... i całe szczęście, chciałoby się dodać.
Obudziłam się jakieś czterdzieści minut
temu i szczerze mówiąc już mam dość. Nie ma to jak znacząc dzień od zaciętej
kłótni przy śniadaniu. Dziękuję, mamusiu! Jak dobrze wiedzieć, że zawsze można
na ciebie liczyć. Ostatnio trochę się martwiłam. Ucichłaś i spokorniałaś, ale
już wiem, że to była tylko cisza przed burzą. Z ciężkim sercem muszę przyznać,
jesteś w formie. Nikt, naprawdę nikt poza tobą oczywiście, nie jest w stanie w
trzy sekundy doprowadzić mnie do białej gorączki. Powinnam cię podziwiać, ale
wybacz, stać mnie jedynie na nienawiść i wyobrażanie sobie jak na przejściu dla
pieszych potrąca cię jakiś zalany w trzy dupy kierowca tira, albo porywa cię
jakiś psychopata i wyżywa się na tobie przy użyciu tępych narzędzi.
Przepraszam, trochę się rozmarzyłam, a
przecież przy zakładaniu tego bloga i obmyślaniu pierwszego wpisu przyświecała
mi zupełnie inna myśl. Obiecałam sobie,
że nie zacznę od użalania się nad sobą i moim popieprzonym życiem, a tu proszę
pierwsze zdanie i o od razu jak mi źle i niedobrze. Ale to przez to, że weszłam
na temat-minę, o który nie sposób nie zahaczyć, niestety. Myślę, że póki co chyba
na tym poprzestanę. Nie chcę tak od razu na samym wstępie zaczynać od narzekań.
Jeszcze się znajdzie odpowiedni czas, żeby napisać kilka „ciepłych‟ słów pod
adresem tej kobiety, którą ktoś nie wiedzieć czemu nazwał moją matką. To, że z
premedytacją i złośliwym uśmieszkiem na ustach spierdzieliła mi życie i pewnie
będzie robić to do usranej śmierci, nie znaczy, że pozwolę jej zepsuć mój
pierwszy wpis.
Szczerze mówiąc nigdy nie prowadziłam
pamiętnika, a już na pewno nie takiego wirtualnego, gdzie każdy będzie mógł zajrzeć
i zagłębić się w moją prywatność. I pewnie nigdy bym tego nie zrobiła, gdyby
nie to, że Iga, moja najlepsza i chyba jedyna prawdziwa przyjaciółka wyjechała
ze swoją grupą na obóz taneczny do Francji jeszcze przed wynikami matur na całe
dwa miesiące. Dwa miesiące! Sześćdziesiąt dwa cholernie długie dni. Nie
wyobrażam sobie jak to przeżyję! Chyba zacznę ryć w ścianie kreski, odliczając
dni do jej powrotu, na wzór więźniów, którzy odsiadują swoje wyroki w małych,
obskurnych celach. Iga będzie ćwiczyć piruety, przy okazji szlifując język z
przystojnymi Francuzami, a ja tu oszaleję z rozpaczy. No chyba że prędzej najem
się jakiś prochów, albo dzień w dzień będę piła do lustra na umór. A może jedno
i drugie, żeby mieć pewność, że zadziała.
Czy ja aby przypadkiem znów nie
zaczynam narzekać?
Tak więc z racji tego, że znalazłam się
pod ścianą z milionem pistoletów wymierzonych w moje roztrzęsione ciało,
złapałam się brzytwy i założyłam tego bloga, żeby najzwyczajniej w świecie móc
się wygadać. Rozważałam też zapisanie się na jakieś konsultacje psychologiczne,
ale przemyślałam sprawę i zrezygnowałam. Nie mam zamiaru komuś płacić sporych
pieniędzy, których tak na dobrą sprawę nawet nie mam, za to żeby posłuchał
moich narzekań. Aż tak źle to ze mną nie jest. Poza tym są telefony i internet,
więc będziemy w stałym kontakcie, pod warunkiem, że znajdzie dla mnie czas,
gdzieś między ćwiczeniem piruetów a szlifowaniem francuskiego. Ta to się
potrafi ustawić.
I to jest chyba ten moment, w którym
powinnam się przedstawić... to znaczy ten moment był jakieś kilkanaście zdań
temu, ale wyszło jak wyszło, trudno. W sumie mogłabym wszystko skasować i
zacząć od początku, tak jak być powinno, ale stwierdziłam, że najlepiej jest
pisać pod wpływem emocji i to co przyjdzie mi na myśl bez retuszów i ubarwień.
Wtedy jest dużo ciekawiej, przynajmniej tak mi się wydaje, no bo skąd mam wiedzieć,
skoro to mój pierwszy wpis?
Ciągle się waham czy jest sens pisania
o sobie. No bo co obchodzi jakąś zagubioną duszyczkę, która trafił tu zupełnie
przez przypadek, kim jestem i po jaką cholerę zaśmiecam cybernetyczną
przestrzeń swoimi mądrościami. W sumie to mogłabym olać całe to przedstawianie
się, pisanie co lubię a czego nie, co mnie wkurza a co daje mi szczęście, ale
doszłam do wniosku, że skoro zdecydowałam się na wirtualny pamiętnik, a nie „pisanie
do szuflady‟ to pokuszenie się o kilka zdań na swój temat jest wręcz niezbędne.
Więc do rzeczy...
Boże, nie uwierzycie, właśnie stanęła
mi przed oczami moja polonistka, która z surową miną, zerka na mnie spod okularów,
zsuniętych na sam czubek swojego garbatego nosa i kręcąc z rezygnacją głową
mówi do mnie: „Jońska, zapamiętaj sobie raz na zawsze, nie zaczyna się zdań od
słowa więc‟. Wybaczcie, ale dziesięć godzin języka polskiego w tygodniu,
pomnożone przez trzy lata liceum daje stuprocentowy trwały uszczerbek na
zdrowiu psychicznym.
Tak więc zaczynajmy, bo nigdy nie
zaczniemy. To akurat był celowy zabieg, ale wolę podkreślić ten fakt, gdyby
jakimś cudem trafiła tu moja pani z polaka i doznała ciężkiego szoku.
Mam na imię Klara, mieszkam w
Warszawie, w niewielkim, dwupokojowym mieszkaniu na obrzeżach miasta. Kilka dni
temu skończyłam dziewiętnaście lat i jeśli już jesteśmy przy tematach
związanych ze szkołą, muszę się wam pochwalić, że od wczoraj jestem szczęśliwą
posiadaczką, yyy... szczęśliwa to chyba za duże słowo, biorąc pod uwagę mój
stan psychiczny, ale nie zamierzam się powtarzać, więc jestem posiadaczką
wzorowo zdanego egzaminu dojrzałości. Wiem, że brzmi to troszkę koślawo, ale
szkoła się skończyła i mogę sobie pofolgować ze stylistyką, a co.
Czuję ogromną ulgę, że rozdział pod
tytułem "nauka" mam już za sobą.
Na studia nie zamierzam iść, przynajmniej nie teraz, choć moja
wychowawczyni stwierdziła, że z takim świadectwem, tyloma wygranymi olimpiadami
oraz takimi wynikami z matury mogłabym się starać nawet o miejsce na
Harvardzie. Szczerze mówiąc nawet się zastanawiałam nad tym, to znaczy nie nad
Harvardem, ale nad jakąś uczelnią, obojętnie gdzie, byle jak najdalej od tego
domu i tego stworzenia, które chodzi po świecie i marnuje tlen, udając moją
matkę.
Kusząca
myśl, ale po głębszym zastanowieniu doszłam do wniosku, że jednak większą nienawiścią
pałam do nauki niż do mamy. „Z dwojga złego lepiej w tę stronę. ‟ Przepraszam,
ale nie mogłam się powstrzymać, żeby nie zacytować legendarnego Shreka.
Pewnie się zastanawiacie jakim cudem
osobie, która nie przykładała się do nauki, choć bardziej pasowałoby tu słowo
nie trawiła jej, udało się tak wiele osiągnąć.
Cóż muszę was rozczarować, ponieważ sama nie wiem jak to się stało. Przyznam
szczerze, że nigdy nie zarwałam nocy z powodu nauki. Niemożliwe? A jednak...
Poza tym na palcach jednej ręki można by było policzyć ile razy otworzyłam
podręcznik w domu, żeby powtórzyć materiał przed egzaminem. O lekturach nie
wspomnę. Nie przeczytałam żadnej, bazowałam jedynie na szczegółowych
opracowaniach i streszczeniach. I tu się pojawia kolejny paradoks, bo tak
naprawdę kocham książki i nawet nie chcę sobie wyobrażać jak mogłoby wyglądać
moje życie bez nich, ale tak to już ze mną jest, że jeśli coś mi się narzuca
zwykle robię na przekór.
Mama, kiedy była jeszcze w miarę
normalna i można było z nią porozmawiać na jakieś głębsze tematy mówiła, że to
dzięki mojej wrodzonej inteligencji, chłonnemu jak gąbka umysłowi, a przede
wszystkim niemalże idealnej pamięci. I chyba coś w tym jest, bo faktycznie
wystarczyło, żebym skupiła się nad tym co mówi nauczyciel. Nie potrzebowałam
nawet robić notatek. Moje zeszyty zawsze wyglądały okropnie. Jedynie co można w
nich było znaleźć to tematy zajęć, daty oraz niewybredne malunki męskich
genitaliów na ostatnich stronach.
Nie myślcie sobie, że po drugiej
stronie ekranu siedzi klon Einsteina i pisze jaki to nie jest mądry i zdolny.
Nic bardziej mylnego. Nigdy nie przeszło mi przez myśl, że jestem jakimś
geniuszem, a już na pewno nie odkryłam żadnej teorii i pewnie nie odkryję,
chociaż kto wie? Newton pewnie też się nie spodziewał, że jabłko, które spadło
mu na głowę, tak zmieni jego życie, albo Archimedes, który swoją sławę i
przełom w nauce zawdzięczał zwykłej wannie.
Kurczę, chyba powinnam być bardziej
uważna, może któregoś pięknego dnia, zupełnie się tego nie spodziewając, jakaś
błahostka zmieni moje życie? Oby tak było i obym nie musiała zbyt długo na to czekać.
Tak się teraz zastanawiam w jakiej
dziedzinie nauki miałabym największą szansę, żeby zabłysnąć i wiecie co? Ja to
bym chyba mogła napisać poradnik dla sfrustrowanych nastolatek. Już nawet mam
tytuł „Jak przeżyć pod jednym dachem z podstrzeloną matką i nie zwariować‟. O
tak, w tej kwestii jestem ekspertem. Nie planowałam poświęcać jej tu zbyt wiele
miejsca, a już na pewno nie w pierwszym poście, ale widzę, że chyba mi się to
nie uda. A to wszystko przez tą dzisiejszą awanturę przy śniadaniu.
Wyobraźcie sobie taką sytuację:
Obudziłam się kilka minut po szóstej.
Powinnam wylegiwać się do południa, mam w końcu wakacje, ale mój organizm
widocznie ciągle jeszcze żyje według
szkolnego trybu. Usiadłam na łóżku i przez chwilę przyglądałam się jak
drobinki kurzu tańczą w świetle promieni słonecznych, wpadających do mojego
pokoju. Mimo wczesnej pory słupek rtęci sięgał prawie trzydziestu stopni
Celsjusza. Pomyślałam sobie „Dzisiaj będzie fajny dzień‟ i oczywiście był
fajny, szkoda tylko że przez dziesięć minut, dokąd nie weszłam do kuchni i nie
zobaczyłam mojej szanownej mamusi, która siedziała sobie przy stole, popijała
kawę z ogromnego kubka w kształcie serca i gapiąc się w lusterko rysowała na
górnej powiece idealnie równą, grubą kreskę. Niby nic takiego, makijaż u kobiety
to przecież chleb powszedni. I wszystko byłoby naprawdę w porządku, gdyby nie
to, że miała na sobie buty na niebotycznie wysokim obcasie wiązane wokół kostki
oraz wieczorową suknię z odkrytymi plecami i wyszywanym cyrkoniami gorsetem. Przyznam,
że mnie zamurowało. Zanim zebrałam myśli i podniosłam moją szczękę z podłogi
musiało minąć kilkanaście długich sekund. Spojrzałam z powątpiewaniem na zegarek wiszący nad kuchenką gazową.
Dochodziło pół do siódmej, mocno zacisnęłam powieki i spojrzałam jeszcze raz na wskazówki. Pół do siódmej rano, jak w
mordę strzelił.
„To się nie dzieje naprawdę‟
Zrobiłam krok do tyłu i oparłam się o
blat szafki, czując, jak nogi zaczynają się pode mną trząść i uginać, jakby
były z waty, a cała kuchnia traci kolory i pogrąża się w czerni.
– O Klaruś, wstałaś już? Co tak
wcześnie? – zapytała układając usta, pomalowane krwistoczerwoną szminką w
szeroki uśmiech.
– Gdzie idziesz? – wychrypiałam sucho,
nie mogąc oderwać od niej wzroku. Muszę przyznać, że wyglądała naprawdę ładnie.
Włosy spięła nisko na karku, układając je w gładkiego koka, a na policzki
nałożyła perłowy róż, który idealnie rozświetlał jej twarz, ukrytą pod cienką
warstwą pudru. W uszach miała długie srebrne kolczyki, które przy każdym ruchu
obijały się o jej zgrabną szyję oraz kości obojczyka, a na smukłym nadgarstku
zapięła szeroką bransoletkę z cekinami.
–
Idę po bułeczki – zawołała melodyjnym głosem, doprowadzając mnie tym samym do
kresu wytrzymałości. I wybuchłam. Mój pierwszy dzień wakacji, który miał być
idealny, poszedł właśnie do diabła.
– Po bułeczki? W takim stroju?
– A co z nim jest nie tak? –
skrzyżowała ręce na piersiach i zrobiła nadąsaną minę.
– Wszystko! Wszystko jest nie tak!–
krzyknęłam, wściekła na samą siebie, że kolejny raz pozwoliłam jej wyprowadzić
się z równowagi – Stroisz się jakbyś miała za chwilę odebrać Oscara albo
przejść się po czerwonym dywanie w blasku fleszy.
– Dziękuję, kochanie, to był
najpiękniejszy komplement, jaki kiedykolwiek od ciebie usłyszałam – roześmiała
się sztucznie i wróciła do nakładania na rzęsy kolejnej warstwy tuszu.
– Nienawidzę cię – syknęłam przez zęby,
bezwiednie zaciskając z całych sił pięści. – Czy ty naprawdę nie widzisz, że
robisz z siebie idiotkę? Całe osiedle wytyka cię palcami. Wstyd mi za ciebie.
Naprawdę nie szkoda ci na to czasu? Stroisz się godzinami tylko po to, żeby
wyjść do spożywczaka po bułki na śniadanie?
– A tak, właśnie tak. Klara, mam
czterdzieści dwa lata i jestem samotna, mój zegar biologiczny tyka, po śmierci
twojego ojca niestety nie zatrzymał się w miejscu. Chcąc nie chcąc, muszę wyglądać
idealnie nawet idąc do spożywczaka po bułki, jak ty to ujęłaś. Wyobraź sobie,
że spotkałabym tam mojego księcia z bajki i przez to, że wyglądałabym nieciekawie,
bo zamiast wstać wcześniej, zrobić makijaż, przygotować najlepsze ciuchy, upiąć
włosy, dobrać biżuterię, wolałam dłużej pospać, i tylko dlatego zmarnowałabym
szansę na miłość i szczęście w życiu. – wzruszyła ramionami i z głośnym
siorbnięciem upiła łyk zimnej już kawy.
– To jakaś paranoja. Ty naprawdę
powinnaś się leczyć.
– Leczyć? Bo co? Bo lubię dobrze
wyglądać?
– Mamo, nikt ci nie broni dobrze
wyglądać, ale do jasnej cholery, kiedy ty w końcu zrozumiesz, że nie masz już
dwudziestu lat i najwyższy czas przystopować. Nie możesz po prostu ubrać
dżinsów i jakiejś koszulki?
– Już wiem co cię tak bardzo boli –
ułożyła usta w wąską linię i wlepiła we mnie surowy wzrok, grożąc mi w
powietrzu palcem – Ty mi po prostu zazdrościsz.
– Braku mózgu? Wybacz, to nie powód do
zazdrości – roześmiałam się jej w twarz, widząc jak zaczyna z nerwów trzepotać
rzęsami, oblepionymi toną maskary.
– Tego, że wyglądam lepiej niż ty i mam
większe powodzenie – wypięła dumnie pierś, przyglądając się z odrazą mojej
błękitnej koszuli nocnej w białe owieczki.
– Proszę cię skończ, nie ośmieszaj się
jeszcze bardziej – nalałam sobie soku, wzięłam jabłko z misy i wyszłam
pospiesznie z kuchni starając się nie zwracać uwagi na jej lamenty i jęki niezadowolenia
z powodu... zaraz, zaraz, jak to było dokładnie? A już wiem! Z powodu
niewdzięcznej i rozpuszczonej córki, która jej nie docenia i ciągle ją poniża.
Nie wiem co takiego zrobiłam w
poprzednim wcieleniu, że pokarało mnie taką matką. I pomyśleć, że jeszcze do
niedawna była zupełnie normalna. Ubierała się elegancko, nie przesadzała z
makijażem, można z nią było porozmawiać o wszystkim. Jednym słowem była moją
matką, troszczyła się o mnie, dmuchała na moje pozdzierane łokcie i kolana,
wmawiając mi, że dzięki temu będzie mniej bolało. Po śmierci taty pracowała od
rana do nocy, a mimo to zawsze znalazła czas żeby poczytać mi przed snem
książkę albo obejrzeć razem ze mną wieczorynkę, pytała jak poszło w szkole, znała
imiona wszystkich moich lalek, a czasami, kiedy wracałam zbyt późno robiła mi
wywody a potem straszyła szlabanem. Była taką mamą, o której się marzy. Nie
wiem co takiego się wydarzyło, że nagle stała się tym "czymś".
Szczerze mówiąc nawet nie mam pojęcia jak ją nazwać. Myślałam, że tylko faceci
cierpią na tak zwany kryzys wieku średniego, a tu proszę, niespodzianka.
Sama nie potrafię powiedzieć co mnie
wkurza w niej najbardziej. Czy to, że ubiera się zbyt odważnie i przesadza z
makijażem, czy to, że jedyne o czym rozmawia to kosmetyki i ciuchy? Chociaż
nie... Po dłuższym zastanowieniu, mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że
najgorsze jest to w jaki sposób wymawia swoje imię. To jest czerwona płachta na
byka. I choćbym nie wiem ile razy słyszała jak się przedstawia – Miło mi, mam
na imię Anja. – za każdym razem doprowadza mnie tym jednym zdaniem do szewskiej
pasji.
Anja...
też mi coś. Jakby to miało sprawić, ze stanie się w sekundę super modelką i
cały męski świat padnie do jej stóp, prosząc o jej rękę.
Jak widzicie, nie mam lekkiego życia.
Jeszcze do niedawna dla świętego spokoju próbowałam schodzić jej z drogi i
starać się unikać, żeby nie zaogniać już i tak beznadziejnej atmosfery, ale
ciężko jest kogoś unikać, kiedy mieszka się z nim pod jednym dachem na
cholernych trzydziestu sześciu metrach kwadratowych.
Ta dzisiejsza kłótnia, o której
mieliście niewątpliwą przyjemność przeczytać, to tylko kropla w morzu jej
umiejętności i pomysłowości. Jak tak na nią patrzę to wcale się sobie nie
dziwię, że czasami, a raczej bardzo często puszczają mi nerwy. Wtedy albo
całymi dniami wypłakuję oczy w poduszkę, albo wybucham i muszę się z całych sił
powstrzymywać, żeby nie wydrapać jej oczu.
Dlatego właśnie tak bardzo zależy mi na
szybkim znalezieniu pracy. Jutro mam dwie rozmowy kwalifikacyjne. Pierwszą o
dziesiątej trzydzieści w Diana&Japan. Dla niewtajemniczonych jest to
niewielki butik z wyszukaną odzieżą, jakieś dwadzieścia minut piechotą od
naszego mieszkania. A drugą o osiemnastej w CocoCocktajl. Jeżuniu, ale się
musiałam skupić, żeby poprawnie napisać nazwę, normalnie można sobie język
połamać. Jedna z kelnerek zaszła w ciążę i szukają zastępstwa. Muszę tylko
jakoś przekonać pana szefa, że lepiej nie mógł trafić i że nawet nie zdaje
sobie sprawy jakie ma szczęście, że chcę dla niego pracować. Bułka z masłem,
nie takie rzeczy się robiło.
Wiem, że te oferty to nic szczególnego,
ale znalezienie dobrej pracy świeżo po liceum, graniczy niemal z cudem. Trudno,
nie mam zamiaru przebierać i wybrzydzać. Muszę jak najszybciej zacząć zarabiać
i odkładać każdy grosz, żeby było mnie stać na wynajęcie jakiejś kawalerki. Choćbym
miała jeść suchy chleb i zapijać kranówą, do końca wakacji muszę się
wyprowadzić z tego wariatkowa. Muszę i koniec, w przeciwnym razie, ręczę głową,
że policja odnotuje kolejną śmiertelną ofiarę przemocy rodzinnej. I to nie będę
ja...
Kurczę, to pisanie, to wcale nie taka
głupia sprawa. Czuję jak z każdą chwilą jest mi lżej, a nawet trochę chce mi
się śmiać z tego wszystkiego. Do tej pory podobny efekt otrzymywałam dzięki
czytaniu książek, pieczeniu wymyślnych ciast, oglądaniu starych filmów lub po
prostu wisząc godzinami na telefonie i rozmawiając z Igą. Brawo, zaczynam robić
postępy.
I tak sobie myślę, że byłoby jeszcze prościej,
gdybym miała tą swoją „drugą połówkę pomarańczy‟. Niestety jeszcze jej nie znalazłam i pewnie
nie prędko się to zmieni, choć przyznam szczerze, że nie narzekam na brak
powodzenia i zainteresowania ze strony płci przeciwnej. Często umawiam się na
randki, a moja komórka i mail są bombardowane różnymi mniej lub bardziej
ciekawymi propozycjami, ale nic z tego nie wynika. Więc w czym problem? Jak to
w czym? We mnie! Mam zbyt wygórowane wymagania. A to wszystko przez książki.
Tak, tak, przez książki, nie przewidziało ci się, drogi czytelniku. Czytam
ckliwe romansidła, w których idealni mężczyźni, przystojni, szarmanccy i inteligentni,
kochają swoje kobiety tak szalenie i tak na zabój, że gdyby tylko mogli
ściągnęliby im gwiazdkę z nieba. Jak przystało na prawdziwą romantyczkę, którą
niewątpliwie jestem, czytam i sama marzę o takiej miłości. Takiej prawdziwej,
szalonej, takiej żebym nie mogła spać w nocy i żebym nie mogła o niczym innym
myśleć. Pomijam fakt, że przy okazji sama się zakochuję w tych idealnych,
niestety zupełnie nierealnych bohaterach. Ostatnio oszalałam na punkcie Hache z
„Trzy metry nad niebem‟, wcześniej był Peeta z „Igrzysk śmierci‟ oraz Edward ze
„Zmierzchu‟. Nie sposób nie wspomnieć o Greyu, Heathcliffie czy Aleksandrze z
„Jeźdźca miedzianego‟. Moja lista jest naprawdę długa, mogłabym tak wymieniać w
nieskończoność. Przykre, ale niestety prawdziwe. Zatracam się w imaginowanym
świecie przedstawionym w harlequinach, tym samym skreślając w realnym życiu
każdego chłopaka, który zwrócił na mnie uwagę. Gdybym chociaż dała im szansę
się poznać, ale nie, mam jakąś blokadę i wszystko kończy się zanim jeszcze
dobrze się nie zacznie. Najczęściej już po pierwszej randce.
Ostatnio załapałam takiego doła z tego
powodu, że na dłuższy czas odstawiłam romanse i wzięłam się za czytanie
kryminałów. W tym szaleństwie była jakaś metoda. Postanowiłam sobie, że będę
bardziej wyrozumiała dla moich adoratorów i postaram się nie skreślać ich tak
od razu.
Pierwszym i jednocześnie ostatnim królikiem
doświadczalnym w moim niecnym eksperymencie był Bartek, chłopak z równoległej
klasy, z którym chodziłam na dodatkowe zajęcia z przedsiębiorczości. Wydawało
mi się wtedy, że będzie odpowiednim kandydatem. Podobał mi się, a to już duży
plus. Był wygadany i bystry. Mieliśmy podobne zainteresowania, dzięki czemu
czułam się dobrze w jego towarzystwie i długo się nie zastanawiając dałam mu do
zrozumienia, że chciałabym, żeby zaprosił mnie na randkę. Uśmiechałam się
zalotnie i wpatrywałam się w niego maślanym wzrokiem, a on od razu złapał
przynętę i z rumieńcami na twarzy zaproponował
kino. Zgodziłam się od razu. Czułam, że od tej pory nastąpi wielki przełom w
moim bezbarwnym życiu uczuciowym.
Nic bardziej mylnego.
Przyjechał po mnie autem pożyczonym od
brata i już na samym wstępie zarobił żółtą kartkę, bo zamiast wysiąść, otworzyć
mi drzwi i pochwalić mój wygląd... nie oszukujmy się, spędziłam przed lustrem
naprawdę sporo czasu... siedział za kierownicą i żuł gumę jak krowa trawę. O
kwiatach nie wspomnę! Edward zawsze otwierał przed Bellą drzwi, niby w czym ja
jestem od niej gorsza? Odetchnęłam głośno i postanowiłam, że choćby nie wiem co
się działo muszę się trzymać ustalonych reguł i dotrwać do końca. Potem już
było tylko gorzej i naprawdę byłam wściekła na siebie, że, jakby nie patrzeć,
sama się prosiłam o tą pożal się Boże
randkę. Zupełnie nie poznawałam Bartka. Na zajęciach był kulturalny i uprzejmy,
a będąc ze mną sam na sam zachowywał się jak ostatni burak, przeklinał i wysyłał
mi stosy niemoralnych propozycji. Starałam się obracać to w żart, wmawiając
sobie, że w prawdziwym świecie faceci właśnie tacy są. Ale żarty się skończyły,
kiedy na ekranie rozgrywała się odważna scena łóżkowa, a on złapał mnie za udo,
stanowczo zbyt blisko mojej świętości. Poderwałam się z miejsca, jakby rażona
piorunem i wyzwałam go na czym świat stoi. A to, że miałam publiczność, jeszcze
bardziej mnie nakręcało. Kiedy próbował mnie uciszać, prosząc bym nie robiła mu
wstydu, uderzyłam go w twarz i zabroniłam zbliżać się do mnie na zajęciach.
Mój eksperyment skończył się kompletną
porażką, a ja zaraz po powrocie do domu wlazłam pod kołdrę i do późnej nocy
czytałam „Pamiętnik‟ Sparksa, marząc o Noah.
Od tamtej pory zrezygnowałam z szukania
miłości na siłę. Co ma być, to będzie. A może Ten na górze szykuje dla mnie coś
wyjątkowego i dlatego każe tak długo czekać? Mam nadzieję, że właśnie o to chodzi!
Troszkę się rozpisałam. Myślę, że
wystarczy jak na pierwszy post, więc będę się żegnać.
Pozdrawiam serdecznie i życzę upalnego
dnia.
Klara!
Aaaa
i koniecznie trzymajcie jutro za mnie kciuki. Obiecuję, że w kolejnym poście
opowiem wam jak mi poszło na rozmowach kwalifikacyjnych.
Tu będzie mój komentarz! <3
OdpowiedzUsuńDobrze, a więc poczekam cierpliwie :p
UsuńKlara musi być bardzo zdolna jak bardzo dobrze zdała maturę. Jak ma takie wysokie wyniki to na pewno na dobrą uczelnię się dostanie.
OdpowiedzUsuńCiekawe dlaczego jej matka się tak wystroiła na zwykłe wyjście po bułki. Może tam chce kogoś poderwać? A może wcale nie idzie po bułki?
No i ciekawe jak będą wyglądać Klary rozmowy kwalifikacyjne i czy w którymś z tych miejsc dostanie pracę.
Czekam na kolejny rozdział.
No tak, Klara jest bardzo utalentowana, przynajmniej tym jej Bóg wynagrodził jej ciężkie życie :)
Usuńrozdział z rozmowami już mam gotowy, może wkleję jeszcze dziś ! Zobaczę
Świetnie się zapowiada ! :)
OdpowiedzUsuń:***
UsuńUhuu zapowiada się dobrze :D. Lubię czytać opowiadania w formie pamiętnika i dziwnie się trochę czułam, bo jednak przywykłam do historii Dominiki i Alana, ale zmiany też są potrzebne :D. Z tego co przeczytałam to Klara jest bardzo inteligenta i szkoda, że ma tak na pieńku z mamą :<. Oby im się ułożyło. Jestem mega ciekawa co dalej zapisze w swoim wirtualnym pamiętniku.
OdpowiedzUsuńCzekam z potężną niecierpliwością!! :***
Całuski:****
http://palace-to-crumble.blogspot.com/
Mi też trochę było cieżko się przestawic, nagle pierwszoosobowa narracja i Matko Bosko ratuj !
Usuńale ogólnie fajnie mi się pisało, na pewno nie jest to takie czasochłonne jak Nim ci zaufam!
hehe no tytuł ciekawy :D
OdpowiedzUsuńFajnie piszesz :p Obserwuję :)
blog-bloggerek.blogspot.com
dziękuję :*
UsuńCiekawie napisane :) ładny wygląd bloga.
OdpowiedzUsuńhttp://beautyandstyle96.blogspot.com/
dziękuję :*
UsuńNo pięknie napisane bardzo mi się podoba. Szkoda że tekst tak długo się ciągnie chodzi o linijkę, ciężko się czyta.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ♥
http://kochamczytack.blogspot.com
Wiesz próbowałam zwęzic, ale wtedy zakładki brzydko wyglądały bo te ostatnie przeskakiwały do nowego rzędu pod spodem. Naprawdę wyglądało to okropnie więc już wolałam żeby pole tekstowe było szersze :*
UsuńRozmowy kwalifikacyjne :O jak ja ich nie lubię... ale tak czy inaczej,
OdpowiedzUsuńchyba nigdy nie spotkałam się z takim podejściem do historii. I to chyba dobra rzecz, bo przynajmniej nie jest nudno i nie wieje rutyną. W sumie nawet czuję się podobnie jak Klara, więc to też jest na +. Fajnie opisane, czuć że tematy są naprawdę blisko nas. Oby tak dalej :D
Pozdrawiam serdecznie,
Nagmerrie
dziękuję serdecznie :*
UsuńJa nie mogę... O.O Nigdy nie słyszałam o czymś takim. W sensie, że nigdy nie czytałam opowiadań w formie pamiętników i nieco się go obawiałam. Bo co jeżeli nie przypadnie mi do gustu? Uwielbiam przecież ja-mewe!
OdpowiedzUsuńZ takimi ponurymi myślami i nieco przerażona weszłam na Twojego bloga.
No i zaczęło się wielkie czytanie...
Ty małpo wredna! To jest genialne! Jestem totalnie oszołomiona tym, jak połączyłaś pamiętnik z formą pamiętnika. Rewelacja! Najbardziej chyba podobał mi się fragment o Shreku. Sama uwielbiam korzystać z cytatów bajek Disney'a albo Dreamworksa.
Klara wydaje się fajną i intrygującą osobą. Ja sama nie mam tak rewelacyjnej pamięci jak ona i też bym tak chciała. Zaś to "robienie na przekór" znam z autopsji! Choć ja kiedyś się przemogłam i przeczytałam (aż!) dwie lektury szkolne!
Przede wszystkim bardzo podoba mi się długość tego wpisu.
Chociaż trochę dziwi mnie, że jej matka aż tak bardzo ją denerwuje. Myślisz, że to kryzys wieku średniego? Ja kiedyś zapytałam ojca mojej przyjaciółki, czy taki przechodzi, bo dziwnie się zachowywał. On się na mnie spojrzał jak na wariatkę i uciekł, a moja przyjaciółka niemal tarzała się ze śmiechu na ziemi.
Bartek... a to burak! :D
Ja znam jednego Bartka, bo się w nim podkochiwałam w dzieciństwie, ale on zawsze widział we mnie tylko przyjaciółkę... z resztą nie tylko on. W końcu kto potrafi zaciekawić facetów? Mika! Jak przyniesie piłkę do gry w piłkarzyki! Teraz jestem ich wierną przyjaciółką, bo żadna z innych dziewczyn w to nie gra... jak można nie grać w piłkarzyki? Ja już dwóch facetów ograłam! Frajerzy! Ha!
Taa... Masz bardzo ciekawy szablon. Trochę dziwny, bo jeszcze się z takim nie spotkałam, ale bardzo słodki!
Wracając jednak do tego Bartka... on mi przypominał moją byłą randkę... To mnie zawsze w facetach intryguje. Niby chcą przelecieć laski, ale kompletnie nie rozumieją naszego podłoża psychicznego. A przez to, nawet jeżeli na filmach wyraźnie jest pokazana, co nas kręci, oni i tak będą robić na przekór.
Zdecydowanie romanse dla singli nie są wskazana Klaro. Sama mam to samo. Szukamy Księcia na białym koniu (w moim przypadku to wytatuowany kryminalista z harley'em), ale na świecie jest ich niewiele...
Ten wpis był naprawdę niesamowicie! Nie potrafię tak całkowicie skomentować (przeważnie) pierwszego posta na blogach. Toteż przepraszam za to!
Życzę morza weny, góry pomysłów i mnóstwa czasu wolnego!
PS. Nie wiem, jak to napisać? Rozdział to to nie jest. Może wpis? To będzie pasować? Wiesz, żeby napisać, coś w stylu: Wpis był nieziemski, obłędny, genialny, feeryczny, przecudowny, oszałamiający i apolliński. Będzie pasować?
Bussis! :3
Tak Mikusiu wpis to chyba najlepsze określenie!
UsuńTak Mikusiu Bartek to burak!
Tak Mikusiu jestem małpą!
:)
Witaj kochana mewo! ♥
OdpowiedzUsuńNa wstępie powiem Ci, że mnie kupiłaś. Tak, doskonale zdaję sobie sprawę z tego, jak to brzmi, ale nic na to nie poradzę! Tak świetnie to napisałaś, że nie miałam ochoty przestać czytać. Kiedy dotarłam do końca, hm, wpisu Klary - zatkało mnie. Nie wiedziałam, co napisać i jak napisać. A to dziwne, bo ja zawsze piszę to, co mi ślina na język przyniesie. No, w tym przypadku co palce wystukają. :D
W każdym razie; pierwszy raz czytam od kogoś pamiętnik. Jeszcze ten internetowy. Znaczy czytałam niekiedy ,,prywatne przemyślenia'', ale to raczej były urywki. I sądziłam, że tutaj będzie to samo. Nic bardziej mylnego! Zaskoczyłaś mnie kompletnie. Oczywiście pozytywnie!
Chyba zbyt szybko przywiązuję się do bohaterów, ale tak strasznie polubiłam Klarę. Mam z nią tyle wspólnego, choć jestem młodsza o parę dobrych lat. Jak to możliwe?, zapytasz. Oj uwierz mi, sama nie wiem. Po prostu tak jest i już.
Na przykład ona (tak jak i ja) liczy, że znajdzie prawdziwą miłość. Że się zakocha na zabój. Z wzajemnością oczywiście. Że pewnego dnia znajdzie rycerza na białym koniu.. Nie wiem, dlaczego, ale tutaj przypomniał mi się Julek z ,,Zaplątanych''. Przecież on na początku nie lubił się z Maksem (konik), ba wręcz nienawidził. Więc szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, skąd w mojej głowie takie pomysły.
Kurcze, kolejną rzeczą jest o, że chcemy pisać o czymś innym, a wychodzi zupełnie co innego. Dlaczego tak się dzieje? Też chciałabym to wiedzieć.
Um, kolejną sprawą jest praca. Może to i dziwne, ale chciałabym sobie dorobić i uciec. Tak, uciec. Nie mogę się doczekać aż wyprowadzę się z domku. Dziwne, nieprawdaż? Zazwyczaj ludzie tego nie chcą robić, ale u mnie jest inaczej. Nie chodzi o to, że mam tu źle - wręcz przeciwnie! Ja po prostu marzę o tym, aby zamieszkać nad morzem, a tymczasem jestem praktycznie z przeciwnej strony Polski. To mnie najbardziej zasmuca. Czy to takie dziwne, że chciałabym budzić się z szumem fal, zasypiać również z nimi? Czy to takie dziwne, że chciałabym zobaczyć plażę zimą? Na żywo. Co mi po zdjęciach, skoro sama mogę swoje zrobić?
Mh, mówiłam, że się dziwnie rozpisuję?
Rozśmieszyła mnie ta sytuacja z Bartkiem. Chodzi mi o ten fragment; ,,Przyjechał po mnie autem pożyczonym od brata i już na samym wstępie zarobił żółtą kartkę, bo zamiast wysiąść, otworzyć mi drzwi i pochwalić mój wygląd... nie oszukujmy się, spędziłam przed lustrem naprawdę sporo czasu... siedział za kierownicą i żuł gumę jak krowa trawę.'' Głównie te ostatnie słowa. Albo raczej porównanie. Niestety coraz więcej osób tak robi, a dla mnie to jest po protu obrzydliwe. :c
Ach, właśnie! Miałam napisać o tym cudownym szablonie, który strasznie mi się podoba! No jest taki słodziutki, że nie mogę o nim nie napisać. Tak mi się podobają te ślimaczki, króliczki, kwiatuszki, że to po prostu straszne. Przez niego, Twój wygląd bloga, jest jeszcze bardziej zachęcający do czytania. Naprawdę! Zrobiłaś go sama, czy może...?
Okej, ja już lecę.
Nie mogę się doczekać dalszego losu Klary.
Oby przyjęli ją do pracy!:)
Pozdrawiam, karmeeleq.♥
Cześc kochana moja Karmeleczko :*
UsuńCieszę się, że udało mi się cię kupic, sama tez nie lubie tego słowa, ale w tym kontekscie jest ok :*
Faktycznie ty i Klara macie sporo wspólnego, ciekawe czy z biegiem rozwoju akcji będzie podobnie?
Szablon uprowadziłam z jednej z szabloniarni. Patrzył na mnie błagalnym wzrokiem i postanowiłam go przygarnąc :)
Super post :3 Roześmiałam się przy tej koszuli w owieczki xD Czekam na kontynuację.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Haniko
dziękuję :*
UsuńZ początku trochę się pogubiłam na Twoim blogu, nie mogąc odnaleźć pierwszego rozdziału, ale chyba jest to właśnie ten długo przeze mnie poszukiwany wstęp. Ciekawy pomysł z tym pamiętnikiem. Pierwszy raz się z czymś takim spotykam więc punkt za coś oryginalnego. Tekst jak dla mnie był troszkę przydługi (w końcu mówimy o pamiętniku, a to raczej zwięźlejsze, konkretne myśli), ale w miarę dobrze poznałam główną bohaterkę i jej codzienność. Tak więc liczę teraz na jakieś rozwinięcie akcji, czy też przełomowe wydarzenie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Mandragora
Tak, póki co jest tylko jeden post, drugi już mam gotowy, czekam tylko na odpowiednią chwilę z publikacją :)
UsuńCieszę się, że udało mi się wymyślec coś oryginalnego. No tak, tekst może i długi, ale w końcu to opowiadanie, tym bardziej, że chciałam żeby czytelnik w miarę dobrze poznał bohaterkę i jej sytuację, nie chciałam rozdzielac tego na dwa wpisy.
Kochana autorko!
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że zdecydowałaś się właśnie na tę formę pisania, gdyż jest ona zdecydowanie moją ulubioną. Pamiętniki dają ogromne pole do manewru jeśli chodzi o wyrażanie uczuć i opisywanie sytuacji z perspektywy osoby bezpośrednio zaangażowanej fabularnie. Jestem z reguły niesamowicie niecierpliwą osobą, dlatego po przeczytaniu tegoż wpisu, nie mogę doczekać się następnego!
Pozdrowionka :*
mirkwood-story.blogspot.com
Cieszę się, że udało mi się trafic w twój gust :p
UsuńDotarłam, przegrzebałam wszystkie zakładki! :D
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam rozdział i hm, bardzo mi się to podoba! Po prostu kupiłaś mnie jak nikt inny.
W ogóle strasznie mnie zaskoczyłaś tym ostatnim akapitem, tym jej wpisem. Po prostu aż przeczytałam to dwa razy z oczami jak podstawki do filiżanek centymetr od monitora!
Czekam na więcej, już niucham w powietrzu akcje.
Informuj mnie o postach tu, jeśli można? :)
prawdziwa akcja zacznie się od chyba jakoś od trzeciego-czwartego rozdziału, co nieznaczy, że drugi będzie nudny, o nie, już mam go gotowego i zaręczam będzie zabawa, będzie się działo :P
UsuńSwietnie sie czyta ! Pozdrawiam♥
OdpowiedzUsuńdziękuję :*
UsuńForma wpisu jest interesująca. Bardzo dobrze oddaje rozdrażnienie Klary. Szkoda tylko, że ona sama ma wszelkie zadatki na bycie MarySujką...
OdpowiedzUsuńdziękuję :*
UsuńŚwietnie napisane i ten fragment : ,,I żuł gumę jak krowa trawę" boski :-D..Mam nadzieje,że niedługo kolejny wpis ;-)
OdpowiedzUsuń~Natai
cieszę się, że cię rozśmieszyłam i zainteresowałam, tak nowy wpis byc może pojawi się już dziś??? :)
UsuńBardzo chętnie zacznę czytać, ale najpierw chciałbym dokończyć opowiadanie o Rybaku i Dominice, albo raczej Dominice i Rybaku, bo kobietę z tego co pamiętam wymienia się jako pierwszą. Tak więc najpierw oczekuj moich komentarzy na tamtym swoim blogu, o ile dobrze pamiętam to adres: nim-ci-zaufam.blogspot.com - prawda?
OdpowiedzUsuńObiecałem, że wrócę i jestem. Zaskoczył mnie styl pamiętnikowy i rozbawiły potyczki słowne z matką jak i myśli na jej temat, ale nie wiem czy Klara ma prawa tak surowo oceniać rodzicielkę. Moim zdaniem znacznie ją demonizuje i bardzo przesadza, a to być może jest po prostu seksowna kobieta, jeszcze na tyle młoda by znaleźć jeśli nie miłość na całe życie i przygodę, jest w końcu dorosła ma prawo na przyjaźnie, seks, czucie się piękną i atrakcyjną i nie uważam by było w tym coś złego.
UsuńCo do szkół, to sam nigdy nie przykładałem się do nauki, a byłem dobrym, niemal doskonałym uczniem - zaleta dobrej pamięci, wystarczało być na zajęciach lub raz czy dwa coś przeczytać. Dlatego wcale nie zaskoczyło mnie to, że inteligentna dziewczyna dorównała świadectwem kujonom, którzy rezygnowali z życia, młodości i zabawy na rzecz wkuwania.
Przedstawiłaś polskie realia, czyli dwa małe pokoiki, nieco mniej niż 40 metrów, a więc tym bardziej mnie kupiłaś faktem, że nie wszyscy są piękni, młodzi, bogaci i z idealnymi rodzinami.
Klara nie wspomniała ni słowem o ojcu, a ja bardzo chciałbym wiedzieć kto ją począł i jakim był człowiekiem.
Temat randek mnie rozbawił. Faktycznie czasami kobiety, z resztą nie tylko szukają w życiu realnym ideału wyczytanego czy widzianego na ekranie filmu czy serialu. Ja jestem zdania, że nie można szukać ideału, ale też jakieś minimum spełniać trzeba, a nie oszukujmy się - Bartek nie sięgał Klarze do pięt, z resztą ja się zastanawiam gdzie on odebrał takie wychowanie i co mu strzeliło do łba by się tak zachować, ale z drugiej strony mam oczy i uszy - widzę i słyszę co się dzieje w około mnie, teksty "ale suka idzie", "ale sztuka, taką to bym ruchał", czy "skurwysyn, ale kurewsko przystojny" i "zdradził mnie z tą dziwką, ale jak suka nie da pies nie weźmie" to niemal codzienność (nasłuchałem się ostatnio siedząc u fryzjera przy otwartych drzwiach, w centrum miasta przeszło z pięć takich grupek - młodzi chłopcy, albo dziewczyny nie starsze niż gimnazjum, zresztą małe dzieci, takie z początków podstawówki nie odzywają się lepiej). Klara niech więc trochę obniży poprzeczkę, ale też niech nie rezygnuje całkowicie ze swoich wymagań, bo potem trafi na lenia, darmozjada i wulgarnego gbura myślącego tylko o seksie, piwie i kolegach, a to nie wróży dobrze na przyszłość.
j-i-s.blogspot.com
dariusz-tychon.blogspot.com
Cieszę się, że udało mi się zaciekawic cię. Ja podobnie jak ty i Klara z nauką miałam podobnie więc to, że nigdy się nie uczyła a wszystko niemal samo wchodziło jej do głowy wiem z autopsji :) nie jest to ubarwione ani zbyt przekoloryzowane. Co do relacji Klara-mama Anja chyba jednak nie przesadza, sama napisała, że ta opisana kłótnia to tylko kropla w morzu jej umiejętności. Sama pewnie zachowywałabym się podobnie gdyby mojej mamie nagle odbiło.
UsuńTemat randek podsumowałeś idealnie, ona doskonale zdaje sobie sprawę, że musi ciut obniżyc poprzeczkę, co nie znaczy, że ma sięzadawac z kim popadnie. :)
Pozdrawiam serdecznie
Przeczytałam. Ponieważ był to długi wpis to mój komentarz... tym razem będzie krótki. Przepraszam, ale tak mnie czas goni, że nie wyrabiam ze wszystkim i w końcu nic nie robię, a chciałabym nadrobić zaległości.
OdpowiedzUsuńW kazdym razie podobały się te wynudzenie, pitu-pitu na temat świata i wieczne narzekanie, chociaż miało sie z nim skończyć.To ostatnie bezwiednie przypomina mi o mnie, bo czego nie zacznę robić to zaczynam od narzekania i na tym także kończę...
Czekam na więcej. Do zobaczenia :)
Pozdrawiam :)
Nie przepraszaj, cieszę się, że znalazłaś chwilę dla mnie :*
UsuńJestem, jestem! Dotarłem i tutaj! :D No cóż, póki co obserwuję, jturo skomentuje, mam do przeczytania kilkanaście rozdziałów :D
OdpowiedzUsuńCzekam więc, jestem bardzo ciekawa twojej opinii :P
UsuńOdpowiadam., Ej, nie obraź się za krótki komentarz, ale naprawdę nie mam czasu. Mój ojciec chce być "nowoczesny" i założyć sobie facebooka. XDDDDDDDD
UsuńCóż, twój styl jet gładki i przyjemny.
Moja mama też potrafi mnie doprowadzić do białej gorączki, rozumiem główną bohaterkę. ;______: Ale cóż poradzić, cóż poradzić.
Idę po bułeczki XDDDDD Czemu mnie to śmieszy? :D
Czytam to z przerwami, mały kotek właśnie naucyzł się jeść! XDDD Może nie będzie męczył swojej matulki! :D Ale nieważne, teraz czytam rozdział. XD
– To jakaś paranoja. Ty naprawdę powinnaś się leczyć.
– Leczyć? Bo co? Bo lubię dobrze wyglądać?
XDDDD
I jeszcze ta zazdrość.
Leci my swag, meble Ikea. B)
Pierwszy dość długi, ale fajny :D Wiem, że jest rozdział drugi, ale teraz nie mogę.
Zapraszam:
http://66-glodowe-igrzyska.blogspot.com/
No coś ty nie przepraszaj, z facebookiem i małym kotkiem się nie dyskutuje :p
Usuńczuwaj nad ojcem i nad jego opętaną duszą :*
Ciekawy styl pisania. Czasem się z nim spotykam i zawsze dziwi mnie to, jak autorzy piszą nim (mi samej nigdy nie wychodzi). Dodatkowy plus masz za to, że stworzyłaś główną bohaterkę, której nie nie cierpię od pierwszego rozdziału (właśnie tej nienawiści do głównych bohaterów w sobie nie cierpię). Ile ja znam takich osób, które stworzyły ideał na podstawie książek...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie.
dziękuję, cieszę się, że nieznawidziłaś Klary od samego początku, to dobra dziewczyna, może trochę marudna czasami, ale ma więcej zalet niż wad :)
UsuńWitaj! Pierwsze co widzę kiedy wchodzę na Twój blog to naprawdę bardzo fajny wygląd, przyciąga uwagę. Opowiadanie natomiast jest jeszcze lepsze niż wygląd! Nie zauważyłam żadnych błędów i pomyłek, więc gratulacje moja droga, a treść jest bardzo ciekawa, oryginalna i przede wszystkim fajnie napisana. Były momenty, w których się śmiałam ach... doceniam to, że poprawiłaś mi humor! Czekam ze zniecierpliwieniem na dalsze rozdziały. Pozdrawiam i zapraszam -----> http://thestrenghtofmemories.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńdziękuję serdecznie :*
UsuńDo tej pory zastanawiam się, czy to opowiadanie czy Twój pamiętnik,ale podoba mi się!
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie (dodaję Twój blog do ulubionych): www.przerwa-na-ksiazke.blogspot.com
opowiadanie pisane w formie pamiętnika :*
UsuńAle fajnie, że tak szybko jesteś z nowym opowiadaniem <3
OdpowiedzUsuńPomysł jest świetny, forma opowiadania zupełnie inna niż wszystkie, czyta się lekko a opisy są tak realne, że wczuwam się i zapominam, że to nie dzieję się na prawdę :P
Jestem ciekawa historii Klary, jej życia, relacji z matką, a także jakiejś historii miłosnej, która na pewno się pojawi! :D
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział ! <3
cieszę się, że przypadło ci do gustu, troszkę się martwiłam, ze moje wierne czytelniczki, przyzwyczajone do Nim ci zaufam będą kręciły noskami i im się nie spodoba nowa forma. Cieszę się, naprawdę ogromna ulga, że zostaniecie ze mną na dłużej :*
UsuńNo bomba! Cudnie się czyta. Pod koniec miałam wrażenie, że czytam o sobie, no bo w czym my jesteśmy gorsze od Belli? No nie? Zmierzch zmierzchem, ale najbardziej dobił mnie jego ff- University of Edward Cullen. Jak napisałam w ostatnim poście na moim blogu, chyba nie byłabym wstanie pokochać Edwarda stworzonego przez Panią Meyer, nie kiedy oczami wyobraźnie widzę tego cudnego z ff. Oczywiście najpierw, coś tam czułam, ale Edward był/ jest moim zdaniem, jak to by stwierdził Emmett taki świętoszkowaty, co do bycia pantoflarzem, to ja jak najbardziej :), bo czemu nie? Peeta... ja wolę Finnicka, on za Annie też szaleje... "W głupich czasach żyjemy, w głupich.".
OdpowiedzUsuńOd niedawna nachodzi mnie myśl, aby nie zrobić jakieś przeróbki albo śmiesznej albo romantycznej ale nie wiem z kim.... może właśnie z igrzysk śmierci? Co wolisz? Tylko którą parę... Tak serio to myślałam właśnie o Finnicku i Annie albo może jakaś zupełnie inna para... Masz jakieś własne opcje?
Cudowny blog, no i post, ale to chyba już wiesz, bo zawsze jest genialnie, pozdrawiam,
Green Tea
by-green-tea.blogspot.com
Ja bym z chęcią przeczytała ff o Edwardzie i Belli, nie wiem mam do nich jakąś słabośc. Edward nie musiałby byc swiętoszkowaty mógłby byc bardziej zadziorny i pyskaty. Czego bys nie napisała będzie dobrze, jestem pewna :P
UsuńŚwietnie się zaczyna i juz czekam na kolejny wpis :D
OdpowiedzUsuńJa również zaczynam, zapraszam http://witamutajnejz.blogspot.com/
dziękuję ;*
UsuńMożesz się czuć dumna. Po raz pierwszy przeczytałem tak długie opowiadanie od deski do deski. Bo opowiadania mnie trochę męczą. Ty jesteś wyjątkiem <3 Gdybyś mogła powiększyć czcionkę to byłoby zajeb.... :))
OdpowiedzUsuńSkoro tak, więc czuję się dumna :)
UsuńBardzo fajnie to napisałaś. Ogólnie podoba mi się twój styl pisania i polubiłam główną bohaterkę. Początek chyba podobał mi się najbardziej, pokazałaś jak to jest zacząć w dobrym stylu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i mam nadzieję, że zajrzysz ---> http://thestrenghtofmemory.blogspot.com
cieszę się i zapraszam częściej <3
UsuńJuż komentowałam ale dopiszę jeszcze raz :D
OdpowiedzUsuńKurczę czytając początek byłam niemal pewna że to faktycznie twoje życie. Sam początek już mnie wciągnął. Haha nie powiem mam dokładnie taką samą matkę :D Ja też mam czasami zrytą banię i myślę czy by nie pójść do psychiatry jak bohaterka, ale daruje już sobie, lubię swój charakter :D A i jest porównanie do "Zmierzchu no, no.
pozdrawiam.♥
Drugi komentarz, no czysta rozpusta :*
Usuńdzięki Bogu too nie jest mój pamiętnik :)
Cudowne, cudowne, cudowne. Zapowiada się kolejne wspaniałe opowiadanie (: Wspaniały pomysł z tym pamiętnikiem. Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału (: Życzę dużej weny!
OdpowiedzUsuńOoo jesteś Lola super brakowało mi ciebie :)
UsuńJak zobaczyłam 63 komentarze, to aż się przestraszyłam, że jestem tak bardzo w tyle za wszystkimi, więc jeszcze szybciej zabrałam się do czytania. Nie no, moja droga, najulubieńsza Mewo... Powiem ci, że zaczęłaś genialnie. Nie wiem, czy kiedyś czytałam coś pisanego w formie bloga (chyba jednak nie), ale ci powiem, że czyta się to świetnie. Tak jak mówiłaś - lekko i przyjemnie i już zabieram się za rozdział numer dwa. <3
OdpowiedzUsuńSpokojnie, połowa komentarzy jest moja :P
Usuńjestem twoją najulubieńszą mewą? ojejejejej
cieszę się, że czytało ci się lekko i przyjemnie, tak właśnie miało byc i mam nadzieję, że taki styl uda mi się utrzymac do ostatniego wpisu. Pozdrawiam :*
Jakis czas temu dostalam zaproszenie na te strone. Jestem dosc malo mobilna, jezeli chodzi o poruszanie sie po internecie i pisanie czegokolwiek, wiec wybacz mi tak krotki komentarz. Bardzo wciagnela mnie opowiesc. Uwielbiam narracje pierwszoplanowa i na pewno dodam opowiadanie do mojej listy.
OdpowiedzUsuńJedyne czego nie moglam przezyc to porownania do zmierzchu i greya, ale wiesz.. nie wszystko musi mi sie podobac!
Pozdrawiam :)
szczere komentarze są najlepsze, pisz otwarcie co ci się nie podoba, co powinnam poprawic nad czym popracowac :)
UsuńKlara to nawiedzona romantyczka więc wybacz te porównania ;)
jejku, świetnie piszesz! przepraszam za krótki komentarz, ale lecę szybko czytać kolejny post :D
OdpowiedzUsuńpowodzenia w pisaniu!
ps idę się zareklamować w spamowniku :)
No jestem w końcu.
OdpowiedzUsuńWow, też sobie wybrałam porę 2:35 w nocy.... :D uroki spania w dzień :/
W pierwszej chwili też pomyślałam, że to Twój pamiętnik :),
fajny styl pisania, rzadko można spotkać opowiadanie - pamiętnik. I nawet polubiłam Klarę :D
Lecę czytać dalej :*
Witaj, Mewo!
OdpowiedzUsuńJuż dawno miałam zamiar zapoznać się z twoją twórczością, zwłaszcza, że często komentowałaś te same blogi, co ja. I tak sobie pomyślałam: Wydaje się być fajną dziewczyną! Może równie fajnie pisze? I wiesz, co? Myliłam się! Bo ty nie piszesz fajnie. Piszesz genialnie *_*
Dawno nie czytałam opowiadań pisanych w pierwszej osobie. Miła odmiana ;)
I od razu odnalazłam się w twojej bohaterce. Tak, jakbym czytała o siebie - Wiem, trochę dziwnie to brzmi XD Ale także posiadam listę, która u mnie nazywa się listą fikcyjnych przyszłych mężów - i są na niej praktycznie ci sami mężczyźni. No. Plus kilku moich ulubieńców :3
Rozbawił mnie taki drobny fakt. Dzisiaj trafiłam na bloga, gdzie głównym bohaterem był Aleksander - a tak się składa, że mam zamiar nazwać tak swojego syna - a teraz trafiam do ciebie, gdzie jest Klara - a zgadnij co! - zawsze marzyłam, żeby tak córkę nazwać XD Przypadek? Więc tym mnie zupełnie oczarowałaś.
Sarkastyczne usposobienie Klary przypadło mi do gustu. I doskonale ją rozumiem... Też mam problemy przez książki z odnalezieniem chłopaka... My beznadziejne molo-książkowe romantyczki już tak mamy :<
Wydaje mi się, że zgubiłaś miejscami kilka przecinków. Tak to nie wyłapałam jakichś rażących błędów ;)
Miałam nadzieję, że matka okaże się taką totalną wariatką, żyjącą we własnych świecie, pożerającą na obiad kapcie, ale dobrze, że tak nie jest XD Straszna z niej kobieta, ale mogło być gorzej!
Postaram się jak najszybciej nadrobić zaległości. :*
Pozdrawiam i zapraszam do mnie:
nowa-w-hogwarcie.blogspot.com
Kiedy byłam dziś rano jeszcze pod cieplutką kołderką, olśniło mnie, że od dawien dawna miałam się zabrać za pewien blog. No więc ruszyłam w końcu tyłek i przeczytałam pierwszy rozdział.
OdpowiedzUsuńSzczerze Ci powiem, że nie miałam zbyt wielkich oczekiwań co do tego opowiadania - nie przepadam za pamiętnikami (nieee, wcale nie ryczałam bez opamiętania, czytając "Pamiętnik" Sparksa, w ogóle...), bo z reguły przytłacza mnie taki sposób narracji i to ciągłe śledzenie absolutnie każdej myśli bohatera (skakanie z wątkami - najpierw pisze, że jadła na na śniadanie musli, potem o pogodzie, a na koniec chce popełnić samobójstwo - niestety na takie z reguły trafiałam :/).
Jednak przeżyłam kompletny szok, czytając Twoje opowiadanie :o Piszesz niesamowicie!!
Żartobliwe wstawki, nieco sarkastyczne podejście do życia - wszystko to złożyło się na fakt, że poczułam ogromną sympatię do Klary :) Jej przemyślenia na temat życia, także względem jej samej, czyta się szybko i z przyjemnością. Naprawdę mega :D I zazdroszczę talentu :(
Także jak najbardziej zostaję na dłużej! Żałuję, że nie zmotywowałam się do Twojego bloga wcześniej ;)
Lecę nadrabiać dalsze rozdziały (uff, jak dobrze, że tylko 4 - tak, leniuszek ze mnie, bardzo zawalony robotą leniuszek :c).
Pozdrawiam cieplutko, zdolniacho! <3
Tak jest, ja wreszcie przybyłam i czytam, i czytam... I czyta się genialnie!
OdpowiedzUsuńStyl pisania jest cudowny, Klara piszę trochę w taki zabawny, typowo-nietypowy nastolatkowy sposób (jakkolwiek mogłabyś to zrozumieć XD), co bardzo mi się podoba :D
A matka z bułkami to już w ogóle XD
I... I w ogóle wszystko takie idealne ;-;
Dlatego też już lecę dalej, żeby tylko się naczytać jak najwięcej! :)
Hejka :)
OdpowiedzUsuńZostawiłaś u mnie reklamę, więc jestem! Mam zamiar dołączyć do listy stałych czytelników, ale nic jeszcze nie obiecuję. Nie dlatego, że mi się coś nie podoba, skądże! Chodzi o to, że mam straszny natłok nauki :c Będę czytać tyle ile zdołam, musisz mi to jakoś wybaczyć :c
Łaaaaaaa!! Nigdy nie czytałam pamiętnika. NIGDY! Dlatego nie wiem co mam pisać xd Tak w ogóle to pisać do Ciebie, czy do Klary? :D Tutaj się kompletnie gubię. Jestem niedoświadczona w tejże dziedzinie xd
Niemniej jednak, bardzo mi się to podoba. Matka w takim stroju kojarzy mi się tylko z paniami sprzedającymi borówki przy autostradach :x No bo... jak tak można?!
W każdym razie dzisiaj tylko ten rozdział przeczytam. Postaram się wpaść w środku tygodnia :)
Pozdrawiam :*
Klara chcesz być moją psiapsiułą ? *-*
OdpowiedzUsuńMatko jak ty świetnie piszesz !! Genialny pomysł z wirtualnym pamiętnikiem. Jesteś świetna osobą i też kocham książki, mam tak samo wygórowane oczekiwania xD. W końcu ktoś mnie rozumie ! Szkoda ze mieszkasz 150 km ode mnie ;/ jeśli chodzi o tekst to jest napisany jak bardzo dobra książka. Weź ty coś Wydaj ;o jestem fanka i po tym jednym wpisie stwierdzam że uwielbiam twoja osobę. Nie marnuj się na kasie z taką głową tylko idź na jakieś dobre studia. Jeśli nie masz kasy to popracuj i zarób ( ale na takie dobre ) nawet nie wiesz jak bardzo bym chciała mieć twój mózg 😍.
Tak na zakończenie to jeszcze raz zaproponuje ci zostanie moją psiapsiułą i jeszcze raz poproszę cie o wydanie jakiejs książki ( tylko grubej ) bo naprawdę chce przeczytać twoje dzieło.
Pozdrawiam
Kasyczi.blogspot.com
Witam po latach xD
OdpowiedzUsuńJakby nie patrzeć to się od ponad roku "znamy" xD
Historia zupełnie inna niż twój poprzedni blog. Zdziwiłam się najbardziej tym, że zdecydowałaś się pisać w pierwszej osobie, bo tego się nigdy po tobie nie spodziewałam. Co prawda już w NCZ wplatałaś myśli Dominiki, ale myśli, a koncentrowałaś się na opisach, otoczeniu, reakcjach, a tutaj? Tutaj widzę wulkan uczuć, odczuć, nieuzasadnionych i tych uzasadnionych pretensji. Zastanawiam się tylko kiedy ten wulkan buchnie i jakie będą zniszczenia? Jeśli jednak będą to pozostaje wiara, że wszystko się ułoży, bo tak jak w Królu Lwie dwójeczce Simba odgarniał spaloną ziemie i wyrosła tam taka roślinka. Przed Kowu to robił. Nie wiem czy oglądałaś tę bajkę? Jak polecam wszystkim, nie tylko dzieciom.
Na koniec dodam jeszcze, że cieszę się też bardzo, że odbiegłaś od takiego telenowelowego udoskonalania i ulepszania rzeczywistości. Mam cichą nadzieję, że nagle nie przestawisz się o 180 stopni, nie wyślesz Klary na jakąś Majorkę, nie dopiszesz jej przystojniaka, kilku tysi spadku, itd, bo ja naprawdę chciałabym widzieć jak taka młoda dziewczyna, z niskimi ambicjami, ale z głową na karku i buntem w sercu staje na własnych nogach, tak od a do z, bez waty cukrowej.
Pozdrawiam
sie-nie-zdarza.blogspot.com
prawdziwa-legenda.blogspot.com
Jak dawno mnie nie było na bloggerze :o Zajrzałam na Nim ci Zaufam, i widzę że zaczęłaś pisać coś nowego :D Obiecałam sobie solennie, że znajdę jutro trochę czasu i przeczytam chociaż pierwszy rozdział :3 Muszę przyznać, że o tyle o ile wszelkie romanse przychodzą mi z trudem, naprawdę musi mieć ,,to coś", to Nim Ci zaufam naprawdę mi się spodobało. To było jedno z niewielu opowiadań jakie czytałam a nie tylko przelatywałam wzrokiem.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że w najbliższym czasie uda mi się też dać jakąś nową recenzję na bloga c:
Tak w ogóle,miałam ostatnio jakąś wenę na pisanie, ale mam wrażenie że wszystko co napiszę jest bez sensu.Nie mam wymyślonej całej fabuły, nawet niezmiennego pomysłu na wstęp. Słyszałam, że dobrze piszę, ale jak czytam to co spłodziłam to mam wrażenie, że ktoś zaszalał w McDonaldzie i rzygnął tęczą prosto na stronę w Wordzie. Załamka. Jejku, ale nie miałam Ci tu odstawiać gorzkich żali :o Tak czy inaczej, jak przeczytam rozdział dam znać ;)
3maj się ^^
och to ty, no nie wierzę :)
Usuńczekam na wieści od ciebie i pisz, pisz kochana, chciałabym przeczytać coś co wyszło spod twojej ręki ♥♥♥
Witaj! Zacznę od wyglądu, który szczerze mówiąc mnie nie powalił. Brakuje mi jakiegoś nagłówka, czy czegoś w tym stylu. Mimo tego, że na pierwszy rzut oka nie jest to nic specjalnego postanowiłam przeczytać pierwszy rozdział. I bardzo pozytywnie mnie zaskoczyłaś. Opowiadanie porusza kwestie, które dotyczą dużej części nastolatków. Nie chodzi mi tylko o problemy z rodzicami, chociaż muszę przyznać, że Klara ma ich wiele, ale o "znalezienie drugiej połówki pomarańczy". Zainteresowałaś mnie, więc w wolnej chwili przeczytam coś jeszcze ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam ---> http://oceanwkropliwody.blogspot.com
Cześć miło mi cię gościć w moich skromnych progach :)
UsuńWygląd też nie do końca mi się podobał, szukałam czegoś odpowiedniego i moim zdaniem, mam nadzieję, ze je podzielasz teraz jest lepiej, choć przyznam, ze o wiele bardziej zależy mi na tym by treść przypadła ci do gustu. Widzę, ze pierwszy rozdział odebrałaś pozytywnie, jestem ciekawa czy podobnie będzie z kolejnymi. Wyczekuję komentarza i bardzo się cieszę, ze poświęciłaś chwilę mi i mojej historii.
Oczywiście niedługo pojawię się u ciebie ♥♥♥
Na wstępie powiem jedną rzecz, brakowało mi strasznie twojego pisania... to chyba, a raczej na pewno bardzo źle, że na tak długo odstawiłam czytanie, mówiąc za każdym razem, zabiorę się za to, gdy będzie więcej czasu i tak wkoło. Teraz stwierdziłam, że koniec, muszę wcisnąć czytanie twojego bloga miedzy te wszystkie obowiązki, nie mam innego wyjścia, to jest za bardzo piękne i wciągające, by przerwać czytanie. Tak, jak zakochałam się w poprzednim twoim blogu, tak stało się i teraz. Czytając to, wciągałam się z każdą linijką coraz bardziej, moje oczy robiły się coraz szersze a twarz wędrowała coraz bliżej ekranu (nie żeby to ostatnie, było zdrowe dla oczu, ale cóż poradzić, tak działa twój styl pisania... i po prostu wszystko).
OdpowiedzUsuńWróćmy może do początku... bo nie wspomniałam nic o całej szacie bloga, a tak być nie może. To wszystko... wygląda cudnie, przyciąga oko. Jeszcze bardziej zachęciłaś mnie do przeczytania pierwszego rozdziału samym jego tytułem. Stwierdziłam, podręczniki poczekają, pouczę się za chwilę, teraz muszę to przeczytać, nie ma inne opcji. Jak postanowiłam, tak zrobiłam. Najbardziej jestem zachwycona twoim stylem pisarskim. Nic dodać, nic ująć, jest to całkowicie szczera opinia. Moje oczy przeskakiwały tylko z jednej linijki na kolejną. Ten tekst czyta się z tak ogromną płynnością, strasznie mi się to podoba. A, co do samej fabuły i bohaterki. Jestem zainteresowana i zaintrygowana, i zachwycona. Zarys tego wszystkie (jako, że ja dopiero jestem w pierwszym rozdziale, więc za wiele nie mogę na razie powiedzieć) taki ogólny - to wszystko zapowiada się naprawdę dobrze. Forma pisania tego, jako pamiętnik Klary jest naprawdę ciekawa, sprawia, że mogę lepiej się utożsamić z bohaterką, którą polubiłam od razu, z marszu.
Podsumowując, popełniłam wielki błąd, robiąc tak duże zaległości, wręcz niewybaczalny... przecież to jest takie świetne, dlatego nauka niestety musi poczekać jeszcze chwilę, ponieważ od razu biorę się za kolejny rozdział.
Pozdrawiam!
Witam!
OdpowiedzUsuńA ja wpadłam, bo Twój blog poleciła mi Ruda z racji tego iż szukam jakiejś ciekawej obyczajówki. Tak więc wpadłam, zainteresował mnie opis, więc teraz tylko muszę się przekonać, czy zostanę na dłużej. ;)
Mam nadzieję, że nie pogniewasz się, jeśli wypiszę drobne błędy, jeśli jakieś znajdę... :(
"Nie ma to jak znacząc dzień od zaciętej kłótni przy śniadaniu." - "zacząć"
"Obiecałam sobie, że nie zacznę od użalania się nad sobą i moim popieprzonym życiem, a tu proszę pierwsze zdanie i o od razu jak mi źle i niedobrze." - "i to od razu"
Zabrakło akapitu przy "kusząca myśl, ale po głębszym zastanowieniu (...)
Miałam jeszcze chyba dwa-trzy drobne błędy w zapisie dialogów, kwestia dużej litery i przecinków.
Tak poza tym, to muszę powiedzieć, że tak dawno nie czytałam tak przyjemnego i wciągającego stylu. Od pierwszych zdań, urzekłaś mnie i aż wspominam lata młodości, gdy czytałam książki i były równie ciekawie napisane, jak ten rozdział. Wciągnęłam się i z pewnością zajrzę do kolejnych rozdziałów.
Co do fabuły... zwykle mało kiedy pałam sympatią do głównych bohaterek. Klara wydaje mi się być taką zwykłą nastolatką, rówieśniczką, co można pogadać o wszystkim i o niczym. Dobra kumpela, jednak z drugiej, jakoś nie lubię wiecznie zrzędliwych ludzi i tym gadaniu o swojej "złej" matce, ma u mnie nie minus, a wielką krechę. No i... chce się bardziej przekonać, czy jej matka jest naprawdę aż tak zła, że się stroi i chce faceta. Bo jak na razie, nie widzę w tym nic złego. Może trochę przesadza, ubierają się tak do zwykłego spożywczaka, ale czuć, że kobieta jest zdesperowana i potrzebuje męskiego ramienia. To nic złego, to naturalne i poniekąd wiem, jak to jest. Po prostu marzy by mieć jeszcze kogoś w życiu. Czuje się samotna i Klara powinna to zrozumieć. Nie jest w końcu małą dziewczynką. Jeszcze nie jestem pewna, czy nastolatka jest pewna siebie czy może zbyt pewna siebie. Bo od tego będzie zależało, czy ją polubię czy nie. Na razie jest mi neutralna/obojętna. xD Jeśli chodzi o Bartka... facet nie tylko powinien otworzyć jej drzwi, co jeszcze powinien iść po nią do jej drzwi i stamtąd ją "odebrać/zabrać". Przynajmniej na pierwszej randce powinien zachować się jak dżentelmen, ale cóż... teraz to się już chyba nie liczy. Dobrze, że jeszcze nie powiedział "wsiadaj maleńka", czy "niezła z ciebie dupeczka"... Wtedy strzeliłabym takiemu w twarz i wróciła do domu. No, w zasadzie Klara dała mu w twarz, za co gratki dla nastolatki! Myślał, że złowił "lasię" i może sobie pozwolić na więcej... taaa... figa z makiem!
Mam nadzieję, że historia się rozwinie i będzie z rozdziału na rozdział coraz ciekawsza. Twój styl mnie urzekł, więc lecę czytać dalej! :)
Pozdrawiam!
Na początku musze odnieść się do tytuły rozdziału, bo on wydaje mi się tak genialny xD Naprawdę, jak tak patrzę na niektórych, to stwierdzam wręcz, że człowiek jest jednym z tych dzieł Boga, z których nie powinien być szczególnie dumny :/
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału, to chyba pierwszy raz od bardzo dawna natrafiam na bloga pisanego w tak luźniej formie. W sensie, Klara nie stara się używać jakiegoś kwiecistego słownictwa, jest prosta, bardzo naturalna i wcale nie odczuwa się przez to długości rozdziału (przynajmniej w tym tak było) nie rozumiem jeszcze do końca, czemu tak bardzo nienawidzi swojej matki, przecież nie pije ani jej nie bije (a przynajmniej na razie o tym nie było). Ogólnie zazdroszczę, że bez większych przygotowań tak dobrze poradziła sobie z maturą i na jej miejscu jednak zastanowiłabym się, czy nie wykorzystać tego i nie złożyć podania na jakąś uczelnię. Choćby dla zdobycia papierka.
Jestem też ciekawa, jak sobie poradzi z tymi rozmowami kwalifikacyjnymi, więc lecę do dwójki :D
PS. Wybacz, jeśli moje komentarze czasem będą chaotyczne lub krótkie, ale nie zawsze mam czas żeby zostawiać coś dłuższego, zwłaszcza jeśli mam sporo do nadrobienia. A za streszczeniami nie przepadam :P
[Uwaga, bo zasypuję Cię falą szesnastu komentarzy na raz, które zajęły mi prawie dziesięć stron w Wordzie. Droga mewo, pijemy meliskę i czytamy :)]
OdpowiedzUsuńW końcu dotarłam, po takim czasie, że aż wstyd. Dawno niczego pamiętnikowego nie czytałam, więc jak dla mnie bardzo fajnie, miła odmiana po dłuższym czasie. Klara jest takim wulkanem emocji, że miałam momentami wrażenie, że mi monitor wybuchnie i twarz pokaleczy. Od razu ją jakoś polubiłam, mimo, że na taką zadehadowaną „wygląda”.
Cieszy mnie, że Klara nie jest rozpuszczoną smarkulą, w którą mamusia i tatuś pakują kasę częściej niż jedzenie, nie mieszka w willi z basenem i nie jest próżna. Czytanie o zwykłych ludziach jest łatwiejsze i przyjemniejsze, niewyidealizowane.
Co do randek, to bardzo dobrze, że Bartek został odprawiony z wiązanką. Klara może i ma poprzeczkę ustawioną zbyt wysoko, ale mimo wszystko, jakieś normy trzeba spełniać, a Bartkowi do dolnej granicy normy mil świetlnych brakuje.
Ciekawa jestem ojca, bo jak o nim przeczytałam, to od razu powiązałam kopertę z „o treści” właśnie z nim. Ale moje spekulacje zazwyczaj są zupełnie nietrafne, więc się nie nakręcam.
Co do Klary i jej matki, na razie nic nie będę mówiła, bo Klara wspomniała, że to kropla w morzu tego, co mamusia potrafi(mimo, że teraz, to Klare bardziej bym w tą złą ubierała). W końcu Klara bez powodu by się do niej w ten sposób nie zwracała, prawda? Coś więc być na rzeczy musi, a co, to się może przekonam w następnym, do którego właśnie lecę. :)