierwszym jak i drugim obliczem, bo tym wkurwieniem pokazał, że jest ludzki, a nie jak robot. Większość facetów w jego sytuacji zareagowałoby podobnie i tak trochę "na wariata".
Aaaaaa,cudny rozdział*.* Kocham to jak piszesz. Z niecierpliwieniem czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Kochana
Usuń♥
Wiedziałam ,że to on :D Ciekawe jak Sophi zareaguje na wiadomość Klary. Jak dla mnie, ten rozdział był za krótki, mam niedosyt. :D Czekam z niecierpliwością na następny rozdział, już się nie mogę doczekać;)
OdpowiedzUsuńZa krótki? No faktycznie, jest najkrótszy ze wszystkich, które do tej pory opublikowałam.
UsuńDziękuję pięknie za komentarz
♥
Świetny rozdział! Uwielbiam twoje opowiadania, nigdy nie komentowałam, ale skoro chciałaś to proszę :D Jestem bardzo ciekawa co będzie dalej więc życzę dużo weny i błagam nigdy więcej tak potwornie długiej przerwy co ostatnio.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Paula
Och, dziękuję. Wiesz komentarze czytelników dają naprawdę dużego kopa, przynajmniej się wie, ze robi się to dla kogoś.
UsuńOch, mam nadzieję, że tak długa przerwa już się nie powtórzy :)
♥
Jak zobaczyłam, że wrzuciłaś rozdział, to od razu chciałam wpaść, ale gdzie tam! Coś stale mnie odciągało! A tu taki fenomenalny wpis! Już prawie się doczekałam tego, jak Klara dowiaduje się kim jest Pan Chamski. Prawie, bo ona jeszcze ciągle wierzy, że "niejednemu psu na imię Burek" :-D Jeśli jednak jej reakcja na same przypuszczenia była tak gwałtowna, to co będzie, gdy Zośka ją uświadomi i utwierdzi w przypuszczeniach?
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać.
A początek też był zabawny. Klara już projektowała w swojej głowie jakieś scenariusze o porwaniu samochodu z jej podwórka, ale gdzieżby takie rzeczy przydarzyły się w małej wiosce? Ktoś od razu by coś zauważył.
Czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam serdecznie!
Mogę tylko zdradzić, ze w kolejnym rozdziale będzie baaaaaaardzo dużo emocji, ale czy pozytywnych czy negatywnych to już tajemnica ;)
UsuńFaktycznie w takiej wioseczce to złodziej nie ma racji bytu :)
Dziękuję pięknie za komentarz i do zobaczenia niebawem
♥
Jakoś mi się nie wydaje, żeby to był tylko zwykły zbieg okoliczności! Okej, imię Kuba jest dość popularne i nawet na małej wsi co drugi chłopak może je nosić, ale... nie. Cholera, to musi być on. A jeśli nie jest to bardzo się zdziwię! W ogóle to jakoś tak stęskniłam się za rozdziałami z obecnością Pana Chama. Teraz, jak Szymek okazał drugie oblicze to jakoś tak... trochę mi zbrzydł. Nie wiem czemu xD Za to jestem mega ciekawa tego Chama. Jak typowa kobieta, niezdecydowana jak cholera.
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać tej rozmowy z Zośką. A jeszcze jakby nagle Cham ją odwiedził to już w ogóle!
Czekam na kolejny bardzo niecierpliwie ;*
Ha! Pytanie tylko czy dojdzie do spotkania Klary z Zosią :)
Usuńups! Już nic nie mówię, bo zaraz palnę za duzo.
Ślicznie dziękuję za komentarz
♥
Brawo Ja! Nie skomentuję swojego spóźnienia, bo ostatnio robię to u każdego -,- Co mnie strasznie irytuje.
OdpowiedzUsuńRozdział fenomenalny, długi i ciekawy <3
Pan Chamski coraz bardziej interesujący :D Ale Klara to moja ulubiona postać w tym opowiadaniu :D Uwielbiam jej rozmyślenia i pomysły, bomba :D <3 No i jak Sophie zaraeguje? :D
WENY KOCHANA :*:*:*:*
Dziękuję, wena bardzo mi się przyda. Chciałabym napisać ten kolejny rozdział identycznie jak sobie go wyobrażam, ale wiem, ze to będzie bardzo trudne.
UsuńPozdrawiam
♥
Czyli jednak nasza Klara ma większego pecha niż ja :D
OdpowiedzUsuńJa tam wolę Zośkę (zagraniczny odpowiednik tego imienia będzie mi się już zawsze kojarzył z 2 broke girls ^^). I oczywiście Szymona ^^
Pozdrawiam.
Oj faktycznie Klara ma ogromnego pecha, jakby co najmniej urodziła się w piątek trzynastego, ale może tym razem okaże się, że jej podejrzenia są tylko głupim zbiegiem okoliczności? Kto wie! Różnie to może być!
UsuńDziękuję pięknie za komentarz
♥
Ciekawe dlaczego Szymon znowu dziwnie zareagował na wzmiankę o policji. Trochę to podejrzane.
OdpowiedzUsuńKlara tylko raz rozmawiała z Kubą, a Weronika już za dużo sobie wyobraża. Musi o tego Kubę być bardzo zazdrosna jak kazała Klarze trzymać się od niego z daleka.
No i ciekawe czy pan chamski i brat Zośki to ta sama osoba. Może po rozmowie z nią coś się wyjaśni.
Czekam na kolejny rozdział.
Oj tak, Szymon kolejny raz dziwnie zareagował, co mocno zaskoczyło Klarę. Weronika to taki pies ogrodnika, ugania się za każdym, ale na Kubie widocznie bardzo jej zależy.
UsuńPytanie tylko czy dojdzie do rozmowy z Zosią, może coś stanie temu na drodze???
:)
Dziękuję pięknie za komentarz♥
Ja cię proszę, ale to bardzo proszę. Dodaj opowiadanie na wattpada! Można tam czytać w każdej chwili i nie powiem np ja tylko tam siedzę. Od bloggera praktycznie odeszłam. Wiem, że tam byłaś ale nie kontynuujesz wstawiania ;-; Co do czasów w moim "opowiadaniu" postaram się następnym razem zwrócić na to większą uwagę. Jeżeli oczywiście będę kontynuować. Jak na razie jedynie piszę na grupowych ;) Plose dodaj *.*
OdpowiedzUsuńCześć ;)
UsuńPrzyznam szczerze, że trochę tego wattpada nie ogarniam, nie wiem co ze mną jest nie tak :) kiedyś dodałam pierwszy rozdział a potem w ogóle zapomniałam o tym, wczoraj jakoś tak mi się przypomniało i tam zajrzałam. Obiecuję, ze w wolnej chwili przysiądę i coś tam pododaję.
Dziękuję za komentarz, Kochana
♥
Wattpad jest prosty i jest tam bardzo dużo świetnych opowiadań. Trzymam za słowo! Inaczej będę nawiedzać cię w nocy XD ;) Proszę bardzo
UsuńPóki co pracuję nad nowym rozdziałem, a w wolnej chwili tak jak obiecałam wrzucę resztę rozdziałów na wattpada. Ale gdybym z czymś sobie tam nie potrafiła poradzić, to ja cię będę nawiedzać i żądać odpowiedzi :)
UsuńBój się!
♥
A proszę bardzo! Dziękuję, dziękuję, dziękuję, że wstawiłaś !!!!!!!XD
UsuńHejka ;)
OdpowiedzUsuńCzytam tego bloga juz tak długo i jeszcze go nie skomentowałam. Wiem zasługuje na okrzyczenie ;)
Szymon od początku wydaje mi się dziwny i podejrzany. Niech Klara na niego uważa, bo on jeszcze coś wykombinuje.. Z tym autem to mu Kuba zrobił , prawda? Ciekawe dlaczego tak go nie lubi..
A Kuba to Pan Cham ;) wiem to
Uu Weronika poczuła zagrożenie! Na pewno będzie ciekawie. I coś mi się wydaje, że dobrych stosunków pomiędzy nią a Klarą nie mamy co się spodziewać :D
Czekam z niecierpliwością na następny. Może być juz dzisiaj? :)
Pozdrawiam
Hejka, bardzo miło mi Cię poznać, Ellv :)
UsuńKrzyczeć nie będę, pogrożę tylko paluszkiem, nie no żartuję. Bardzo się cieszę, ze jesteś i że jednak zdecydowałaś się skomentować rozdział. To dla mnie ogromna przyjemność :)
Chciałabym dodać dzisiaj rozdział tylko wiesz jest mały problem, mam dopiero wybrany tytuł i napisane dwa zdania wstępu, także cienko!
Jutro po pracy biorę się za pisanie to ci mogę obiecać :p
Dziękuję za miłe słowa i mam nadzieję, że to nie ostatni komentarz od ciebie :)
Pozdrawiam
♥
Witaj kochana <3 strasznie długo u Ciebie nie byłam teraz też wpadam tylko na chwilę powiedz mi droga mewo mam nietypowe pytanko czy to ty mnie zaobserwowałaś na wattpadzie, na którego się przeniosłam? Bo jeśli tak to mam zamiar czytać tam twoje opowiadania (wiesz niby nick jest ten sam, ale chce się upewnić)
OdpowiedzUsuńŚciskam xx
Niepowtarzalna06
A tak, to właśnie ja. Ania, jedna z moich czytelniczek maltretowala mnie, żebym wrzucala tez tam wpisy, bo rzadko jest na blogerze i przypomniałam sobie, ze kiedys tez pisalas ze tam buszujesz. Wiec cie odnalazlam i zaobserwowalam. Troszkę ciężko mi się tam odnaleźć ale za jakiś czas mam nadzieję że się ogarne 😊
OdpowiedzUsuńAnka jeśli to czytasz to wiedz, że cię kocham! <3 I po za tym aww pamiętałaś *-* szybko ogarniesz się na wattpadzie szczególnie jeśli pobrałaś apke ^^
UsuńAwrrr nie Anka. Wszytko tylko nie to. Proszę bardzo XD!
UsuńOkej sorki Aniu xD
UsuńPowiem szczerze, że nie słyszeć jak samochód lawetą ciągną, na lawetę wkładają, to... chyba zazdroszczę jej tak mocnego snu, naprawdę. Nie dziwię się, że Szymon się z niej śmiał.
OdpowiedzUsuńOd początku przewidywałam, że Kuba to ten motocyklista i też brat Zośki, tak więc tutaj nie czuję żadnego zaskoczenia, ale starcie z Werą było przednie i bardzo mi się podobało.
Gdyby do mnie zadzwoniła koleżanka i brzmiała jak Klara, to pierwsze co bym pomyślała, to iż jest w nieplanowanej ciąży.
Skoro Klarcia nie zrobiła zakupów, bo jej przeszkodzono, to może chociaż słoik ogórów dostanie, co?
Pozdrawiam cieplutko i przepraszam, że mnie tak długo nie było ani u nikogo ani u siebie, ale sama pewnie wiesz najlepiej, że życie różnie się układa i mam często tak jak twoja bohaterka - ja swoje, a moje życie swoje. Postaram się wpadać częściej i bardziej systematycznie, a swoje opowiadania też zamierzam do końca tego tygodnia co nadejdzie dziś w nocy zaktualizować ;-)
Ojeeej!! *.* cudnie piszesz.! Oby tak dalej 👍👍 mogłabyś mnie informować o wszelkich nowościach? ;)
OdpowiedzUsuńChciałabym cie zaprosic na swojego bloga o Fransie (chłopaku z Eurowizji ) 💖
Mam wielką nadzieję że wpadniesz do mnie i ocenisz swoim okiem ;) z góry dzięki
www.sweden-and-you.blogspot.com
Strasznie szybko mi ten rozdział zleciał. Szymon dziwnie się zachowuje, coraz bardziej mnie niepokoi swoim zachowaniem. Nie może chodzić o coś mało znaczącego. Co więc spowodowało ten konflikt?
OdpowiedzUsuńTa Weronika, to mnie naprawdę wkurza. Mówiłam, że jej nie polubię, tak czułam. W ogóle już pomijając jej arogancję, wyniosłość i ten żałosny bunt, to ona jest jakaś zaślepiona Kubą. Mówi o nim, jakby była w jakimś amoku totalnym. Widocznie brakuje jej go w swojej obszernej kolekcji.
Zosia jak zawsze niezawodna. Ciekawa jestem jej reakcji na pytania Klary i oczywiście tego, czy w końcu się dowiem, dlaczego Kuba nagle tak zmienił podejście. Może to ma jakiś związek z Szymonem? Tylko jaki?
Idę do ostatniego. Aż mi szkoda!