piątek, 7 sierpnia 2015

3. Ja wezmę klej i posklejam serce, ty weź kredki i dorysuj mu uśmiech.

... gdyby to było takie proste.

         Mieliście tak kiedyś, że z pozoru błaha i nic nieznacząca rzecz bądź sytuacja sprawiła, że w jednej sekundzie zaparło wam dech w piersiach i jedyne o czym marzyliście to by zamknąć się w swoim pokoju, wczołgać do łóżka, szczelnie okryć kołdrą i najpierw wypłakać wszystkie możliwe łzy a potem zasnąć i już nigdy się nie obudzić?
         Ja właśnie mam tak w tej chwili. Boże, czy wszystkie moje wpisy będą tak wyglądać? Ciągłe narzekanie, marudzenie, użalanie się! Sama siebie już mam dość, a przecież to nie moja wina, że wpadłam w jakieś cholerne bajoro i nie mogę dopłynąć na brzeg. Prawda?
         Nic nie wskazywało na to, że dzisiejszy dzień okaże się punktem zwrotnym w moim życiu. Wszystko było jak zwykle, wstałam rano w parszywym humorze obudzona głośnymi krzykami i wesołymi piskami, bawiących się na placu zabaw dzieci. Mama siedziała w kuchni na parapecie, jak jakaś przerośnięta sikorka i trajkotała do słuchawki, urządzając sobie sextelefon z mogę się założyć kolejnym, tym razem już na pewno ostatnim księciem na białym koniu, poznanym na jakimś portalu randkowym. Nie żebym podsłuchiwała czy coś, jej życie prywatne raczej mało mnie interesuje, ale nie sposób było nie słyszeć, kiedy dwa kroki od niej robiłam sobie śniadanie.  
         – Tak Mareczku, z przyjemnością pójdę dziś z tobą na kolację... – szczebiotała do słuchawki, nawijając na palec lśniący kosmyk świeżo ufarbowanych włosów. – Szampan i truskawki w czekoladzie? Wiesz, że nie odmówię... Nie, nie musimy się spieszyć, dzieci mi nie płaczą... – roześmiała się, rzucając w moją stronę pełne politowania spojrzenie – Spokojnie, o północy nie zmienię się w Kopciuszka, więc jak najbardziej możemy zaszaleć... W takim razie do zobaczenia, Marku. – uśmiechnęła się szeroko i zeskoczyła z parapetu, odkładając telefon na stół.
         – O Klareczko, wstałaś już? Mam nadzieję, że cię nie obudziłam. Marek akurat był w drodze na jakąś bardzo ważną konferencję i słabo mnie słyszał, musiałam krzyczeć do słuchawki i...
         – Sama wstałam – burknęłam, nie mogąc znieść jej podniecenia i zafascynowania szanownym panem Markiem.
         – Masz jakieś plany na wieczór? – zapytała i nie dając mi czasu na odpowiedź rzuciła jakby od niechcenia, choć mało nie pękła z radości i niemalże dumy. – Bo ja dziś wychodzę, to znaczy Marek zabiera mnie swoim Porsche za miasto na kolację do jakiejś góralskiej chaty. Nigdy tam nie byłam, ale on jest tym miejscem zauroczony i chciał mi je pokazać... Wiesz, to już na pewno ten jedyny.
         – Tak jak Adam, Krzysztof, Grzegorz, Tadeusz – zaczęłam wyliczać na palcach, przypominając sobie „jedynych‟ i „innych niż wszyscy‟ mężczyzn, z którymi umawiała się moja matka. – A potem Jarek, Darek, Janek, jeszcze jeden Grzegorz, później... czekaj, jak mu tam było? Przypomnij mi, proszę.
         – Jurek, no i co z tego? Marek jest zupełnie...
        – Tak, wiem, Marek jest zupełnie inny od wszystkich, już to przerabiałyśmy nieskończoną ilość razy i zapewniam cię, że i tym razem będzie jak zwykle. Zabierze cię kilka razy na kolację, zabawi się z tobą, przeleci cię, a jak mu się znudzi to kopnie cię w tyłek i tyle będzie z twojej wielkiej miłości.
         – Klaro, nie pozwalam ci w ten sposób odzywać się do matki! – podparła się pod boki, mierząc mnie gniewnym spojrzeniem.
         – Do matki? Nie bądź śmieszna. Widzę, że kompletnie nie rozumiesz definicji tego słowa, więc pozwól, że ci wyjaśnię. Matka to nie tylko osoba, która cię urodziła, ale przede wszystkim...
     Wzdrygnęłam się, słysząc głośny dźwięk dzwonka do drzwi. Z rezygnacją wypuściłam powietrze i nie kryjąc złości przewróciłam oczami, układając usta w wąską linię. Kolejna okazja na wygarnięcie matce co o niej myślę przepadła, choć teraz, tak z perspektywy czasu myślę sobie, że może to i lepiej, szkoda moich nerwów, takie typy kobiet jak ona niestety ale się nie zmieniają, więc nie ma sensu strzępić sobie język i narażać na szwank moje i tak już mocno doświadczane serce.
         Nie kryłam zdziwienia kiedy przed drzwiami zobaczyłam listonosza, ubranego w granatowy garnitur z dużą skórzana torbą przewieszoną przez ramię.
         – Pani Klara Jońska? – zapytał starszy mężczyzna, uśmiechając się do mnie spod siwych, nieco zbyt długich wąsów, śmiesznie wywiniętych w górę przy końcach. Wiecie co mi od razu przyszło na myśl? Jeśli chciałby zmienić pracę hrabina z Diana&Japan przyjęłaby go z otwartymi ramionami.
        –  Tak – odpowiedziałam, starając się odpędzić sprzed oczu obraz pana listonosza ubranego w elegancki frak, luźne spodnie na kant z nogawkami wpuszczonymi w wysokie buty z cholewami do kolan, oraz czarny kapelusz  skrzętnie ukrywający jego łysinę.
         – Proszę tu pokwitować.
         – A co to takiego? – zapytałam, podpisując się we wskazanym miejscu.
       – A bo ja wiem? Jakiś list. – wzruszył ramionami, grzebiąc w niezliczonej ilości kopert, które mało nie wysypywały się z przepastnej torby.
         – List? – oparłam się o futrynę, czując że tracę równowagę a wszystko wokół mnie razem z panem listonoszem, szafką na buty stojącą w korytarzu i kwietnikiem na klatce schodowej wiruje i gubi ostrość, pogrążając się w czerni.
         Mimo, że jeszcze nie wiedziałam od kogo jest ten list ani jakie informacje zawiera czułam, po prostu czułam, że nie przyniesie nic dobrego. Modliłam się w duchu, żeby stał się cud i okazało się, że to jakaś pomyłka, ale jak zobaczyłam wyblakłą, wyglądającą na cholernie starą kopertę dotarło do mnie, że to się dzieje naprawdę i nie mogę zrobić nic innego, jak tylko stawić temu czoła.
         Pewnie się zastanawiacie skąd to przerażenie. Zacznijmy od tego, że jedną z moich wad, których szczerze nie znoszę, ale usilnie pracuję nad sobą, żeby się jej wyzbyć jest wrodzone panikarstwo. Nie będę się nad tym rozwodzić, bo to temat rzeka, a nie mam aż tyle czasu, żeby o tym pisać, a wy pewnie nie macie ani tyle czasu ani tym bardziej ochoty tego czytać.            
          Druga sprawa. Pomyślcie ile razy dostaliście list adresowany do rąk własnych. Nie mówię tu o ponagleniach z banku odnośnie opóźnień w spłatach kredytu czy rachunkach za prąd, ale taki prawdziwy list, napisany odręcznie ze znaczkiem i stempelkiem z poczty. Ja nigdy, dlatego tak bardzo się przeraziłam, kiedy spojrzałam na kopertę a tam koślawymi literami było napisane moje imię i nazwisko oraz adres zamieszkania.
            – Dzi... Dziękuję – wychrypiałam.
       – Uszanowanie – skinął głową i pospiesznym krokiem zszedł po schodach, a stukot jego czarnych lakierków rozszedł się po pustej klatce,  niszcząc idealną ciszę.
     Stałam nieruchomo przez dłuższą chwilę, wpatrując się w pożółkły papier, znaczek przedstawiający Dworek w Żelazowej Woli oraz stempel poczty w Stodolnej z przedwczorajszą datą.
           – Stodolna – jęknęłam do siebie, łapiąc się za serce – Babcia Róża.
           – Co mówiłaś, Klareczko? – doszedł mnie piskliwy głos mamy, dobiegający z kuchni.
        – Nic – krzyknęłam głośniej niż zamierzałam i pobiegłam do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi na klucz.
         Usiadłam na łóżku i przez dobrych kilka minut wpatrywałam się w kopertę, próbując opanować rozszalałe serce, które mało nie wyskoczyło mi z klatki piersiowej. Gdybym w tamtym momencie zmierzyła sobie ciśnienie, uwierzcie, że z miejsca trafiłabym do Księgi Rekordów Guinnessa, jako osoba z największym dotąd odnotowanym pomiarem. Drżącymi dłońmi przetarłam załzawione oczy, wzięłam dwa głębokie wdechy i wiedząc, że lepszy moment nie nadejdzie, rozerwałam kopertę.
         Wraz z czarno-białym zdjęciem, na którym Babcia Róża siedziała na ławce przed domem trzymając mnie na kolanach z koperty wypadł niewielki kluczyk pokryty rdzą oraz prostokątna wizytówka z numerem telefonu do pana Szymona.
         – Kim do jasnej cholery jest pan Szymon?– szepnęłam do siebie i zbierając w sobie resztki odwagi sięgnęłam po złożoną kartkę pięknie zdobionej papeterii. – To się nie dzieje naprawdę. – zwilżyłam językiem spierzchnięte wargi i mrugając kilka razy by pozbyć się łez zaczęłam czytać.
         Chciałam wam opowiedzieć o tym co było napisane w liście, ale jakoś nie potrafiłam, kasowałam każde słowo, nim jeszcze zdążyłam je w pełni wystukać na klawiaturze. Dlatego postanowiłam, że po prostu go tutaj wkleję, a każdy kto odwiedzi mój wirtualny pamiętnik będzie mógł przeczytać ostatnie słowa mojej babci i mam nadzieję wzruszyć się tak mocno jak ja.     
         Po przeczytaniu tego listu siedziałam na łóżku dobre dwie godziny i wyłam jak bóbr, zanosząc się w głos i z trudem łapiąc oddech. Nic nie było mnie w stanie uspokoić, nawet ostatnia prośba babci, bym nie rozpaczała i jej przekonywanie, że wszystko jest w porządku. Nie, wcale nie jest w porządku! I nigdy już nie będzie. Śmierci przecież nie można cofnąć czy odwołać. Śmierć to ostateczność. Koniec. Kropka.
         Biedna babcia, jest mi jej tak cholernie żal, że nawet nie potrafię wyrazić tego słowami. Napisała ten list trzy lata temu, kilka chwil przed tym jak po raz ostatni zamknęła drzwi swojego domu w Stodolnej i pod opieką pani Stasi zamieszkała w Domu Spokojnej Starości. Najgorzej zabolało mnie pierwsze zdanie. „Skoro czytasz ten list, dwie rzeczy są pewne, jesteś już pełnoletnia, a mnie nie ma już wśród żywych...‟ Nawet najgorszemu wrogowi nie życzę znaleźć się w takiej sytuacji. Dowiedzieć się o śmierci osoby, którą w dzieciństwie kochało się nad życie i to jeszcze w taki sposób... Brak mi słów.
             Czy w takim razie ten list wysłał pan Szymon? Czy może pani Stasia?
             Niczego już nie rozumiem.
         Gdybym wiedziała, że coś takiego mnie spotka, jakoś bym się na to psychicznie nastawiła. Boże co ja gadam? Jak niby miałabym się na to nastawić? Na takie wiadomości nie da się przygotować, one po prostu spadają na nas jak grom z jasnego nieba, a nam nie pozostaje nic innego, jak jakoś to przeżyć.
         Babcia pisze, że chorowała i potrzebowała opieki, dlaczego mnie przy niej nie było. Przecież ja i mama byłyśmy jej jedyną rodziną. Po tym jak pochowała swoje jedyne dziecko miała tylko nas. Chyba nigdy sobie tego nie wybaczę. Mam nadzieję, że w Domu Starców miała  dobrą opiekę i że nie umierała w samotności ani w męczarniach.
         Boże, chyba sama wolałabym umrzeć niż przeżywać takie piekło i nie móc nic zrobić, żeby cofnąć czas i naprawić wszystkie błędy. A było ich naprawdę sporo z mojej strony. Te wyrzuty sumienia są odpowiednią karą za moją obojętność przez taki szmat czasu, kiedy babcia mnie naprawdę potrzebowała.
         Ostatni raz widziałam ją na pogrzebie ojca, dwanaście lat temu. Potem nasz kontakt po prostu się urwał. Ani razu nie zadzwoniła, nawet w moje urodziny by złożyć mi życzenia, a ja przestałam robić dla niej laurki z okazji Dnia Babci. Byłam siedmioletnim, naiwnym dzieckiem, któremu można było wmówić wszystko nawet to, że babcia nie jest zdrowa psychicznie, że o mnie zapomniała i że już mnie nie kocha tak jak kiedyś. Co w takiej sytuacji może zrobić mała dziewczynka? Nic, tylko ślepo wierzyć mamie a potem najzwyczajniej w świecie zapomnieć, o tym że istnieje ktoś taki jak Babcia Róża.
         Nie chcę się usprawiedliwiać, bo przecież kiedy dorosłam mogłam do niej napisać, w końcu znałam na pamięć jej adres i pamiętam go do dziś, albo po prostu wsiąść w pociąg i ją odwiedzić, przecież doskonale wiedziałam gdzie mieszka, spędzałam u niej każde wakacje dokąd żył tata, i mimo to że byłam wtedy smarkulą nawet teraz po tak długim czasie trafiłabym do niej z zamkniętymi oczami.
         Czemu tego nie zrobiłam? Nie wiem, ale chyba  z żalu, że tak po prostu o mnie zapomniała, że nie dzwoniła, nie pisała. Nie potrafiłam jej wybaczyć, że dopuściła do tego, bym razem z tatą straciła również ją, drugą najważniejszą osobę w moim życiu.
         A teraz jej już nie ma i jest za późno, żeby powiedzieć, że nigdy nie przestałam jej kochać, mimo że tyle razy przeklinałam ją w myślach.
Żałuję tego co się stało, ale co mogę zrobić? Czasu nie cofnę, chociaż nie marzę w tej chwili o niczym innym. Zmarnowałam tyle lat bocząc się na nią a teraz oddałabym wszystko, żeby móc ją zobaczyć choć na chwilę i powiedzieć jej jak bardzo za nią tęsknię.
         Przepraszam, ledwie udało mi się zapanować nad łzami, a znów zaczynam się rozklejać. Muszę się uspokoić, bo jeszcze chwila a przypłacę to zawałem serca.
         No i jakby tego wszystkiego było mało jest jeszcze ten klucz. Babcia dała mi w prezencie swój dom, a ja zamiast się cieszyć z tak wspaniałego podarunku jestem tym przerażona.
Zupełnie nie wiem co mam robić, a świadomość, że muszę podjąć jakąś decyzję kompletnie mnie paraliżuje. Nie mogę go sprzedać, sumienie by mnie zamęczyło, gdybym to zrobiła. To dom babci, spędziła w nim większość swojego życia, każdy kąt jest nią do cna przesiąknięty, poza tym mój tato w nim dorastał a ja spędzałam tam najlepsze wakacje w swoim życiu, robiąc razem z babcią powidła, pieląc grządki czy bawiąc się w chowanego z dziećmi sąsiadów. Przy takich wakacjach na wsi, kiedy wracało się do domu brudnym i zmęczonym, ale cholernie szczęśliwym, wycieczki do Egiptu czy Rzymu, które fundowała mi potem mama to żadna frajda.
         Zamieszkać w nim też nie mogę. Nie, zupełnie sobie tego nie wyobrażam. Jeszcze do niedawna sądziłam, że moja wyobraźnia nie zna granic, że z powodzeniem mogłabym pisać książki fantasy, a tu proszę, właśnie odkryłam jej granice.
         Ja i życie w malutkiej wioseczce zabitej dechami? Nawet nie jestem pewna czy liczy sobie trzystu mieszkańców. Nie, to bardzo niebezpieczne połączenie. Co niby miałabym tam robić?
         – Klaruś, możesz tu na chwilkę przyjść? – z zamyślenia wyrwał mnie piskliwy głos mamy, dobiegający z jej sypialni.
         – Już – burknęłam, chowając kopertę i całą jej zawartość pod poduszkę. Nie chciałam, żeby mama cokolwiek o tym wiedziała. Ona od początku nie znosiła babci więc uznałam, że nie mam obowiązku mówić jej o liście.
            – Co chciałaś? – stanęłam w progu przyglądając się mamie, krzątającej się po swoim małym pokoju, w którym mieściło się jedynie łóżko, szafa, zajmująca większą część powierzchni oraz niewielka komoda, stojąca pod oknem.
            – Tą? – zapytała przykładając do siebie czarną lateksową sukienkę, która z trudem zakrywała jej szanowne cztery litery – Czy tą?
            – Żadną – burknęłam, przyglądając się drugiej propozycji, którą była zwiewna, wiązana na szyi, beżowa sukienka, sięgająca samej ziemi z ogromnym dekoltem, który kończył się gdzieś w okolicach pępka a plecy były zupełnie odkryte.
         – Znowu zaczynasz? Proszę cię Klara, zamiast ciągle mi zazdrościć i strzelać fochy, sama powinnaś zarejestrować się na jakimś portalu randkowych i nareszcie zacząć się umawiać. Na co ty czekasz? Lata lecą, młodsza już nie będziesz.
         – Mamo, dla twoich wiadomości, mam dopiero dziewiętnaście lat i...
         – i nigdy nie miałam prawdziwego chłopaka. – weszła mi w słowo i dokończyła za mnie zdanie, nieudolnie naśladując mój głos – Klara, na jakim świecie ty żyjesz? Ja w twoim wieku już się umawiałam z chłopakami, jeździliśmy pod namioty, na dyskoteki. Rozumiesz, co mam na myśli, prawda?
         – Tak mamo, chcesz mi powiedzieć, że będąc w moim wieku już dawno zapomniałaś co to dziewictwo.
         – Co cię ugryzło? Nie poznaję cię ostatnimi czasy, nawet nie można z tobą normalnie porozmawiać. – syknęła, przyglądając się badawczym spojrzeniem sukienkom, które rozłożyła przed sobą na łóżku.    
         – To jest dla ciebie normalna rozmowa?! Powinni cię zamknąć w pokoju bez klamek! – krzyknęłam na całe gardło, dając upust buzującej we mnie złości.
         Wpadłam do swojego pokoju jak przeciąg i pierwsze co zrobiłam, to weszłam na stronę PKP i sprawdziłam, o której godzinie odjeżdża najbliższy pociąg do Stodolnej. Piętnasta trzydzieści trzy. Spojrzałam na zegarek, zostały mi niecałe trzy godziny. To stanowczo zbyt mało czasu by podjąć tak ważną decyzję. Siedziałam jak na szpilkach uderzając palcami o blat biurka. Im dłużej o tym myślałam tym bardziej ten pomysł wydawał mi się niedorzeczny.
Powinnam to wszystko zaplanować, przemyśleć na spokojnie, bez pośpiechu.
         – Chcesz coś ze sklepu? – mama lekko uchyliła drzwi, wpuszczając do mojego pokoju smród spalonego mięsa.
         – Nie, dzięki – burknęłam, nawet nie odwracając się w jej stronę.
         – Idę do kosmetyczki – mimo braku zainteresowania z mojej strony weszła do środka i oparła się biodrami o biurko, przy którym siedziałam. Nawet we własnym domu nie można mieć chwili spokoju. – Muszę dziś wieczorem wyglądać jak milion dolców, tylko nie mogę się zdecydować, czy wybrać jakieś neonowe wzorki na tipsach czy coś bardziej stonowanego.
         – Mamo, naprawdę mnie to nie obchodzi – przewróciłam oczami zastanawiając się ile dziewczyn w moim wieku ma podobne problemy i czy w ogóle uważają to za problem. Może niektórym taka mamo-kumpela odpowiada? Może to ja jestem jakimś wybrykiem natury? – A w ogóle to co tu tak cuchnie?
         – Co? A tak, przez to moje niezdecydowanie w kwestii odpowiedniej sukienki na dzisiejszą randkę spalił mi się kurczak. Jak będę wracać od pani Ewy to kupię coś po drodze. Albo nie – klasnęła w dłonie i poderwała się z miejsca – zrobimy sobie dzisiaj babskie popołudnie. Zamówimy pizze i obejrzymy jakiś ckliwy romans!  Co ty na to?
         – Już nie mogę się doczekać – jęknęłam.
         – No to pa kochanie – zaświergotała wesoło i przeskakując z nogi na nogę wybiegła z mojego pokoju. – Będę za jakieś dwie, góra trzy godziny. – krzyknęła z korytarza po czym głośno zatrzasnęła za sobą drzwi wyjściowe.
         – Nareszcie cisza i spokój – odetchnęłam głośno i opadłam na łóżko, wtapiając twarz w miękką pościel.
         Myśli o liście, który kilka godzin temu przyniósł mi listonosz nie dawały mi spokoju. Ciągle miałam w głowie ostatnie słowa babci. "Przyjmij ode mnie mój dom w Stodolnej i zrób z nim co uważasz za słuszne". Tylko skąd ja mam niby wiedzieć co jest słuszne?
          Zerwałam się z łóżka i stwierdziłam, że nie dam rady rozwiązać tego problemu bez wyżycia się w kuchni przy pieczeniu jakiegoś wymyślnego ciasta.
           To mój niezawodny sposób na problemy spędzające sen z powiek. Zawsze działa.
         Wiem, że to śmieszne, ale naprawdę najlepiej mi się myśli, trzymając mikser w ręce i ubijając składniki w jednolitą masę.




        Jechać albo nie jechać, oto jest pytanie
          
   

44 komentarze:

  1. Jestem! I to na bierzaco!
    Klara moim zdaniem jest dosc wyjatkowa, ale brakuje jej kregoslupa. Jej matka ma jednak troche racji - ma 19 lat i zachowuje sie odrobine jak Hazel z "Gwiazd naszych wina". Pomimo tego polubilam ja i czekam na kolejne opisy jej przygod.
    Pozdrawiam!!
    P.S Nie zwracaj uwagi na bledy. Pisze z telefonu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że jesteś na bieżąco :)
      Tak, Klara jest wyjatkowa, trzeba jej to przyznac, ma swój świat, z którym troche sobie nie radzi, szarpie się i ciągnie, a efekty sa jakie są, a raczej ich nie ma. Nie zazdroszczę jej, ja na jej miejscu bym oszalała!
      Dobrze, że ją polubiłaś, porównanie do Hazel trochę mnie zaskoczyło, ale po dłuższym namysle, faktycznie mają kilka wspólnych cech :p

      Usuń
  2. Hejka. Zacznę na wstępie, że znalazłam odpowiedź na nurtujące mnie pytanie: W jakim filmie Casas był w towarzystwie takiej pięknej aktorki? Oczywiście, że mowa tu o "Tylko Ciebie chcę"!
    Przykro, że dowiedziała się o śmierci babci w taki sposób. Według mnie dobrym pomysłem było tutaj wstawienie listu ;) Myślę jednak, że dobrze by jej zrobiło, gdyby pojechała do Stodolnej, obejrzała dom - pewnie wtedy łatwiej byłoby podjąć jej decyzję. W końcu nikt nie każe jej tam zostać.
    Nie wiem czy widziałaś, ale dodałam nowy rozdział na "Back from Los Angeles" (dałam link do spamownika, bo przypuszczam, że linku już nikt nie pamięta ;) ). Mam nadzieję, że zajrzysz, bo zależy mi na Twoim zdaniu.
    Pomóż mi odpowiedzieć na nurtujące mnie od dłuższego czasu pytanie, a mianowicie, do kogo kierować pytanie - do Ciebie czy Klary? Nie wiem co mam myśleć na ten temat.
    Pozdrawiam i ściskam bardzo mocno. Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to "Tylko ciebie chcę" jeśli już mowa o filmie to naprawdę chciałam, żeby był z nią a nie z Babi z pierwszej części :)
      Tak widziałam, ze dodałaś nowy rozdział nawet napisałam ci komentarz w spamowniku, że zajrzę jak się uwolnię od kuzyna, już poszedł więc zaraz wskakuję do wanny, potem kolacja i biorę się za czytanie :)
      Oczywiście skomentuję, możesz na mnie liczyc :p

      Możesz pytac o co chcesz i kogo chcesz ;*

      Usuń
    2. Rzeczywiście napisałaś... przepraszam, ostatnio w ogóle nie zaglądam do spamu. Prawdę powiedziawszy przed chwilą zobaczyłam i tak naprawdę nic nie ma - jestem ze wszystkim na bieżąco. Ja też wolałam, żeby był z Gin. Babi (nie wiem dlaczego) w pierwszej części strasznie mnie denerwowała, ale w drugiej części strasznie się zmieniła. Ale niech sobie wiedzie szczęśliwe życie z tym swoim Romeo, a nasza Gin ze swoim i niech wszyscy żyją długo i szczęśliwie :)

      Usuń
  3. Ja także na chwilę oderwałam się od kuzyna, który odpoczywa po wypadzie na plac zabaw ^^
    Nie wiem, co mam skomentować. Wszystko już chyba oceniłam. Ciekawy zabieg z wstawieniem listu.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zajrzę do ciebie jutro, już powoli padam na ryjek, a kurczę rano idę do pracy, niestety :(

      Usuń
  4. Dzisiejszy post mnie zaskoczył. Tak po prostu. Zupełnie nie tego się spodziewałam. Myślałam, że dalej będzie szukać pracy, wpadnie na tego przystojnego barmana przypadkiem na ulicy (pamiętam, że on ją wołał, ale nie zwróciła na niego uwagi) albo nie, nie mam innej propozycji. W sumie to się cieszę, że poszło nie po mojej myśli, bo wolę być nieświadoma tego, co się wydarzy w następnych rozdziałach. No, tutaj może wpisach. :D
    Jednakże zgadzam się z poprzedniczką i uważam, że Klara powinna tam pojechać. Fakt, sprawdzała autobus, ale wolała jednak upiec ciasto (wcale przez Was nie mam na nie ochoty:/ najlepiej serniczek na zimno, bez rodzynek, oczywiście). Może się zdecyduje. Szczerze mówiąc to najbardziej ją widzę, jak sprzedaje ten domek. Zamieszkać tam? Nie, sama przecież napisała. A zostawić i płacić czynsze za puste mieszkanie (bo się płaci, prawda? XD) jest troszkę bez sensu. Przynajmniej dla mnie.
    Ja zmykam.
    Pozdrawiam, karmeeleq.:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj ten list mocno namieszał w życiu Klary, oby pieczenie ciasta pomogło jej w podjęciu słusznej decyzji :)
      Cieszę się, ze udało mi się czymś cie zaskoczyc, pozdrawiam serdecznie :*

      Usuń
  5. Uuuuuuuuwielbiam to opowiadanie :D
    Klara jest cudowna :D
    Podoba mi się forma opowiadania - taki pamiętnikowy, szczery i bardzo osobisty...*-*
    Jasne, że pojedzie!!! Sorry, ale przed przeznaczeniem się nie ucieknie :P

    Ok, teraz ide spac, bo zarywam nocke XD Dobranoc :*

    Dużo weny i żelków życzę
    Żelcio

    Ps. Zapraszam do glosowania u mnie - wszystko w najnowszym poście ;) sunterstory.blogspot.com

    Pps. Zapraszam również na
    zelciostyleforfun.blogspot.com
    Już jutro recenzja "Małego Księcia" - najnowszego filmu animowanego ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślisz, że pojedzie? Ja też tak myślę :)
      jutro, tz dzisiaj rano jak juz wstanę to do ciebie zajrzę żeluśku :*

      Usuń
    2. Hejka :)
      Tak tylko piszę, w dwóch sprawach:
      1) Kiedy, kiedy, kieeedy następny rozdział, bo zapomniałam zapytać ;)
      2) Na Sunterze publikuję krótkie opowiadanko "Le Monde des Morts: z myśli Marie" ---> zapraszam serdecznie :)

      Usuń
  6. To smutne dowiedzieć się o śmierci kogoś bliskiego i to w taki sposób. I jeszcze to zamęczanie się myślami typu: ,,Mogłam zrobić coś inaczej", eh...
    Szczerze to myślałam jak ktoś przede mną - że będzie to jakiś lekki rozdział z motywem przewodnim ,,Uroczy barman", a tu bum! Jestem ciekawa co zrobi Klara. W sumie takie szybkie pojechanie tam za te trzy godziny to nie aż taki zły pomysł. Może patrząc na dom łatwiej byłoby jej podjąć jakąś decyzję.
    No dobra, już nie zanudzam.
    Pozdrawiam i życzę weny! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, no i jeszcze zapraszam do mnie na nowe opowiadanie. ^^
      http://me--and--my--stories.blogspot.com/

      Usuń
    2. nie zanudzasz!!! ;0
      to fakt dostac taki list i się nie poryczec i nie zadręczac? Ja bym wyła tak jak i ona :)
      Cieszę się, że udało mi się troszkę cię wywieść w pole :) zajrzę jutro do ciebie, teraz póki co uciekam :*

      Usuń
  7. Po pierwsze to wkradło się trochę błędów, było dużo brakujących przecinków, niektóre słowa były poprzekręcane. I taka uwaga:
    " A bo ja wiem? Jakiś list. – wzruszył ramionami [...]"
    Powinno być:
    "A bo ja wiem? Jakiś list. - Wzruszył ramionami."
    Skoro na końcu zdania jest kropka to oczywiście kolejne zaczynami z dużej litery. :)
    Klara jest strasznie znerwicowana, właściwie nie rozumiem, dlaczego wszystko aż tak przeżywa. Rozumiem, że jest wstrząśnięta śmiercią babci i tym, że jej matka wmówiła jej, że babcia już jej nie kocha, a one nie powinny utrzymywać z nią kontaktu. Jasne, spędziła u niej najlepsze lata swojego dzieciństwa, a teraz okazuje się, że babcia była sama w domu starców. Btw, "dom spokojnej starości" piszemy z małych liter, to nie jest nazwa własna. Rozumiem, że nie wie, co zrobić z domem i to zaprząta jej myśli.
    Ale nie rozumiem dlaczego ryczy jak nienormalna i jest taka opryskliwa w stosunku do matki. Dobrze, jej mamusia robi z siebie zwykłą panią lekkich obyczajów, ale jest dorosła, może być plastikiem z portalu randkowego, jeśli tak jej się to podoba. A poza tym widać, że mimo wszystko chciałaby mieć jakiś kontakt z córką. A Klara tylko burczy, krzyczy i ją obraża. Naprawdę, nie rozumiem jej zachowanie, czasami mam wrażenie, że ma nerwicę. Takie zachowanie trąci brakiem realizmu.
    Piszesz o takich całkowicie ludzkich sprawach. Nie ma jakichś morderstw, wszystkie jest zwyczajne. Podoba mi się to, to coś nowego w blogosferze. Normalne problemy, bez wilkołaków i Harry'ego Pottera. Jestem ciekawa, jak Klara rozwiąże problem tego domku.
    Pozdrawiam cię serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byc może z interpunkcją zawsze miałam problemy, to moja pięta Achillesa, niestety.
      A ja Klarę rozumiem, może faktycznie troszkę za bardzo to przeżywa, ale cóż taka już jest, ja bym chyba podobnie reagowała.
      Kolejny wpis sporo wyjaśni, ale oczywiscie nie wszystko, nie, nie, nie :0
      Pozdrawiam serdecznie i dziękuje pięknie za komentarz :*

      Usuń
  8. Witaj, a oto i kolejny świetny rozdział. Bardzo mi się podobał i ciekawił. Ta, ja nie mam ochoty paść na łóżko czasem i płakać, ja to po prostu robię. Zaskakujący list od babci, ciekawie, ciekawie też bym chciała taki spadek. No ale wiem jak to jest stracić kogoś, ja straciłam cudownego dziadka. Klara moim zdaniem trochę przesadza z zachowaniem wobec matki, która ma swoje lata i ma prawo na trochę więcej z życia. Co prawda moja mama nie randkuje cały czas, ale jak czasem zdarzy jej się umówić, raz na pół roku chociaz to się cieszę i zawsze jej doradzam. Jestem ciekawa czy Klara zdecyduje się jednak pojechać.
    Pozdrawiam ciepło kochana ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cieszę się, że rozdział przypadł ci do gustu!
      Może faktycznie Klara trochę przesadza, ale taki już ma charakterek :)

      Usuń
  9. Zarąbisty rozdział <3
    żal mi Klary, dowiedzieć się takich rzeczy, jak tak można było? :(
    Co do matki Klary... uważam, że obojętnie jakaby ona nie była, należy jej się szacunek i tyle. Choć to może teraz dla niej ciężkie...
    No i ciekawe, czy pojedzie? :P

    wybacz, że tak krótko, ale upał mnie wykańcza... wczoraj jeszcze mieliśmy straszną burzę -,- i prądu nie było :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czy pojedzie? Tego dowiemy się w kolejnym wpisie :)
      ja bym bardzo chciała, zeby pojechała, też nie lubię jej mamy!
      nic nie szkodzi, że krótko, cieszę się, ze jesteś :)

      Usuń
  10. jeny nie mogę się doczekać kolejnego wpisu, ja chcę juz wiedziec czy pojedzie, czy nieeee... aaaaaah pisz szybko kobieto! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam już wszytsko napisane ;p
      Rozdział pojawi się w piątek wieczorem, jak wrócę z pracy :)

      Usuń
  11. Szkoda że o śmierci babci Klara musiała się dowiedzieć z listu. Teraz pewnie będzie żałować że po śmierci ojca jej nie odwiedziła, ale teraz nic z tym nie zrobi. Ciekawe jaką podejmie ostateczną decyzję co do tego domu.
    Widać że życie uczuciowe matki Klary się rozwija. Ciekawe czy Marek okaże się tym jedynym. Znając matkę Klary to chyba nie.

    Czekam na kolejny rozdział i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och tak Marek znając matkę Klary dołączy za jakiś czas do listy pomyłek i wielkich rozczarowań! Tak przynajmniej mi sie wydaje :) Wiadomośc o śmierci zdruzgotała Klarę i zasiała w jej głowie sporo natrętnych myśli, co postanowi, to się okaże już niedługo :)

      Usuń
  12. Kiedy w którymś z komentarzy wspomniałaś, że w trzecim wpisie będzie o babci Róży byłam bardzo ciekawa co wymyślisz. Serio 😂
    Matka Klary strasznie mnie irytuje. Zachowuje się jak jakaś durna celebrytka z Hollywood, albo jeszcze gorzej. I Klara wcale nie jest dziwna, bo z taką kobietą trudno się przyjaźnić. Nie wiem co ta kobieta ma w głowie, ale jej mózg chyba nie pracuje dobrze. Może wizyta u psychiatry by się przydała?
    Współczuję dla niej. Dowiedzieć się o śmierci babci, ukochanej babci w taki sposób 😢
    A matka Klary przesadza. Wiedziała dokładnie, że dziewczyna jest przywiązana do babci, a mimo tego ograniczyła kontakty jak tylko się da.
    I niech Klara tam jedzie. Ma własne mieszkanie z dala od matki. Pracę też może znaleść tam.
    I ten Szymon. To ten Szymon? Kuzyn Kuby?
    I kiedy ona pozna się z Kubą😁
    Pozdrawiam i weny kochana ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooo chyba jesteś jedyną osobą, która ma podobne zdanie o matce Klary co ja! Większośc uważa, ze Klara przesadza, ale ja sobie myślę, że gdybym miała życ z taką pod jednym dachem to reagowałabym podobnie jak Klara!
      Tak to TEN Szymon, kuzyn Kuby!
      Kubę pozna już niedługo, myślę, że gdzieś w szóstym, siódmym wpisie o tym nam opowie, chociaż, pozwolę sobie uchylic rąbka tajemnicy, już w piątym stykną się ze sobą ;) czy będzie to miłe spotkanie? Tego już nie zdradzę!

      Usuń
    2. Moim zdaniem z tą kobietą nie da się żyć. Nie dziwię się dlaczego jej "jedyni'' od niej uciekają ☺
      Nie pozostaje mi nic innego tylko czekać na kolejne wpisy 😂

      Usuń
    3. Już długo nie musisz czekac, wpis pojawi się już dzis, pytanie tylko czy zdążę dodac przed pracą, czy po :P

      Usuń
  13. Jestem, nadrobiłam i serio naprawdę - lubię mamę Klary. I za każdym razem kiedy czytam jej opinię na temat swojej rodzicielki, to nie mogę oprzeć się wrażeniu, że ta babka jest całkiem sympatyczną kangurzycą. To nie jest kwestia tego, że Klara przesadza, ale IMO utrata ojca jest dla dziewczyny ciągle niezasklepioną raną i zwyczajnie nie może się pogodzić z wrażeniem, iż jej matka zapomniała o swoim mężu. Poza tym mam tendencję do bronienia "tych złych i najgorszych" oraz nielubienia postaci, które mają uchodzić za pozytywne i popularne ;)
    Fajnie byłoby gdyby jednak Klara z jakiegoś powodu jeszcze nie pojechała, a zwyczajnie spróbowała wyluzować i jednak spędzić popołudnie z mamą. Bez uprzedzeń. Być może dowiedziałaby się jakiś fajnych, babskich trików... To się rozmarzyłam ;)
    Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy i życzę mnóstwa weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem ci szczerze, że ja nawet też lubię matkę Klary, szanowną panią Anję :)
      ale mieszkac pod jednym dachem z takim "wykolejeńcem", przepraszam za słowo, to bym chyba nie chciała :)
      A ciąg dalszy już jutro, więc nie trzeba długo czekac :p

      Usuń
  14. Właśnie skasował mi się długi komentarz.. nawet nie wiesz jaka jestem zła. Przeczuwałam, że to się stanie, ale i tak jestem wkurzona jak cholera!
    Chcę tylko powiedzieć, że wszystko sobie analizowałam, zadawałam pytania i sobie na nie odpowiadałam :P Nie wiem czy pasjonują Cię takie komentarze, ale ja uprawiam czynne myślenie w trakcie czytania tekstu.
    Tylko na jedno pytanie nie znalazłam odpowiedzi: czy między mamą i babcią Klary była jakaś kosa? Chodziło o śmierć ojca Klary?
    Czekam na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak kiedyś miałam i mało się nie popłakałam ze złości!
      jeśli chodzi o relację matki Klary i babci to faktycznie nie były zbyt dobre, łagodnie mówiąc, ale wiecej o tym na pewno wyjdzie w kolejnych wpisach.
      Dziękuję ślicznie za komentarz i jeśli pytasz czy pasjonują mnie takie komentarze w twoim stylu to powiem głośno i wyraźnie: OCZYWIŚCIE, ŻE TAK :)

      Usuń
  15. Na pierwsze pytanie odpowiadam: Tak!
    Choć zazwyczaj nawet bez łez, mam ochotę umrzeć... List od babci?
    To takie... nie wiem, jak to opisać.
    Szczerze mówiąc (zabrzmi to dziwnie) ja sama chciałabym dostać taki list. To jest coś niesamowitego i choć (z całą pewnością) moja reakcja byłaby podobna do Klary. Jednakże miałabym dość osobistą pamiątkę po swojej ukochanej babci, która z całą pewnością, gdy pisała ten list, wszystko wybaczyła swojej wnuczce, pokazała jakim zaufaniem i miłością ją darzy... Moim zdaniem było to coś pięknego, w tak nieoczekiwanym momencie. Sformowanie listu jest dość dziwne acz... Po prostu, ja widzę w tym, coś cudownego. Tak bardzo chciałabym dostać odkupienie za swoją winę... Nie ma, co płakać nad rozlanym mlekiem, nie?
    Teraz popadłam w jakąś melancholię i mam ochotę płakać za swoimi pradziadkami i swoim dziadkiem, którego widziałam dwa razy w życiu i nawiedza on moją babcie... Relację rodzinne mogą być takie skomplikowane!
    Ach... Ta cecha nazywa się "panikara"?
    Teraz już wiem, jak nazwać dziwny stan w który często wpadam.
    Matka Klary rozwala mój system :D
    Gdyby była taka od zawsze, może Klara by przywykła. Zastanawiam się jednak, czemu aż tak wnerwia ją zachowanie matki. Chociaż z tym "wreszcie spokój" - brawo Klara! Mam tak samo xD
    Ale szczerze... To przerażające, ale moment w którym matka Klary wypomniała jej brak okłady towarzyskiej... To tak bardzo przypominało moją rodzicielkę... Chociaż ja z drugiej strony nigdy bym się tak do swojej mamy nie odezwała. To jej "brak kultury" (jak mawiają starsze panie) mnie trochę przeraża. Wspomniałam, że do dwunastego roku życia byłam niemal wychowywana przez pradziadków?
    Niestety przez to jestem nieco staroświecka.
    Jednocześnie bardzo uwielbiam Klarę. Wspomniałam, że jej wpadki pocieszają mnie w trudnych chwilach? Cóż w tym momencie, wręcz zżywam się z główną bohaterką. Bo jakby nie patrzeć, samodzielne życie jest bardzo trudne. Jestem całkowicie pewna, że Klara porzuciła szkołę, aby się szybciej uwolnić od matki. Gdyby poszła na studia, kolejne lata żyłabym z nią.
    Tak się jeszcze zastanawiam, czy Klara ma przyjaciół, czy jej matka skutecznie wszystkich przepłoszyła?
    No i moim zdaniem powinna jechać. Może nie od razu. Przede wszystkim powinna zadzwonić pod wskazany numer i załatwić wszystkie formalności. Nie powinna tego robić od razu, powinna przeczekać. Bo jeżeli pojedzie do domu babci za wcześniej, przez kilka dni będzie wyła z płaczu i żalu... Później i tak będzie płakać, ale przynajmniej nie załamie się całkowicie.
    Moim zdaniem, Klaro, powinnaś pojechać, lecz odczekaj te parę dni, ochłoń trochę i pozałatwiaj wszystkie formalności.
    To tyle :)
    Wpis był bajeczny, feeryczny, niesamowicie smutaśny, fantastyczny, genialny, przecudowny, fantastyczny i apolliński!
    Życzę morza weny, góry pomysłów i mnóstwa czasu wolnego!
    Bussis! :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bym chciała dostac taki list, no może nie całkiem taki, bo ta wiadomości mogłaby zwalic z nóg każdego, ale ogólnie taki stary napisany kilka lat wcześniej i wysłany by był przez kogoś innego, w takiej konspiracji :)
      Klara jest wybuchowa, trzeba jej to przyznac, i jak już wspomniała w zakładce "Bohaterowie" swoja szczerośc uważa raczej za wadę niż zaletę! Cóz, ja bym też tak do matki tak nie powiedziała, ale może łatwo mi tak sądzic, kiedy nie jestem dzień w dzień doprowadzana przez nią do białej goraczki.
      Ja też lubię Klarę i myślę podobnie jak ty, jakie to szczęście, ze są ludzie, którzy mają w życiu gorzej ode mnie :)
      Klara to raptuska, wiec.... :)
      aaaa cicho bo sie wygadam, jutro się dowesz a właściwie już dzisiaj ;p

      Usuń
  16. Ja nie wiem na ile spodoba ci się moje podejście i sposób widzenia świata (zapewne Ci się nie spodoba), ale znowu twoje opowiadanie przywołało mi na myśl mojego dziadziusia i to co zapewne powiedziałby o Klarze. Uznałby, że dziewczyna jest bystra, pyskata, inteligentna, ale też rozpuszczona jak dziadowski bicz, i że ktoś powinien jej skroić tyłek. A teraz przejdę do rzeczy i powiem, że ja też bym był skory tak o twojej Klarze powiedzieć.
    Każdy się lubi czasem nad sobą poużalać, ale u niej to już nagminne dostrzeganie problemów gdzie ich nie ma. Mam wrażenie, że dziewczyna ma za lekkie życie, takie bez zmartwień i przez to sama sobie bzdury wymyśla byleby się do czegoś doczepić i ponarzekać (często tak w życiu jest i gdzieś to poznałem w autopsji choćby po zachowaniu własnej żony - gdy mieliśmy poważne kłopoty, to nie przejmowała się bzdurami, gdy kłopoty minęły to ułamany paznokieć i brak pilniczka wyolbrzymiany jest do wagi niemal końca świata i to nie jest typowo kobiece zachowanie tylko ogólnie ludzkie - chcemy mieć coraz więcej, coraz lepiej i... z tego to wynika). I właściwie to Klary jojczenie jak to jej źle i okropnie wcale mi nie przeszkadza, ale to w jaki sposób traktuje własną matkę... ja się po prostu dziwie, że ta kobieta jeszcze jej nadskakuje i stara się życie umilić, bo ja bym wystawił walizki za drzwi i wymeldował - jak się nie podoba, to droga wolna, a skoro ja cię utrzymuje i mieszkasz pod moim dachem, to wymagam szacunku (wiem, że szacunek się zdobywa, że on nie przychodzi ot tak, ale matka Klary nic nie robi na tyle złego by zasługiwać na takie słowa, a więc Klara nie docenia tego co ma i nie szanuje tego). W ogóle to się dziwie, że ta mamuśka jej z liścia nie siekła za tę pyskówki. Co Klarze w matce przeszkadza? Że chce z nią oglądać filmy i zamówić pizzę? Że nie umie gotować? Że stara się sobie ułożyć życie? Że chodzi na randki? Że fundowała jej wakacje? Ja nie widzę w tej kobiecinie niczego złego - jest niecodzienna, nietypowa, mało matczyna, ale jest taka, taką trzeba ją akceptować i docenić jej starania, to że chce z córką rozmawiać, przyjaźnić się z nią, itd. Zastanawia mnie też czemu matka Klary zabroniła córce kontaktów z matką męża? Może ta rodzina ją traktowała tak jak jej własna córka, przecież Klara skądś musiała takie zachowanie wynieść, prawda? Albo po prostu wina jest w tym, że miała za dużo w dupie, a za mało na dupę dostała (by nie było, nie popieram bicia dzieci, ale w przypadku Klary pokazałaś co wyrasta z takich wychowywanych bezstresowo - bez kar, zasad, postawionych granic).
    Twoi bohaterowie wzbudzają emocje i dobrze, bo chyba o to chodzi. Ja nadal Klarę lubię, jako bohaterkę, bo jest dużo ciekawsza niż twoja Dominika z poprzedniego opowiadania, ale nie przeczę, że gdybym miał do czynienia z taką Klarą na żywo, to... chyba bym nie umiał jej nawet tolerować, bo to po prostu smarkula bez kultury, nie umiejąca się zachować, ani uszanować starszych. I jeszcze dom dostała... no... mam nadzieję, że jej ta wieś da ostro w kość!

    Rozumiem brak czasu, ale ja też na tę dokuczliwą chorobę cierpię, dlatego najpierw czytam opowiadania swoich czytelników i to w nie się szczególnie angażuje, dlatego zapraszam do mnie, a wtedy z pewnością powrócę do Ciebie.
    j-i-s.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  17. Mam wrażenie, że Klara trochę przesadza zachowaniem w stosunku do swojej mamy... co jak co to w końcu jej rodzicielka.. chociaż z drugiej strony zachowanie mamy też nie należy do najlepszych :p
    Współczuję jej z powodu tego listu :( nie wiem jak ja bym się zachowała dowiadując się o tym po tylu latach...
    lecę do następnego!

    OdpowiedzUsuń
  18. Bardzo podobają mi się tytuły wpisów. Są takie oryginalne! Sama mam zawsze problem, by nazwać jakoś dany rozdział, a u ciebie wyszło to świetnie! :D
    Mama Klary wydaje mi się być taka... naiwna. Kobieto, są ważniejsze sprawy na świecie! Dzieci głodują w Afryce, na Ukrainie mamy wojnę, zepsuł się toster! Bycie matką to też wielka odpowiedzialność. Nie dziwię się, że wlurza Klarę.
    O, jakie to smutne :( Przykra ta historia z babcią. Okropnie stracić tak kontakt, a później dowiedzieć się o śmierci bliskiej osoby.
    Mam nadzieję, że Klara wyjedzie. Przydałby jej się dłuższy wyjazd.
    Dobra. Lecę dalej :D
    nowa-w-hogwarcie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  19. Poświęcę większość komentarza matce Klary. Nie jest kobieta idealna, ma wiele wad, ale ja osobiście nie mogę powiedzieć, że nie nadaje się na matkę. Nie umiem pojąć za co Klara jej tak nienawidzi, dlaczego je nie toleruje. Czy powodem jest egoizm tej kobiety... to nawet nie egoizm, to lekki egocentryzm. Nie wiem co jest złego w tym, że ta pani lubi dobrze wyglądać, wyjść na randkę i chce podzielić się z córką tym, że idzie do kosmetyczki. Jasne, że jej wygląd może wkurzać, ale mnie też wkurzało, gdy mój mąż postanowił pewnego razu zapuścić włosy i co miałam zrobić? Nic, musiałam zaakceptować, choć odważyłam się powiedzieć co o tym myślę. Myślę, że Klara też powinna powiedzieć matce co sądzi o niej i jej zachowaniu, czego jej brak, czego by od niej oczekiwała, tylko problem taki, że ta druga strona też powinna chcieć wysłuchać, a ta pierwsza najpierw pomyśleć, które z wad rodzicielki jest w stanie zaakceptować i jakoś z nimi żyć, nie lubić ich, ale tolerować, bo nie da się zmienić całego człowieka, można tylko uczulić go na pewne zachowania, na coś co może sobie robić, ale w stosunku do innych, a nie do nas. Wydaje mi się, że te panie mają tylko siebie i powinny się spróbować dogadać, a nie uciekać, tak więc ja nie jestem za wyjazdem, ale jak znam życie, to nastolatka zaraz pogna na dworzec.

    http://takamilosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  20. To jak piszesz jest niesamowite. Jeszcze nie skończyłam czytać rozdziału, ale postanowiłam, że już napiszę komentarz. Jestem dopiero przy wyrzutach sumienia Klary, że nie utrzymywała kontaktu z babcią. Cały czas ryczałam, bo przypomniały mi się 2 sytuacje, z mojego własnego życia, kiedy też czułam, że nie wykorzystałam czasu, który mogłam poświęcić dla, w tym przypadku dziadka i przyjaciół z miejsca, które za jakiś czas może stać się tylko odległym wspomnieniem, czymś niesamowitym i dalekim. Nawet teraz łzy lecą mi na klawiaturę. Nie ma co, ten blog potrafi wywołać u mnie szczersze emocje, niż nie jedna bardzo dobrze napisana książka. No cóż, zabieram się do czytania tego i kolejnych rozdziałów...

    OdpowiedzUsuń
  21. Hej :)
    Znowu jestem u Ciebie, w końcu znalazłam chwilę wolnego czasu i postanowiłam, że poczytam trochę Twojej twórczości, którą oczywiście bardzo lubię, ponieważ jest po prostu świetna. Rozdział cudowny, dobra powiedzmy sobie szczerze jak każdy :D
    Bardzo polubiłam główną bohaterkę, ma ciekawy charakter, jeśli tak można to ująć, bo w zasadzie każdy na swój sposób ma ciekawy charakter. Współczuję Klarze tego, że... tak właśnie dowiedziała się, że jej babcia nie żyje i, że nie zdążyła się z nią pożegnać. Powinna jechać i to od razu, takie jest przynajmniej moje zdanie. :) Coś mi się wydaje, że tak zrobi..., ale dowiem się tego czytając kolejny rozdział. Mam również nadzieję, że jeśli to możliwe jej relacje z jej mamą polepszą się, przecież są ważne. No zobaczymy, jestem ciekawa jak potoczą się dalsze losy Klary, więc lecę dalej czytać. :)

    OdpowiedzUsuń
  22. "strzelać fochy, sama powinnaś zarejestrować się na jakimś portalu randkowych" - randkowym

    Klara zaczyna mnie nieco irytować. Zwłaszcza to jak traktuje swoją matkę. Dziewczyna zachowuje się jak rozpuszczone dziecko i jak Tysio - miała za dużo w dupie, to się w głowie przewróciło i tak zostało. I zgadzam się w całości z Tysiem. Dziewucha problemów nie ma, to sobie stwarza. I jest strasznie marudna, co sprawia, że mam ochotę potrząsnąć Klarę tak mocno i życzę jej, aby życie dało jej się mocno w kość, by przestała patrzeć tylko na siebie. By dostrzegła innych, a zwłaszcza matkę, która ani trochę nie jest zła! Klara niby ma 19 lat, ale zaczyna mi pokazywać, że zatrzymała się psychicznie w wieku 13-15 latki, która wciąż jest w okresie buntu i musi ponarzekać na rodzicielkę, bo nie umie jeszcze docenić tego, co ma. Matka Klary aż taka stara nie jest, chce się podobać mężczyznom, chce też być kochana i ma do tego prawo. To, że nie ma męża, nie oznacza, że jeden facet na życie, a potem to już tylko do śmierci. No wtf...! Klarze potrzeba faceta, co by nieco jej otworzył oczy, by z lekka ostro ją potraktował. Może jakby się przejechała, to by w końcu znalazła rozum, a nie tylko narzeka i burczy na matkę, która traktuje swoją córkę jak małe rozkapryszone dziecko, któremu pozwala się tak źle traktować.
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Przeglądałam ogólnie komentarze bo zastanawiałam się, czy tylko ja nie dostrzegam problemu w matce Klary, ale widzę, że większość podziela moje zdanie. Owszem, może i jako czterdziestoletnia kobieta trochę przesadza, ale czterdziestka to nie wózek inwalidzki i kleik, tylko jakby nie było ta najfajniejsza część życia! Moja mama chodzi do kosmetyczki, na sobotnie wyjście z tatą potrafi stroić się półtorej godziny i jakoś nie widzę w tym nic złego! Wręcz przeciwnie, cieszę się, że dba o siebie i nie chodzi trzy dni z rzędu w jednym swetrze i starych dresach. Kobiety lubią czuć się piękne, zwłaszcza samotne. I moim zdaniem pomimo, że może i matka Klary trochę przesadza, to nie ma w tym nic złego, że chce podobać się mężczyznom. A Klara zamiast jakoś delikatnie jej powiedzieć, że może idzie trochę nie w tę stronę co trzeba, to krytykuje ją jak leci co moim zdaniem jest szczytem bezczelności i egoizmu. No bo sorry, nikt jej nie bije, nie ma jakichś specjalnych problemów, to robi je tam, gdzie ich nie ma.
    I trochę mnie dziwi, że Klara dopiero teraz przypomniała sobie o babci. Jakby nie było to niemożliwe, żeby od tak wymazać ją z pamięci. A kobieta nie próbowała się z nią w żaden sposób skontaktować? Nic? A teraz oddaje jej swój dom i na miejscu Klary to nawet nie wiedziałabym, czy go przyjąć, bo w końcu nie było mnie przy babci kiedy ta była słaba, więc teraz miałabym wyrzuty sumienia, że zgarniam to, co po niej pozostało. Ale Klara ma jakieś urojone problemy i wydaje mi się, że zechce postawić na swoim i zamieszkać tam, chociaż do czasu, kiedy nie zabraknie jej funduszy, bo w końcu z czegoś żyć trzeba.
    Przepraszam za tą krytykę, ale po prostu musiałam to wszystko z siebie wyrzucić. Irytuje mnie ta mała, choć kreujesz ją ciekawie. Po prostu wydaje mi się, że ona nie ma wcale zmartwień i szuka ich na siłę, a ja nie mam w zwyczaju przemilczać takich spraw. Lecę do czwórki :)

    OdpowiedzUsuń
  24. No i mamy mamusię. Skupię się na niej na razie. Jest rzeczywiście specyficzną osobą i ma takie przebłyski uszczypliwości do córki – mam na myśli walenie tekstów, że Klara jej zazdrości. Klara jest młoda i może nie być jeszcze w pełni wykształcona, może nie być idealna, mieć jeszcze mały biust, płaski tyłek czy trądzik na buzi, jednak jej matki absolutnie nie popieram w tym, żeby traktowała ją, jakby była od niej lepsza, ładniejsza, mądrzejsza, a tak to właśnie wygląda i tu mi zgrzytnęła, i tylko dlatego nie objechałam w swoim komentarzu Klary, że to ona poniekąd matkę prowokuje i że trudno jest mi zrozumieć dlaczego tak bardzo jej nie toleruje. Kobieta ma swoje wady, nie jest idealna, ale jeśli nie robi nic prócz tego, co jak na razie nam przedstawiłaś, to wydaje mi się, że podejście Klary jest zbyt surowe. Mam trochę nawet wrażenie, że może Klara nie wyszła do końca jeszcze z okresu buntu i stąd jej podejście? No nie wiem, zobaczę jak to w kolejnych rozdziałach będzie wyglądało, bo ta matka mnie naprawdę nurtuje. Dalej obstaje przy tym, że bez powodu by Klara się tak nie zachowywała. Chyba.
    Babcia Róża opisana była jako ciepła osoba, taka babcia, jaką chciałoby się mieć. Przykre, że kontakt im się urwał i przede wszystkim, że babcia już nie żyje, a Klara dowiaduje się o tym w taki sposób. Nie miałam racji, że list ma związek z ojcem Klary, oczywiście. Ale ciekawa jestem mimo wszystko, co w tym domu się kryje i kim jest pan Szymon, no i przede wszystkim co Klara właściwie zrobi? Jak na razie obstawiam, że pojedzie do tego domu, ale czy tam zostanie, wątpię.

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku, jeśli zastanawiasz się czy dodać kilka słów od siebie, choćby miało to być jedno krótkie zdanie, przestań się zastanawiać i po prostu to zrób. Ta chwila poświęconego mi czasu i to co chcesz mi powiedzieć daje mi ogromną motywację i chęć do pisania więcej, szybciej, lepiej.
Za każdy komentarz z całego serca dziękuję <3