W dzisiejszym zaganianym świecie często nie mamy czasu na przyjemności. Sama bardzo boleśnie to odczuwałam, kiedy zdarzyło mi się znikać na kilka miesięcy, a potem trzeba było się spieszyć z nadrabianiem rozdziałów, żeby jak najprędzej być na bieżąco, bo przecież lada dzień mógł się na obserwowanych blogach pojawić nowy wpis.
Ta zakładka powstała właśnie dla takich osób, ale nie tylko!
Jestem więcej niż pewna, że nowi czytelnicy wchodząc na bloga, gdzie jest już sporo rozdziałów często się zrażają i najzwyczajniej w świecie odpuszczają czytanie, albo zaczynają od środka, co dla mnie jest kompletnie niezrozumiałe.
Poza tym "starzy" czytelnicy zawsze mogą tu zajrzeć i odświeżyć sobie pamięć!
Mam tylko nadzieję, że te zakładka nie stanie się stroną częściej odwiedzaną niż całe rozdziały :)
Nie róbcie mi tego, proszę.
Rozdział 1–4
Klara,
dziewiętnastoletnia autorka wirtualnego pamiętnika, mieszka w Warszawie, w
niewielkim, dwupokojowym mieszkaniu, które dzieli z matką. Obie kobiety ciągle
się kłócą i nie potrafią dojść do porozumienia, nawet w najprostszych kwestiach.
Córka nie może zaakceptować faktu, że odkąd jej ojciec zginął na budowie, dla Anji,
bo tak się przedstawia jej matka, jedynym sensem życia stało się umawianie na
randki z poznanymi w sieci mężczyznami, strojenie się i robienie nienagannego
makijażu nawet jeśli wychodzi tylko do sklepu po bułki.
Dziewczyna
chce jak najszybciej wyprowadzić się z mieszkania i rozpocząć samodzielne życie
z dala od matki, dlatego wybiera się na dwie rozmowy kwalifikacyjne, a każda z
nich niestety kończy się totalnym fiaskiem. Podczas wizyty w barze CocoCoctajl,
gdzie ubiegała się o posadę kelnerki, poznaje uroczego barmana, który po
znalezieniu jej numeru w CV złożonym u jego szefa, zaczyna pisać do niej smsy z
prośbą o spotkanie. Klara postanawia je ignorować i w myśl słów jej ulubionej
bohaterki literackiej obiecuje sobie, że pomyśli o nim jutro!
Nazajutrz
jej kłótnię z mamą przerywa natrętny dźwięk dzwonka, kiedy otwiera drzwi i
odbiera od listonosza zaadresowaną do niej paczkę omal nie przypłaca tego
zawałem serca. W kopercie znajduje list od babci Róży, z którą nie utrzymywała
kontaktu od blisko dwunastu lat, numer do tajemniczego pana Szymona oraz klucz
do jej domu w Stodolnej, który od tej chwili należy do niej i może z nim zrobić
co tylko zapragnie. Ze słów kobiety wynika, że już nie ma jej wśród żywych, a
list został wysłany przez kogoś innego, co wywołuje w Klarze napad żalu i
wściekłości na samą siebie. Po kolejnej kłótni z matką, o to jaki kolor
bielizny powinna wybrać na randkę z nowym księciem z bajki, podejmuje decyzję o
wyjeździe do Stodolnej, niewielkiej wsi na południu Polski, gdzie spędzała
wakacje będąc dzieckiem.
Siedząc na dworcu i czekając na
pociąg, dzwoni pod numer podany przez babcię. W słuchawce odzywa się niski,
nieco zachrypnięty głos mężczyzny, który wyznaje, iż spodziewał się jej
telefonu i bardzo się cieszy z jej decyzji. Mimo sprzeciwów, pan Szymon
obiecuje, że odbierze ją z przystanku i postara się odpowiedzieć na wszystkie
dręczące ją pytania, czym zaskarbia sobie jej uznanie.
Rozdział 5–8
Klara
jest oczarowana panem Szymonem, który okazuje się być przystojnym, niezwykle
kulturalnym, starszym od niej jakieś dziesięć, góra piętnaście lat prawnikiem,
a także przyjacielem jej zmarłej babci, zajmującym się jej domem oraz
finansami. Przyznaje, że to on wysłał list. Chciał to zrobić zaraz po jej
śmierci trzy lata temu, ale obiecał kobiecie, że poczeka do czasu, aż Klara
skończy szkołę.
Szymon przywozi ją pod sam dom i
obiecuje, że odwiedzi ją kolejnego dnia zaraz po pracy i razem pojadą na
cmentarz przy kaplicy, gdzie została pochowana. Dziewczyna jest zafascynowana
nie tylko domem, który jest pełen pamiątek i bibelotów babci, ale też ogromnym
ogrodem sięgającym po sam las, wszechobecną zielenią oraz ciszą i spokojem. Postanawia nie czekać do jutra, i mimo iż
zegarek wskazuje kilka minut po czwartej nad ranem postanawia odwiedzić grób
babci, co jak się okazało nie było dobrym pomysłem, ponieważ omal nie
przypłaciła życiem tej wycieczki zderzając się z rozpędzonym kierowcą motoru
jadącym bez świateł. Chłopak mając gdzieś kulturę, nie szczędził sobie
obraźliwych słów pod jej adresem, wyzywając ją od ślepych księżniczek. Kiedy
dotarła na cmentarz zauważyła, że grób babci podobnie jak dom i ogród są
zadbane. Przez całą drogę powrotną zastanawiała się, kto trzyma nad tym piecze
i czemu to robi.
Umila
sobie czekanie na obiecaną wizytę pana Szymona sięgając po jedną z książek
Róży, która na pierwszej stronie skrywa tajemniczą dedykację. Sądząc po dacie,
autorem nie mógł być dziadek Klary, co wzbudza w dziewczynie ogromną chęć
poznania prawdy o nieżyjącej babci. Dostaje kolejnego smsa od
zniecierpliwionego barmana, który pyta czy adres na CV jest aktualny,
odpowiada, że mógłby przekopać Warszawę wszerz i wzdłuż a i tak jej nie
znajdzie, po czym bierze kąpiel i wychodzi po zakupy. W sklepie poznaje nad
wyraz wścibską właścicielkę, panią Lodzię, która z uporem starała się wyciągnąć
od niej informacje kim jest i skąd się wzięła w Stodolnej, jednak Klara nie
dawała za wygraną i wychodząc ze sklepu zostawiła starszą panią z palącym
uczuciem niezaspokojonej ciekawości.
Popołudnie
spędza w towarzystwie pana Szymona. Przyznaje, że z każdą chwilą jest nim coraz
bardziej oczarowana. Świetnie im się rozmawia i dobrze się rozumieją, co dziwi
Klarę biorąc pod uwagę wiek oraz poziom społeczny jaki ich dzieli. Przy okazji
miłej pogawędki dziewczyna podpisuje niezbędne dokumenty, by załatwić
formalności związane z odziedziczeniem domu. Szymon obiecuje, że odwiedzi ją
kolejnego dnia, a Klara omal nie pęka z radości.
Nazajutrz
odkrywa niewielką szopkę na tyłach ogrodu a w niej stary, trochę zardzewiały
rower. Po tym jak napompowała sflaczałe koła i wytarła go z kurzu i pajęczyn,
ruszyła do sklepu po przegrany w zakładzie z panem Szymonem cukier. Tym razem
pani Lodzia nie zaprzątała sobie nią głowy, ponieważ była pogrążona rozmową ze
swoją przyjaciółką panią Janinką, a tematem ich ploteczek był jakiś wypadek, do
którego doszło wczorajszego dnia. Sklep odwiedza arogancka, wyzywająco ubrana
dziewczyna, co wzbudza wyraźne niezadowolenie pani Lodzi i zaciekawienie Klary.
Zastanawia się kim jest ta dziewczyna i dlaczego obie panie mają o niej tak złe
zdanie.
Po
powrocie do domu dzwoni pan Szymon i przepraszając ją odwołuje spotkanie z
powodu zepsutego samochodu, jednak dziewczyna podejrzewa, że prawdziwym powodem
może być na przykład ukrywana przed nią w tajemnicy żona i dzieci. Postanawia
nie siedzieć w domu i wybiera się na przejażdżkę po okolicy.
Rozdział 9–12
Klara
dociera do stadniny koni "Galop", która znajduje się w samym środku
lasu kilka kilometrów za wioską. Postanawia odpocząć i siada na drewnianej
ławce na przeciwko wybiegu dla koni. Po chwili miejsce obok niej zajmuje Zosia,
która jak się okazuje pracuje w stadninie i właśnie ma przerwę. Dziewczyny od
razu nawiązały kontakt i wydaje się jakby znały się od lat. Klara przygląda się
jak Zosia delikatnie całuje opuszkę swojego palca, po czym przykłada go do
wyrytego w drewnianym blacie stołu cytatu "Obdarowałaś mnie spokojem w
życiu wypełnionym wojną". Jest pod wrażeniem, dopytuje dziewczynę co to
takiego i co miał znaczyć ten gest, kiedy poznaje odpowiedź chce jak najprędzej
poznać jej brata.
Przerwa
Zosi dobiega końca, jednak nim dziewczyna zniknęła za ogrodzeniem, umówiły się
na lody kolejnego dnia. Klara odkrywa, że tylne koło jest sflaczałe, i nie
mając innego wyjścia prowadzi rower do domu. Przechodząc obok sklepu spotyka
grupkę młodzieży w tym wulgarną dziewczynę spotkaną poprzedniego dnia "U
Lodzi" oraz kierowcę motoru, nazywanego przez nią, biorąc pod uwagę
okoliczności w jakich się spotkali, Panem Chamem. Chłopak zachodzi jej drogę i
kolejny raz nie szczędzi jej docinek i przytyków, w końcu kiedy dziewczyna
kłamie, że spieszy się do pracy przy zbiorze truskawek, odsuwa się i pozwala
jej przejść. Klara słysząc jęki zawodu i nawoływania jego kolegów zauważa, że
wcale nie odpuścił i idzie kilka kroków za nią,
po czym dogania ją i mówi, że nie wierzy w to co powiedziała i każe jej
się pospieszyć, bo za chwilę będzie ulewa.
Kolejnego
dnia czytając dokumenty, które dał jej do podpisu pan Szymon odkrywa, że babcia
oprócz domu zostawiła jej niebotyczną sumę pieniędzy. Zgodnie z umową idzie w
stronę stadniny, w której pracuje Zosia, żałując, że nie wymieniły się numerami
telefonów, co znacznie ułatwiłoby im kontakt. Kiedy już się spotykają
dziewczyna zaprasza Klarę do siebie do domu, przekonując ją lodami bakaliowymi.
Zosia opowiada nowej przyjaciółce o swojej przeszłości, o rodzinie i o tym w
jakich okolicznościach razem z bratem znalazła się pod opieką dziadka, a na
koniec lądują na kanapie w jej pokoju i zalewając się łzami oglądają
"Troję".
Nazajutrz
Klara postanowiła przejrzeć stosy kartonów, które zalegały na strychu. W jednym
z nich znalazła wyblakłe zdjęcie młodego mężczyzny ubranego w mundur, a na
odwrocie kilka koślawych linijek napisanych odręcznie o tym, jak bardzo tęskni
za swoją Różyczką i z okazji tak szczególnego dla niej dnia życzy wszystkiego
co najlepsze. Jej uwagę przykuła data. Zorientowała się, że gdyby babcia żyła
właśnie świętowałaby dzień swoich urodzin. Zabrała ze sobą napoczętą butelkę
wina oraz paczkę czekoladowych wafelków i pobiegła na cmentarz. Siedziała na
nagrobku, kiedy dołączył do niej Pan Chamski, który tym razem był dla niej niezwykle
miły i uprzejmy, a co więcej przeprosił ją za swoje zachowanie, czym kompletnie
ją zaskoczył. W trakcie rozmowy wyszło na jaw, że to on brał udział w tym
wypadku, o którym mówiła pani Lodzia, jednak nie chciał zdradzić szczegółów.
Kobieca intuicja podpowiadała Klarze, że coś wspólnego może mieć z tym pan
Szymon, skoro jego auto również odmówiło posłuszeństwa, jednak starała się nie
dopuszczać do siebie tej myśli.
Kolejnego
dnia jej mama napisała jej smsa, pytając czy dojechała szczęśliwie do Stodolnej,
czym doprowadziła dziewczynę do białej gorączki.
Rozdział 13–15
Wieczorem
wybiera się razem z Zosią do klubu, by oderwać się od dręczących ją myśli i
odstresować w towarzystwie nowej przyjaciółki. Jej wzrok przykuwa tańcząca w
towarzystwie wianuszka facetów dziewczyna, którą spotkała w sklepie pani Lodzi.
Zosia mówi jej, że ma na imię Weronika i jakiś czas temu była z jej bratem,
Kubą, ale powód ich rozstania pozostaje tajemnicą nie tylko dla niej, ale tez
dla jego kumpli. Poznaje Bartka, przemiłego barmana oraz Tomka, w którym Zosia
jest od dawna zakochana, niestety bez wzajemności. Chłopak kogoś Klarze
przypomina, jednak nie potrafi sobie przypomnieć kogo. Kiedy Sophie i Tomek wychodzą na zewnątrz porozmawiać na
osobności, a Bartek korzysta z przerwy, w Hybrydzie pojawia się Kierowca Motoru,
który opiera się o filar po drugiej stronie sali i mierzy dziewczynę gniewnym,
pałającym nienawiścią wzrokiem, a po chwili trzymając Weronikę za rękę wychodzi
z lokalu. Jego zachowanie rozczarowuje Klarę. Zastanawia się dlaczego
potraktował ją w taki sposób, skoro ostatnim razem był dla mniej miły i
uprzejmy. Zosia również jest zawiedziona postawą Tomka, który powiedział jej,
że nie mogą być razem, choć bardzo ją lubi i nie chce jej skrzywdzić, bo
jeszcze nie dorósł do bycia w związku. Sophie setki razy próbuje dodzwonić się
do brata, ponieważ obiecał odebrać je z imprezy, jednak jego telefon nie
odpowiada, przez co są zmuszone czekać do rana, aż Bartek skończy pracę i
będzie mógł je odwieźć do domu.
Następnego dnia budzi
ją pan Szymon, który zdecydował się wpaść z niezapowiedzianą wizytą. Biorąc pod
uwagę ogromnego kaca oraz jej pozostawiający wiele do życzenia wygląd nie było
to dobrym pomysłem, jednak okazał się na tyle uprzejmy, by nie poruszać tego
tematu. Spędzili długie godziny na rozmowie, porzucając oficjalne
"pan" i "pani". Kiedy wyszli na zewnątrz zauważyli, że
wszystkie cztery opony w samochodzie Szymona zostały pocięte, a na domiar złego
ktoś grzebał pod maską, bo po przekręceniu kluczyków silnik ani drgnął.
Mężczyzna mało nie oszalał ze złości, jednak nie chciał słyszeć
Pani Lodzia kojarzy mi sie z polska wersja Gangnam Style... xD
OdpowiedzUsuń