niedziela, 23 sierpnia 2015

5. Jeśli wykluczy się niemożliwe, to, co pozostanie, choćby całkiem nieprawdopodobne, musi być prawdą!

         

         Dochodzi trzecia nad ranem, a ja, mimo że powinnam już dawno spać siedzę na ogromnym łóżku w sypialni większej niż całe moje BYŁE mieszkanie w Warszawie i z rumieńcami na twarzy oraz szerokim uśmiechem na ustach nie mogę się powstrzymać i piszę ten post. Powinnam być wykończona i ledwie żywa, w końcu cała ta dziewięciogodzinna podróż oraz setki przebytych kilometrów w zatłoczonym i śmierdzącym starością pociągu wyssało ze mnie sporo energii, ale jestem tak podekscytowana, że chyba przez najbliższe trzy noce nie będę mogła zmrużyć oka.
             To więcej niż pewne!
             Jak w ogóle można spać w takim momencie?
            Ciągle nie wierzę, że to się dzieje naprawdę i przyznam szczerze, trochę się boję, że za chwilę usłyszę znienawidzony dźwięk budzika, otworzę oczy i znów wszystko będzie po staremu: odrapana kamienica, wścibscy sąsiedzi, śledzący każdy krok, moja mała izolatka, potocznie zwana pokojem, gdzie jeśli stanąć by na środku i rozłożyć ramiona, można dotknąć koniuszkami palców przeciwległych ścian, a na domiar złego jeszcze matka, którą dla dobra ludzkości powinno się zamknąć w psychiatryku, albo wywieźć gdzieś daleko i zutylizować jak niebezpieczne ładunki wybuchowe. Gdyby miało się teraz okazać, że to faktycznie tylko sen, to uwierzcie, że byłby to najgorszy koszmar w moim życiu. Sny o tym, że ginę pod kołami rozpędzonego trabanta, lub postrzelona z łuku przez Legolasa, albo tak jak ostatnio, że jestem w ciąży a potem rodzę trojaczki to nic w porównaniu z powrotem do życia w Warszawie.
            Może nie patrzę zbyt obiektywnie i troszkę przesadzam, bo jestem tu dopiero od kilku godzin i pewnie jeszcze czeka mnie sporo rozczarowań, ale mam nadzieję, że nigdy nie pomyślę, że porzucenie wygodnego życia w mieście było błędem i po upływie kilku dni czy miesięcy ciągle będę zachwycona tym domem jak w tej chwili.
            Co wcale nie znaczy, że zamierzam w nim zamieszkać na stałe!
            O nie!
            Nie mylmy pojęć! Póki co jest w porządku i tak sobie myślę, że najlepszym rozwiązaniem będzie wystawienie tego domu na sprzedaż, ale nie od razu, tak za jakiś czas, żebym zdążyła się nim nacieszyć i zasmakować wiejskiego życia. A do momentu póki nie trafi się kupiec po prostu tu pomieszkam i zajmę się wszystkim.
            Pan Szymon obiecał mi pomóc.
            A jeśli już mowa o nim to muszę przyznać, że nigdy, a jeśli już to naprawdę dawno, tak dawno, że nie sięgam pamięcią w tak odległe czasy, żaden mężczyzna nie zrobił na mnie takiego dużego wrażenia, jak on w te kilka chwil.
            Jest starszy, dużo starszy ode mnie, na pierwszy rzut oka o jakieś dziesięć, góra piętnaście lat, ale z drugiej strony jest o wiele młodszy niż go sobie wyobrażałam. Wydawało mi się, że jako znajomy babci Róży będzie w jej wieku a może nawet ciut starszy, i nawet nie wiecie jak się zdziwiłam, kiedy z przystanku odebrał mnie trzydziestokilkuletni mężczyzna.
            Do tego tak kulturalny, elokwentny, zabawny i cholernie przystojny!
            Bełkot myślowy czas zacząć!
            Wybaczcie, jestem tak podekscytowana całą sytuacją, w której się znalazłam, że ciężko mi zapanować nad słowotokiem i chęcią napisania wszystkiego najlepiej od razu w jednym zdaniu.
            Jeśli mnie pamięć nie myli, obiecałam, że postaram się ogarnąć ten wszechobecny chaos w moich wypowiedziach, dlatego zapominamy o kilku, no dobra kilkudziesięciu wcześniejszych zdaniach i zaczynamy od początku.
            Blisko dziewięciogodzinna podróż, o dziwo, minęła mi dość szybko. Niestety bateria w moim laptopie rozładowała się zaraz po opublikowaniu poprzedniego wpisu, dlatego przez resztę czasu zajęłam się czytaniem książki, którą niewiele brakowało, a zostawiłabym na szafce przy łóżku w moim starym mieszkaniu w Warszawie. Kurczę, jak to czadersko brzmi! Moje stare, ciasne, obskurne mieszkanie i mój nowy, ogromny, przepiękny dom!
            Znów odbiegam od tematu, wiem, ale co poradzić, taki już mój urok.
            Jak już wspominałam, cała droga z Warszawy do Winnej minęła mi na czytaniu książki Larssona „Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet” i jeśli ktoś z was również miał z nią styczność, to na pewno dobrze zrozumie co znaczy wsiąknąć w tą historię i być zupełnie obojętnym na wszystko co dzieje się dookoła. Mnie właśnie coś takiego spotkało Chyba nie będę przesadzać, jeśli napiszę, że postać panny Salander uratowała mi życie, nie pozwalając umrzeć z nudów.
             Ani się nie obejrzałam, kiedy pociąg z głośnym piskiem zatrzymał się na dworcu w Winnej. Z trudem podniosłam się z siedzenia, czując w zastanych nogach nieprzyjemne mrowienie, złapałam za ważącą, mogę się założyć więcej ode mnie, walizkę i wygramoliłam się z wagonu.
               Po co, do jasnej Anielki, zabierałam ze sobą tyle szpargałów?
          Niby spakowałam same najpotrzebniejsze rzeczy, bo przecież „to się może przydać”, „to dobrze mieć”, „a tamto na pewno będzie mi potrzebne”, a jestem pewna, że większość z tych rzeczy wyląduje na dnie szafy i tyle z tego będzie.
             Zawsze tak jest!
            Zebrałam w sobie resztki sił i pociągnęłam moją przepastną walizę, która aż dziw, że nie pękła jeszcze w szwach, w stronę przystanku po drugiej stronie ulicy, skąd za czterdzieści minut miał odjechać autobus do Stodolnej.
            Nie wiem jak wy, ale ja nie znoszę przesiadek! A już na pewno nie na jakimś zadupiu, gdzie ciężko o działający automat z ciepłymi napojami i do tego kiedy muszę czekać tak długo.
            Wtedy byłam na siebie trochę zła, bo przecież nic by mi się nie stało, gdybym jeszcze tą jedną noc przespała się w Warszawie, spakowała na spokojnie, przemyślała wszystko i wyjechała jutro z samego rana, ale nie, ja jako typowy raptus i choleryk, pchnięta impulsem po kłótni z matką, nie marnując czasu, zamówiłam taksówkę i pognałam na dworzec.
            A jeśli już mowa o tej kobiecie to wyobraźcie sobie, że dochodzi czwarta nad ranem, wiec nie ma mnie w domu od blisko dwunastu godzin, a ona nawet do mnie nie zadzwoniła, ba nawet głupiego smsa nie napisała.
Są dwie opcje, albo jeszcze nie zauważyła, że mnie nie ma, mimo iż zostawiłam jej wiadomość na stole, albo właśnie razem z Szanownym Panem Markiem upija się do nieprzytomności, ciesząc się z wolnej chaty.
            Kota nie ma, myszy harcują! A jakżeby inaczej!
Przyznam szczerze, że czasami mam wrażenie, że to ja w tej naszej dwuosobowej rodzinie pełnię rolę ułożonej i odpowiedzialnej matki, a ona podstrzelonej nastolatki, która zabawia się z coraz to nowym facetem, przyklejając do siebie łatkę puszczalskiej zdziry!
            Przepraszam! Po prostu trochę mi przykro, że nie mogę mieć normalnej rodziny, ale nie mam zamiaru się teraz nad tym rozwodzić.  
            Jest tyle ciekawszych rzeczy i sytuacji, które muszę wam jak najszybciej opowiedzieć, bo czuję, że pęknę, jeśli zaraz tego nie zrobię.
         Chyba się nie obrazicie jeśli pominę nudne czekanie na przystanku i jeszcze nudniejszą dwugodzinną podróż do Stodolnej i przejdę od razu do spotkania z panem Szymonem?
         Nie? To super!
         Wspomnę tylko, że kiedy udało mi się wepchnąć walizkę do bagażnika i zająć miejsce z daleka od innych pasażerów, których było naprawdę sporo, co przyznam, mocno mnie zdziwiło, no bo kto, oczywiście poza mną, decyduje się na podróż o tej porze i to w dodatku do zabitej dechami wsi, gdzie na noc zwija się asfalt i ... och znów mnie poniosło, a chciałam tylko napisać, że usłyszałam cichy dźwięk smsa, dobiegającego z mojej torebki. Spodziewałam się raczej wiadomości o kolejnym wygranym samochodzie w jakiejś badziewnej loterii, albo zainteresowaniu ze strony matki, a tu drugi tego dnia sms od uroczego barmana z CocoCoktajl. Uśmiechnęłam się pod nosem i otworzyłam ikonę migającej koperty.
         „Za chwilę kończę zmianę, miałem nadzieję, że jednak skorzystasz z zaproszenia i wpadniesz na coś mocniejszego, szkoda :(”
         Ciężko byłoby mi się z nim spotkać, biorąc pod uwagę fakt, że dzieli nas jakieś pięćset kilometrów i z myślą, że nic mu się nie stanie jeśli troszkę poczeka na odpowiedź, zablokowałam klawiaturę i wrzuciłam telefon z powrotem do torebki.
         Może i jędza za mnie, nie przeczę, ale jeśli faktycznie tak bardzo mu zależy na spotkaniu ze mną to i trzeciego smsa napisze, co nie?  
Nie ma się co spieszyć, tym bardziej teraz, kiedy zaczynam nowe życie z dala od Warszawy i wszystkiego co z nią związane, dosłownie!
         Podróż ciągnęła się w nieskończoność, a widoki za oknem stawały się coraz bardziej znajome, dlatego podeszłam do kierowcy i upewniając się, że za niecałe piętnaście minut powinniśmy być na miejscu, wróciłam na miejsce i wybrałam numer do pana Szymona. Odebrał po pierwszym sygnale, jakby tylko czekał, aż zadzwonię, wpatrując się błagalnym wzrokiem w leżący przed nim telefon i sprawdzając co chwilę, czy aby przypadkiem nie stracił zasięgu. 
         – Tak, pani Klaro?
         W tamtym momencie zdałam sobie sprawę, że oprócz żelków, Nutelli i truskawkowych lodów mam również słabość do barwy jego głosu. Mogłabym go słuchać, i słuchać, i słuchać... w nieskończoność.
         – Dobry wieczór, panie Szymonie. Mam nadzieję, że nie obudziłam.
         – Ależ skąd! – Zaśmiał się do słuchawki, a mnie niemal natychmiast przeszedł przyjemny dreszcz – Przed chwilą podjechałem na przystanek i czekam na panią.
         – Naprawdę? A ja dzwonię właśnie w tej sprawie, kierowca mówi, że za kwadrans...
         – Tak, pani Klaro, wiem – przerwał mi, nie pozwalając dokończyć zdania – Bałem się, że nie dotrzyma pani obietnicy i nie zadzwoni do mnie, dlatego sprawdziłem w internecie planową godzinę przyjazdu autobusu i...
         – Ja zawsze dotrzymuję obietnic – tym razem to ja weszłam mu w słowo, siląc się na surowy ton, co przyznam szczerze było trudne do osiągnięcia, bo nie potrafiłam powstrzymać się od śmiechu i jak się można było spodziewać wyszło z tego jakieś żałosne zawodzenie.
         – Teraz już wiem – roześmiał się głośno – W takim razie do zobaczenia za chwilę.
         – Do zobaczenia za chwilę! – Niemalże zaświergotałam z radości, czym zwróciłam na siebie ciekawskie spojrzenia pozostałych pasażerów, którzy jak na komendę odwrócili głowy w moją stronę, przyglądając mi się z uwagą.
         Po obiecanych piętnastu minutach autobus zatrzymał się przed niewielkim, murowanym przystankiem z blaszanym daszkiem, do którego przymocowana była zardzewiała tabliczka z napisem Stodolna, a ja bliska zawału, czując jak serce mało nie rozsadziło mi klatki piersiowej, dosłownie wyskoczyłam z autobusu, przepychając się przez tłum pozostałych pasażerów, którzy jak na złość niemiłosiernie się guzdrali. Nie pamiętam zbyt dobrze czy to ja otworzyłam schowek na bagaże, czy zrobił to ktoś inny przede mną, wszystko działo się tak szybko, że nie nadążałam z rejestrowaniem faktów. W każdym razie, ciągnąc za sobą walizkę, która podskakiwała na wyboistej i dziurawej drodze skierowałam się w stronę już idącego w moim kierunku pana Szymona.  
         I o mały włos nie zemdlałam z wrażenia!
         Taki głos w takim ciele to czysta rozpusta!
David Beckham, który do tej pory był numerem jeden na mojej liście przystojniaków został niepostrzeżenie zdetronizowany, co przyznam bardzo mnie ucieszyło. No nie oszukujmy się, poznanie słynnego piłkarza graniczy z cudem, a pan Szymon jest na wyciągnięcie ręki. Mimo że już na pierwszy rzut oka widać, że jest sporo starszy ode mnie, a ja raczej nie gustuję w panach w podeszłym wieku, to nim bym nie pogardziła. Oj nie!
         Wyglądał wspaniale, jakby żywcem wyjęty z żurnala męskiej mody. Miał na sobie idealnie skrojone, eleganckie spodnie w grafitowym kolorze oraz śnieżnobiałą koszulę z krótkim rękawem, która idealnie podkreślała jego umięśnione ciało. Na nadgarstku błyszczał pokaźnych rozmiarów, srebrny zegarek, zapewne warty więcej niż jestem w stanie sobie wyobrazić.
         Poruszał się bardzo lekko i swobodnie, kiedy szedł w moją stronę, co przyznam, mocno mnie zdziwiło, bo zawsze wydawało mi się, że mężczyźni jego postury, to znaczy niezwykle wysocy i dobrze zbudowani mają kanciaste i ociężałe ruchy. Kolejna niespodzianka!
         No i te oczy! O matko i córko! Mało nie zwariowałam, kiedy mu się przyjrzałam. Zresztą co ja mówię, nie trzeba było się zbyt mocno wpatrywać, żeby je dostrzec, taki kolor to niezwykły unikat, przecież nie codziennie spotyka się osoby z soczyście szmaragdowymi tęczówkami, prawda?
         Dobrze, przejdźmy dalej, bo za chwilę napiszę opasłe tomisko, wielbiąc jego urodę a na konkrety zabraknie czasu!
         Psssst! Tym paniom, które właśnie westchnęły z niezadowolenia, obiecuję, że już niebawem wrócimy do przerwanego wątku :)
         – Witam w Stodolnej, pani Klaro – uśmiechnął się szeroko i uścisnął mi dłoń, potrząsając nią lekko w powietrzu – Zapraszam – wskazał ręką na stojące niedaleko, wyglądające na kosmicznie drogie auto, którego nawoskowana karoseria lśniła w bladym świetle latarni ulicznej. Nie znam się zbyt dobrze na markach samochodów, ale sądząc po czterech złączonych ze sobą kółeczkach było to Audi. O model nie pytajcie, to zagadka na miarę legend o Atlantydzie. Dodam jedynie, że było białe i naprawdę bardzo ładne.
         – Dziękuję – jęknęłam, kiedy uwolnił mnie od tej przeklętej walizki.
         – Co pani tu ma? Kamienie? – Zapytał, podnosząc ją w górę i chowając do bagażnika, po czym delikatnie zamknął klapę i otworzył przede mną drzwi od strony pasażera.  
         – To rzeczy pierwszej potrzeby – uśmiechnęłam się i wsiadłam do środka.
         Serce ciągle waliło mi jak oszalałe, choć przyznam, że powoli zaczęłam się rozluźniać, a skrępowanie, wywołane obecnością obcego mężczyzny w dodatku tak przystojnego troszkę zelżało, a nawet śmiałabym powiedzieć, że ustąpiło miejsca swobodzie i lekkości, a wszystko dzięki temu, że pan Szymon okazał się być najbardziej otwartym i zabawnym facetem jakiego miałam okazję poznać w swoim krótkim życiu.
         – Pierwszej potrzeby? Ojej – pokręcił głową, udając zdziwionego, zaskoczonego i przestraszonego za razem, jakby co najmniej nad jego głową przeleciało Ufo, po czym spojrzał we wsteczne lusterko i zaśmiał się głośno.   – Czy to znaczy, że te mniej ważne rzeczy jadą w tej ciężarówce za nami?
         – Co? – Raptownie obróciłam się do tyłu i widząc jadącego za nami ogromnego tira, którego mocne światła raziły bardziej niż błysk pioruna,  dołączyłam do zanoszącego się ze śmiechu pana Szymona.
         Swoją drogą, cóż za zbieg okoliczności, prawda?       
         – Tak, na pace ma te mniej ważne rzeczy – wychrypiałam.
         – Skoro już udało się nam rozładować atmosferę i jak to mówią rzucić przysłowiowe koty za płoty, to proszę powiedzieć, jak minęła podróż, wszystko w porządku?
         – Szczerze mówiąc to zleciała szybko, nawet bardzo szybko i o dziwo obyło się bez nieprzyjemnych sytuacji.
         – Dlaczego o dziwo? – rzucił krótkie spojrzenie w moją stronę i ponownie wrócił do malującej się przed nami drogi.
         – A, długo by opowiadać – machnęłam ręką –  po prostu mam wrażenie, że od jakiegoś czasu mój magnes na nieszczęścia działa wyjątkowo intensywnie. Byłam więcej niż pewna, że ta moja przypadłość w połączeniu z polskimi środkami transportu wywoła coś groźniejszego w skutkach niż Puszka Pandory, ale dzięki Bogu obeszło się bez ofiar.
         – Na pewno nie jest aż tak źle, jak pani mówi. – Włączył lewy kierunkowskaz i z trudem ominął idącego niemalże środkiem ulicy starszego mężczyznę, który ledwo trzymał się na nogach. – Poza tym teraz zaczyna pani nowy rozdział w swoim życiu, więc trzeba porzucić wszystkie zmartwienia i żyć beztrosko, może nie aż tak jak pan Mieciu, ale podobnie. – Zamyślił się na dłuższą chwilę, a uśmiech, który do tej pory nie znikał z jego twarzy nagle zgasł, sprawiając, że zabawny pan Szymon stał się poważnym mężczyznom, zupełnie nie podobnym do tego, którego poznałam kilka chwil wcześniej – Pani babcia bardzo by tego chciała. – dodał, starając się ukryć wzruszenie, malujące się na jego twarzy.
         –  Czy to pan wysłał ten list? – Ja również spoważniałam, zagryzłam wargę i z całej siły zacisnęłam pięści. Jeszcze do niedawna chciałam wiedzieć wszystko o babci, o tym przez co przeszła, o jej chorobie i życiu po śmierci syna, o liście, o domu, o wszystkim co z nią związane, a wtedy tak bardzo bałam się usłyszeć prawdę.
         – Tak, to była jedna z ostatnich próśb pani Róży.
         – Czy ona... – przełknęłam ślinę, nie mogąc wydusić z siebie słowa, które kuło niczym kolczasty drut  – ...dawno umarła?
         – Pół roku po tym jak zamieszkała w domu starców, dokładnie siedemnastego lipca w dwutysięcznym dwunastym roku.
         – Co? Minęły trzy lata od jej śmierci, a ja się dopiero teraz o tym dowiaduję? Dlaczego nie wysłał pan tego cholernego listu wcześniej?
         Nawet nie wiecie jaka byłam wtedy na niego wściekła, miałam ochotę udusić go gołymi rękami, wydrapać mu oczy, wyskoczyć z auta i poprzebijać mu wszystkie opony, a potem kluczem od domu porysować mieniącą się karoserię,  po prostu zrobić cokolwiek, żeby dać upust buzującej we mnie złości.       Ale nie zrobiłam zupełnie nic, poza wpatrywaniem się w niego tępym wzrokiem, czekając aż powie coś co mogłoby go usprawiedliwić.
         – Pani Klaro, proszę mi wierzyć, chciałem wysłać ten list od razu po jej śmierci, ale nie mogłem. Po prostu nie mogłem. Obiecałem, że otrzyma go pani dopiero po tym, jak odbierze pani wyniki matur. Taka była ostatnia wola Róży, jeszcze na chwilę przed śmiercią kazała mi przysiąc, że zrobię tak jak mi powiedziała. Sądziła, że jeśli dowiedziałaby się pani wcześniej, rzuciłaby pani wszystko i po prostu tu przyjechała. Wiele razy tłumaczyłem jej, że to nie w porządku zatajać przed rodziną chorobę, a potem śmierć, ale była uparta i w ogóle nie chciała mnie słuchać. –  pokiwał głową i prychnął pod nosem – Miała charakterek.
         Zamurowało mnie po jego słowach, a złość w jednej chwili ustąpiła miejsca  rozżaleniu, bo czy można dyskutować z ostatnią wolą konającego? Nawet wtedy kiedy wie się, że nie ma racji? Pomyślałam, że gdybym była na jego miejscu postąpiłabym tak samo i tak jak on miałabym teraz ogromne wyrzuty sumienia. Faktycznie, babcia miała charakterek.
         – Przepraszam, że na pana naskoczyłam, strasznie mi głupio.
         – Nic się nie stało, to zrozumiałe, tylko człowiek kompletnie pozbawiony  serca i jakichkolwiek uczuć, by się nie uniósł.
         – Cieszę się, że tak pan to odebrał, naprawdę przepraszam.
         – A ja naprawdę się nie gniewam, proszę sobie nie zaprzątać tym głowy.
         – W tym momencie to moja głowa mało nie eksploduje od nadmiaru buzujących w niej pytań – podparłam się na łokciu, przyglądając znajomym krajobrazom, malującym się za szybą.
         To zabawne, że mimo upływu dwunastu lat, czyli od czasu, kiedy byłam tu po raz ostatni wszystko zostało po staremu i zupełnie nic się nie zmieniło, jakby czas zatrzymał się w miejscu.
         – Domyślam się, że ma pani sporo pytań i oczywiście, jak już mówiłem, odpowiem na wszystkie z przyjemnością.
         – Czy to znaczy, że da się pan zaprosić na herbatę? Co prawda nie jestem pewna czy ją mam, ale jakoś sobie poradzimy – wzruszyłam ramionami i roześmiałam się pogodnie. 
         – Z miłą chęcią, ale musimy przełożyć to na jutro. Obowiązki wzywają. – westchnął, krzywiąc się z niezadowolenia i skręcił w prawo, mijając sklep spożywczy, w którym babcia kupowała mi lody i landrynki. – Z samego rana muszę być w kancelarii, mam spotkanie z dość trudnym klientem, dlatego proszę wybaczyć, ale dziś niestety odmówię. Mam nadzieję, że się pani nie gniewa.
         – Nie, oczywiście, że nie. Faktycznie zrobiło się późno, poza tym i tak już mam wyrzuty sumienia, że zawracam panu głowę i...
         – Proszę, niech pani nie zaczyna tego tematu od początku – przewrócił teatralnie oczami i westchnął głośno udając bezradność.
         A może wcale nie udawał?
         W każdym razie porzuciłam ten temat, tak jak prosił a całą swoją uwagę skupiłam na wyłaniającym się zza zakrętu drewnianym domku, który stał na końcu wąskiej dróżki z dala od reszty sąsiadów, jedynie w otoczeniu wysokich świerków i sosen.
         Z zewnątrz wyglądał identycznie jak go zapamiętałam. Nie zmieniło się kompletnie nic, no może poza tym, że drzewa trochę urosły, ale natury nie zatrzymasz, ja też sporo urosłam, od kiedy byłam tu ostatnim razem.
         – Poznaje pani? – Pan Szymon zatrzymał się przed furtką i zgasił silnik.
         – Tak – jęknęłam, nie odrywając wzroku od domku wykonanego z ciemnego drewna, z kamienną podmurówką, strzelistym dachem oraz dużą werandą przylegającą do głównej ściany, o pięknie rzeźbionej balustradzie.
         I ten płot, który zawsze tak bardzo mi się podobał. Nawet jadąc pociągiem zastanawiałam się czy nadal tam jest i wiecie jak się ucieszyłam, kiedy zobaczyłam, że i to się nie zmieniło mimo upływu tylu lat!
         Dwie długie belki przybite do słupka, kolejne dwie belki i słupek, i kolejne dwie belki i słupek, jak na pastwisku. Ogrodzenie, którego tak na dobrą sprawę mogłoby nie być w ogóle i tak wszystko byłoby się w stanie przez nie prześlizgnąć, nawet pijany pan Mietek.
         – Wszystko w porządku, pani Klaro? – W głosie mężczyzny dało się wyczuć troskę i współczucie.
         – W jak najlepszym – odwróciłam na niego szklany wzrok i uśmiechnęłam się szeroko, starając się z całych sił zapanować nad łzami cisnącymi mi się do oczu.
         – Chodźmy w takim razie – klasnął w dłonie i zgasił silnik. – Ach, zapomniałbym – sięgnął po torbę leżącą na tylnym siedzeniu i podał mi ją, uśmiechając się pogodnie. – Proszę, to dla pani. Pomyślałem, że po podróży na pewno będzie pani głodna, kupiłem trochę owoców i drożdżówek, nie wiedziałem co pani lubi.
         Boże, Boże, Boże! Przystojny, kulturalny, zabawny i jeszcze na dodatek troskliwy! To chyba rekompensata za tych wszystkich debili, z którymi miałam do czynienia w Warszawie! Mieć taki wspaniały komitet powitalny to niczym główna wygrana na loterii.
         – Dziękuję – uśmiechnęłam się najszerzej jak potrafiłam, starając się pohamować nieodpartą pokusę rzucenia mu się na szyję i zacałowania go na śmierć.
         W policzek oczywiście!
         – Uwielbiam drożdżówki – krzyknęłam i niczym rażona piorunem wyskoczyłam z auta, zatrzaskując za sobą drzwi z głośnym hukiem. Nie zwracając uwagi na pana Szymona, który siłował się z wyjęciem mojej walizki z bagażnika, pobiegłam w stronę wejściowych drzwi, szukając w torebce małego kluczyka.
         – Szkoda, że nie mamy wstęgi do przecięcia, było bardziej uroczyście – wysapał, stawiając na werandzie moje „rzeczy pierwszej potrzeby”.
         – Tak jest idealnie – zaświergotałam przekręcając kluczyk w zamku, po czym pchnęłam drzwi i weszłam powoli do środka, przyglądając się z uwagą każdemu szczegółowi. Przez dłuższą chwilę nic nie mówiłam, nic kompletnie,  nie jestem nawet pewna czy oddychałam w tym momencie, byłam taka szczęśliwa i taka podekscytowana, że nawet trudno mi to opisać słowami. Pan Szymon wszedł za mną do środka, postawił moją walizę w salonie, po czym zapalił lampki nad kominkiem i otworzył na oścież okna.
         – Pani Klaro? – jego głos wyrwał mnie z przestrzeni, zawieszonej gdzieś między rzeczywistością a fikcją, w której niespodziewanie się znalazłam.
         – Przepraszam, ciągle jestem w szoku – głośno wypuściłam powietrze i wierzchem dłoni przetarłam zroszone kroplami potu czoło – Coś pan mówił?
         – Tak – uśmiechnął się serdecznie – Mówiłem, że już pójdę i wpadnę jutro około siedemnastej, pasuje pani?
         – Oczywiście, nie mam żadnych planów na popołudnie – odpowiedziałam, nie przestając chodzić po domu i przyglądać się wszystkiemu co spotkałam na swojej drodze. 
         – To dobrze, poza tym musimy jeszcze załatwić kilka formalności, nie dużo, góra trzy podpisy, no może pięć i dom w świetle prawa będzie należał do pani.
         – Dobrze – przytaknęłam, przyglądając się stojącym na komodzie w salonie ramkom ze zdjęciami, na których w większej mierze byłam ja, jako mała dziewczyna z włosami związanymi w dwa kucyki i z piegowatą buźką. – A potem, ostrzegam, będzie pan przesłuchany w sprawie mojej babci – zagroziłam mu w powietrzu palcem i wybuchnęłam śmiechem, widząc zaskoczenie malujące się na jego twarzy.
         – Ojej – odchrząknął – Mam tylko nadzieję, że w tych „rzeczach pierwszej potrzeby” nie ma pani kajdanek – zaczerwienił się, zdając sobie sprawę, że to co powiedział było lekko mówiąc dwuznaczne – to znaczy, żeby mnie skuć – dodał, pogrążając się jeszcze bardziej, a ja widząc jego skwaszoną minę, jakby właśnie wypił szklankę soku z cytryny, zakryłam dłonią usta z trudem dusząc śmiech – to znaczy w sprawie przesłuchania.
         – Spokojnie, kajdanki podobnie jak broń i ostra amunicja jadą w tej ciężarówce.
         – W takim razie, na mnie już czas, widzimy się jutro – uścisnął mi dłoń, po czym skierował się do wyjścia.
         – Tak, o siedemnastej – oparłam się o futrynę i głośno odetchnęłam świeżym, górskim powietrzem.
         – Życzę dobrej nocy – pomachał mi na pożegnanie zamykając za sobą furtkę.
         – Panie Szymonie – krzyknęłam za nim i podbiegłam do płotu – Jeszcze raz dziękuję za wszystko, gdyby nie pan pewnie jeszcze maszerowałabym do domu, ciągnąc za sobą walizkę, no i na pewno nie pójdę głodna spać. Naprawdę bardzo panu dziękuję.
         – Drobiazg, pani Klaro, cieszę się, że mogłem pomóc.
         – Dziękuję – powtórzyłam raz jeszcze – Czy babcia jest pochowana na cmentarzu przy kaplicy? Czy w mieście?
         – Przy kaplicy, jeśli pani chce, możemy tam jutro pojechać.
         – Chcę, bardzo chcę – niemal krzyknęłam, po czym dziesiąty raz mu podziękowałam za pomoc i życząc dobrej nocy wbiegłam do domu.
         Planowałam opowiedzieć wam w tym wpisie o pomieszczeniach, o rzeczach babci, o jej bibelotach, o kwiatach, o ogrodzie dosłownie o wszystkim co mi się nasunie na myśl, ale wybaczcie zrobię to następnym razem, bo dosłownie przed minutą uderzyła mnie niczym piorun nieodparta chęć pójścia na cmentarz i poszukania grobu babci.
         Teraz! W tej chwili!  
         To nic, że jest kilka minut po czwartej nad ranem, zanim dojdę do kaplicy będzie już prawie jasno, poza tym i tak nie zasnę, więc co mi szkodzi zrobić sobie poranny spacer?
         No właśnie, nic!

         Pozdrowienia z górzystej Stodolnej :**

57 komentarzy:

  1. Pierwsza!
    Lecę czytać zaraz napiszę :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No skończyłam!
      Boże! Jak ja na swojej drodze spotkałabym pana Szymona od razu zaciągnęłabym go do ołtarza!
      Wspominałam, że już się w nim zakochałam? Jeśli tak to powtórzę to poraz kolejny :D
      Przykro mi, że Klara dopiero teraz dowiedziała się o śmierci babci po tylu latach... to musiało być strasznym ciosem. :(
      Nie mogę się doczekać kolejnego wpisu no i oczywiście dłuższej rozmowy z przeprzystojnym panem Szymonem! ♡

      Pozdrawiam :***
      http://druga-szansa-od-zycia.blogspot.com

      Usuń
    2. Aa i zapraszam do mnie na nowy rozdział :** wybacz, że tu a nie w spamie :))

      Usuń
    3. Tak, widziałam, że pisałaś w spomowniku, zajrzę jutro, tz dziś po pracy, w sensie wieczorkiem, już mi się wszytsko kiełbasi, więc lecę spac :)

      Usuń
  2. Dobrze, że podróż Klarze minęła spokojnie - ja nie wiem jak ona wytrzymała to wszystko, bo w końcu nie co dzień jeździ się jedenaście godzin, prawda? Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że jest tutaj bardzo dużo błędów, np. napisałaś "mężczyznom" pisząc o jednej osobie. Trzeba się jednak liczyć z tym, że gdy treść jest długa, to błędów jest więcej.
    Nie wiem dlaczego, ale boję się tego, co może wydarzyć się na cmentarzu. Kto w końcu o tej godzinie idzie sobie w takie miejsce? Tylko niech na siebie uważa.
    Dzisiaj mam kiepski dzień i jakoś nie potrafię sklecić słów, dlatego kończę już mój komentarz. Oczywiście jest dobrze ;) Mam nadzieję, że w szóstym wpisie poznamy więcej bohaterów. Nie mogę się tego doczekać!
    Pewnie widziałaś w "spamowniku", że pojawił się nowy rozdział. Postaraj się w najbliższym czasie zajrzeć, proszę, bo bardzo się starałam i mam nadzieję, że sklecisz jakąś porządną opinię (chwila, przecież Twoje opinie zawsze takie są!). Potrzebuję po prostu jakiejś bardziej rozwiniętej opinii.
    Pozdrawiam, zmęczona psychicznie, Magical2

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłam u ciebie już wczoraj, czytałam rozdział, ale też miałam jakiś ciężki dzień wiec nie komentowałam nawet. Spróbuję zaraz się za to zabrac :)
      Czytałam tekst kilka razy i za każdym razem znajdywałam jakieś błedy, ale jak widac nie wszystkie udało się wyłapac, wybacz.

      Usuń
  3. Klarze się świetny pobyt zapowiada. Jest w domu babci, nie ma z nią matki i jeszcze jest pan Szymon którego Klara chyba lubi. Ciekawe co dobrego ją jeszcze tam spotka.
    No i może pan Szymon powie więcej Klarze o babci, bo w końcu mieszkał obok niej i będzie coś wiedział.

    Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że pan Szymon odpowie na wiele dręczących ją pytań.
      Sama chciałabym byc na jej miejscu, dostac w spadku dom z dala od Warszawy i obłąkanej matki, i życ sobie spokojnie i beztrosko, choc przyznam szczerze, że nie jestem pewna czy wszystko będzie takie kolorowe i piękne :)

      Usuń
  4. JEJKU cudowny rozdzial, ah z opisu tego pana Szymona, to sama bym sie za niego brala hahaha xd
    czekam na nastepny, i zapraszam do siebie :
    much-imperfections.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak z pana Szymona to niezłe ciacho do połknięcia w całości :0
      Zdradzę ci w tajemnicy, że będzie go sporo w tym opowiadaniu, dlatego zdążymy się nim wszystkie nacieszyc :)
      Fanklub rośnie w siłę :)

      Usuń
  5. Oh, wybacz poślizg, ale kurcze.... dorosłe życie tak bardzo daje w kość, że pragnę znowu mieć pięć lat -___-
    Rozdział super, długi i treściwy <3
    Klara to ma chyba szczęście, ma luz blues. Nie ma przy niej mamy -,- , no ale dowiedziała się o śmierci babci dopiero teraz ;__ ; przykre.
    Co teraz będzie, no i jeśli to ten Pan Szymon, z twoich bohaterów :D to z wielką chęcią przeprowadziłabym z nim dyskusję :D <3

    WENY ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak to właśnie TEN pan Szymon :)
      Niedługo się okaże czy ta przeprowadzka to szczęście czy raczej porażka jej życia

      Usuń
  6. Tak... Wiem, co czuje główna bohaterka w swojej małej ,,izolatce". Nie dla mnie są miasta i małe mieszkanka. A na wsi, choć wszędzie daleko, to zawsze jest inaczej ^^ Nie żebym mieszkała w mieście, ale samo przebywanie tam nie jest dla mnie...
    A pan Szymon? Musi to być dość interesujący mężczyzna (i idealny kandydat na męża). Ach, ile ja bym za takiego pana dała ^^
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja kiedyś, niedługo, bo przez pół roku wynajmowłam mieszkanie w mieście, ale szybko wróciłam na wieś do rodziców. Wieś jest świetna, fakt że wszędzie daleko no i zimą jak zasypie śniegiem to wypada psy zaprzęgac, ale widzę więcej plusów niż minusów. Ciekawe czy Klara się przyzwyczai do nowego stylu życia?
      Oj widzę, ze nam się tu zrobił komitet wzdychających do pana Szymona :)

      Usuń
  7. Kochana! Wybacz, że dopiero teraz, ale musiałam nadrobić zaległości, a dzisiaj miałam na to więcej czasu!
    Na wstępie muszę zacytować fragment z poprzedniego rozdziału, który był świetny :D
    '' Nawet nie wiecie jak się cieszę, że istnieje coś takiego jak mobilny internet. Wielbię dzień, w którym go wynaleziono, a mężczyznę, który tego dokonał kocham bardziej niż własną matkę. Mówię to z pełnym przekonaniem i czystością sumienia. Kocham cię, drogi panie X, kimkolwiek jesteś, zasłużyłeś na zaszczytne miejsce w litanii do wszystkich świętych, a dzień twojego wielkiego odkrycia powinien być zaznaczony w kalendarzu na czerwono, jako święto wolne od pracy. Trochę się rozpędziłam, a tak właściwie to nie mam nawet pewności czy dokonał tego mężczyzna, ale coś mi podpowiada, że tak właśnie było! Czytałam niedawno w „Jestem kobietą!‟, że płeć piękna jest pozbawiona zmysłu technologicznego, bądź nie jest on tak dobrze rozwinięty jak u mężczyzn. Na początku trochę się oburzyłam, bo niby w czym ja jestem gorsza od przeciętnego Kowalskiego czy Nowaka, ale szybko spuściłam z tonu uświadamiając sobie, że autor artykuły niestety miał rację. Tu powinnam wstać i się ukłonić. Tak, to ja, kobieta w stu procentach pozbawiona zmysłu technologicznego, nigdy nie czytająca instrukcji obsługi i wciskająca wszystkie guziki aż zadziała. Na swoim koncie, a raczej sumieniu mam laptop, dla którego serwis okazał się być drugim domem, dwa rozprogramowane radia samochodowe, DVD oraz pralkę, która dołączyła do spisu nieszczęśliwych wypadków kilka dni temu.''
    Uwielbiam ten fragment :D:D
    Uwielbiam też Klarę, a Szymona już pokochałam! Jest cudny <3 Taki miły, troskliwy i nieziemsko przystojny! To nic, że dzieli ich spora różnica wieku, to nic że dopiero się poznali! Ja już widzę ich razem i nic na to nie poradzę :p
    Nie mogę się doczekać ich spotkania przy herbacie ( o le Klara posiada herbate). Z jednej strony lubię mieć zaległości bo wtedy mogę czytać dalej, a teraz pozostaje mi czekać z wielką niecierpliwością!
    No nic, rozdział był świetny i będe czekać wytrwale na Szymona<3
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przepraszaj, cieszę sie, ze jesteś, smutno było bez ciebie i juz myślałam sobie, ze sie na mnie obraziłaś :)
      Zabraniam ci, rozumiesz, zabraniam uciekac znów na tak długo :*
      Pozdrów Jacka od tajemniczej wielbicielki;p

      Usuń
  8. Witam, haha a nie mówiłam że pojawi się jakiś super przystojniak. Lubię takich w powieściach.
    Klara jak na razie szczęśliwa że jednak pojechała do Stodolnej. Bardzo fajny rozdział. Jestem ciekawa co dalej i jak przebiegnie spotkanie z przystojniakiem :D
    Pozdrawiam ciepło ^_^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a co lepsze niedługo pojawi się kolejny przystojniak :p ciekawe, którego bardziej polubisz :)

      Usuń
  9. Twój lekki styl pisania ciągle zachwyca mnie jeszcze bardziej.
    Pozwól, że sobie zażartuję teraz i powiem Ci co przyszło mi do głowy, kiedy czytałam jak to Klara, naprawdę dzisiejszej nocy nie zaśnie. A mianowicie, czy ona nie przesadziła z kawą?
    Podoba mi się ten Szymon, pasowałby do niej. Ma coś w sobie.
    Pisz szybko kolejny rozdział. Już się nie mogę doczekać, aż dowiem się co się wydarzy na cmentarzu.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klara jest trochę jak ta nakręcona wiewiórka z Epoki lodowcowej :p

      Usuń
    2. Bardzo lubię takie wiewiórki w postaci ludzkiej i jak jeszcze mają na imię Klara, ach to już w ogóle xpp

      Usuń
  10. Jestem na bieżąco! :D
    I trochę mi smutno, że nie ma więcej rozdziałów do czytania i komentowania... Ech, będę musiała zaczekać na następny!
    Pan Szymon... Wiedziałam, że będzie przystojniakiem. E tam, że stary! Między Jane i Rochesterem było jakieś 30 lat różnicy, a byli razem szczęśliwi.
    Kupił jej drożdżówki? Już go uwielbiam! Jaki troskliwy! :D
    Ciekawe, co z ich znajomości wyniknie.
    Trochę szkoda mi tego przystojnego barmana, ale coś czuję, że się jeszcze pojawi ;)
    Pozdrawiam, życzę tony weny i wolnego czasu do pisania!
    nowa-w-hogwarcie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj często mam tak samo, goni się z rozdziałami, zeby jak najszybciej nadrobic zaległości a potem nam przykro, ze nie ma juz nic wiecej, ja na szczęście mam jeszcze troszkę u ciebie do nadrabiania!
      Kolejny post w przyszły piątek, niestety raczej szybciej się nie wyrobię.
      Tak Szymon to ideał, aż dziw, ze rozwodnik!

      Usuń
  11. Z początku byłem zawiedziony, że tak pominęłaś pana Szymona, a potem się okazało, że ona do jego tematu jeszcze wróciła i bardzo dobrze, choć nie lubię tego aktora co go wybrałaś na tę postać. No ale nie będę się tym kierował, bo pana Szymona polubiłem xD
    Teraz już rozumiem dlaczego Klara jest sama. Ona nie wykorzystuje okazji, olewa, albo się już tak bardzo zawiodła na facetach, że straciła nadzieję i postanowiła być obojętna na zaloty płci męskiej.
    Ciągle nie rozumiem za co Klara tak nie lubi matki i co jest dziwnego w tym, że kobieta nie dzwoni? Klara jest dorosła, nie trzeba jej prowadzić za rączkę. Poza tym co ona się tak cipką własnej matki interesuje, niech się nie boi, nie wymydli się - chcę w ten wulgarny sposób powiedzieć, że to Anny sprawa z kim sypia, jak często i w jaki sposób.
    Widzę, że Klara się zna na samochodach tak jak i ja "jak cztery kółeczka to Audi", a poważnie, to mój przedszkolak wie więcej o markach niż ja, bo on je rozpoznaje na odległość. Są ważniejsze sprawy niż marki aut, najważniejsze by tyłek wiozło i się nie zepsuło na środku skrzyżowania, albo na torach xD
    Oni się tak długo będą tytułować na pan i pani?
    No ale skąd pani Róża wiedziała, że Klara zda maturę, że w ogóle pójdzie do liceum, skoro się tak długi czas nie widziały? - Odpowiedź na to pytanie bardzo mnie interesuje.
    Ciekawe kto ten dom przez te trzy lata utrzymywał i jak dużo tam jest kurzu, pajęczyn, pająków i robactwa.
    Listu rozumiem, że nie wysłał, ale zawiadomienie o śmierci babci i zaproszenie na pogrzeb to chyba mógł wysłać, prawda?
    "rekompensata za tych wszystkich debili" haha, haha, haha, nie mogłem z tego fragmentu xD
    Kajdanki... xD Dobrze, że o pejczu nie wspomniał xD Tak naprawdę, to ja bym nie miał tego skojarzenia, gdybyś mnie na nie autorko nie nakierowała tą dwuznacznością i reakcją Szymona, to ja bym tego skojarzenia wcale nie miał.

    PS. Prawie dokończyłem poprzedniego twojego bloga, postaram się skomentować w wolnej chwili, jeśli nie każdy post to pod ostatnim całość tak bardziej ogólnikowo. Polecam też całość skopiować, może nieco poprawić jeśli są literówki i jakieś rażące błędy i gdzieś to wrzucić, choćby na chomika bo blogger czasami wywija cuda, a szkoda by było, gdyby tamto romansidło gdzieś przepadło, prawda?

    Pozdrawiam
    j-i-s.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klara jest nieco oderwana od rzeczywistości, ma swoje wady, co widac w każdym rozdziale, ale zalety też jakieś ma. Bo ma prawda? :) A ja Klarę trochę rozumiem, może nie całkiem, ale ma prawo wkurzac się na niektóre zachowania matki. Gdyby nie to, ze nie lubi pisac o tej kobiecie, to opowiedziałaby wiele mrożących krew w żyłach historii.
      Więc jest nas trójka! Ja sama pisząc ten fragment o Audi sprawdziłam w necie czy faktycznie taki znaczek ma Audi:p
      To bycie na 'pan" i "pani" to dlatego, ze oboje są trochę zestresowani sytuacją, w której się znaleźli, niedługo pewnie się to zmieni, tylko kto pierwszy się ocknie i to zaproponuje?
      Postac Róży, mimo że jest martwa będzie tu odgrywała, no moze nie pierwsze, ale na pewno drugie skrzypce. Wiele się wyjaśni potem, obiecuję. Ta historia będzie miała drugie dno, ale tyle o tym, bo znów powiem zbyt wiele.

      Wiesz, po twojej radzie od razu skopiowałam całośc Nim ci zaufam, gdyby mi to przepadło to bym chyba umarła z żalu!
      Dziękuję za komentarz Tysiu, lubię to zdrobnienie i cieszę sie, ze mogę go urzywac :)

      Usuń
  12. Uwielbiam tego Szymona ♥♥♥♥
    Dlaczego w Polsce nie ma takich przystojniaków?? I jeszcze sposób w jaki go opisałaś... Ideał nie facet ♥♥♥♥♥
    Nie wiem czy wiesz, ale lubię Klarę. Jej zawriowane pomysły.
    I o ile mnie pamięć nie myli(kiedyś wspominałaś o tym w komentarzu) w kolejnym rozdziale ma być konfrontacja (nie wiem czy to odpowiednie słowo,ale tylko takie mi przychodzi na myśl) Klary z Kubą. A Jakub jest takim niegrzecznym chłopakiem, więc może podczas spaceru się spotkają ;D

    Pozdrawiam i weny kochana♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama nad tym ubolewam, dlatego sobie takiego wymyśliłam, a co :)
      tak, konfrontacja to idealne słowo :)
      Ciepło, ciepło, gorąco!

      Usuń
  13. Hej Kochanie, przepraszam bardzo za tak długą nieobecność, ale wyjeżdżałam na urlop, a później to się jakoś wszystko pokomplikowało u mnie i narobiło problemów, że w ogóle nie siadałam do laptopa.. :( Klękam na kolana i błagam o wybaczenie! <3

    Powiem szczerze że tęskno mi na Alanem i Dominiką, czy jest jakaś nadzieja na ich powrót? :}

    Przeczytałam wszystko i powiem Ci, że ja po prostu uwielbiam czytać co piszesz. To wszystko jest takie lekkie, takie proste, takie.. ubrane w odpowiednie słowa i emocje. Po prostu czytasz i czujesz się jakbyś sterczał zaraz za ramieniem bohatera, widział wszysko dosłownie jego Oczyskami.
    Bardzo polubiłam Kubę i Szymona,no i oczywiście Klarę. Ale moje serduszko w stu procentach skradł Szymon. To po prostu cud miód i orzeszki a nie facet :D Zamawiam go na męża numer dwa.

    Wybaczysz mi że dziś tak krótko? Ale już późno a jeszcze dużo czytania przede mną.. Obiecuję, że następnym razem się tu rozpisze!

    Oczywiście będziesz mnie informować nadal prawda Kochanie? :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, ale Kuba jeszcze się w opowiadaniu nie pojawił!!! :)

      Usuń
    2. Ale już obczaiłam jego zdjęcie i opis w bohaterach i to mi wystarczyło <3 :P To tak jak z Alanem, najpierw pokochałam go za opis w bohaterach! :D

      To ja, Avery, tylko nie zalogowana xD

      Usuń
    3. Ach, no chyba, że tak :*

      Usuń
  14. Śliczny wygląd bloga, najlepsze jest to tło :D
    Ogólnie piszesz super, obserwuję ^^

    http://mackenziexox.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Cześć Kochana!
    Pamiętasz jeszcze Kat(i) z opowiadania o Willu i Chione? Tak się złożyło, że założyłam nowe konto i nowego bloga, a tera mam przyjemność Ci go zaprezentować. Tematyka zupełnie inna niż wcześniej, ale mam nadzieje, że z chęcią zajrzysz w wolnej chwili.
    Co do rozdziału... Wszystko tak pięknie opisujesz i (zauważyłam to już o wiele wcześniej) zwracasz uwagę na każdy detal, a to wprowadza w taki czarodziejski nastrój..
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału!
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie!
    https://poglady-blondynki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och oczywiście, ze cię pamiętam, jak mogłabym zapomniec :)
      przybyłam, skomentowałam, zaobserwowałam :)

      Usuń
  16. No proszę bardzo! Tak mi się początek spodobał, aż nie mogłam przestać czytać. Tylko musiałam rozłożyć przyjemność z lektury na raty, cóż, bywa, ale komentarz będzie w jednym kawałku. :D
    Nie wiem czemu, lecz Klara stała się moją nową ulubioną bohaterką. Jej opisy sytuacji są tak fenomenalne (momentami dla mnie zabawne), iż bladego pojęcia nie mam, czy da się Klary nie lubić. Może trochę za szybko wyjechała z Warszawy. Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Stare porzekadło, a takie prawdziwe.
    Pan Szymon wydaje się być miłym człowiek, ale kto wie, co autorka miała na myśli kreując postać bez wad? Hę? Czyżby spisek? Oby nie. Trochę by było zamieszania z takim facecikiem.
    Nie poszłabym z samego rana do kaplicy. Klara ma dziwne pomysły, to fakt. Powinna spać, a nie blogować XD
    Także czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością :)

    Pozdrawiam, Niezgodny Kosogłos xxx
    http://kosoglos-zyje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Klara przypadła ci do gustu, no fakt dziewczyna ma temperament i nie można jej tego odmówić. Może jest trochę zbyt porywcza i ten wyjazd do Warszawy powinien byc bardziej przemyślany, ale oby wyszło jej to na dobre.
      Szymon, fakt ideał, oby nie skrywał jakiejś tajemnicy!
      Ja tez bym nie poszła na cmentarz skoro świt, bojuch ze mnie niesamowity, zobaczymy co sie tam wydarzy!
      Dziękuję za komentarz i oczywiście zapraszam częściej <3

      Usuń
  17. To chyba najdłuższy post jaki tutaj widziałam :D Cieszę się, że z czwartego rozdziału mogę przejść już do piątego!
    Początek już zrodził we mnie ciekawość, bo nie wiem co takiego mogło się stać, że Klara pęka z radości! Pęka z radości! to jest dosłownie szok, bo przecież zwykle wpisy zaczynały się od zabawnego narzekania i niewiele potrafiło ją ucieszyć. A tu już od razu po przyjeździe do nowego miejsca taki banan na twarzy i jeszcze rumieńce! Wow.
    Nie wiem jak to się dzieje, ale serio chyba mamy podobne myśli. Ja w serię Millennium wciągnęłam się już jakiś czas temu, ale brakowało mi czasu na dokończenie trylogii, bo jak to już Klara słusznie zauważyła, wsiąka się w nią całym sobą i świat mógłby się walić i palić, a nawet nikt by tego nie zauważył! No więc właśnie czytam ostatnią część i te wszystkie emocje towarzyszą mi znowu, a mimo wszystko choć już znam czar pisma Larssona i jego sztuczki, które kompletnie odcinają mnie od otoczenia, to i tak daję mu się znowu wciągać do świata Blomkvista i Salander *.*
    Ale wracamy do Klary..
    (prawie usunął mi się komentarz, aaa!)
    Żal mi Klary. Z jednej strony chce się odciąć od mamy, która przysparza jej jedynie kłopotów, a z drugiej strony chciałaby, żeby ktoś się o nią martwił i był dla niej wsparciem. To jest tragedia jak rodzice nie dorastają do swojej roli i zamiast być mamą i tatą, są dzieckiem i dzieckiem. Nie, żebym mówiła z własnego doświadczenia, ale dużo obserwuję i takie sytuacje nie są mi specjalnie obce.
    O Panu Szymonie zostało już tyle powiedziane, że chyba ja sama nie jestem w stanie nic dodać. Chodzący bóg w dobrze skrojonym garniturze. No, powiem tak, trafiło jej się jak ślepej kurze ziarno!
    Co jak co, ale babcia Klary utrzymała zdolność racjonalnego myślenia do samego końca. Zabezpieczyła wnuczkę przed popełnieniem głupstw. Założę się, że miała rację w swoich obawach, że Klara rzuci wszystko czym się zajmuje i pójdzie na żywioł.
    Wow, pan Szymon naprawdę dobrze się nią zajmuje! Jeszcze chwila i pomyślę, że może chodzi mu o coś więcej niż zajęcie się wnuczką jego znajomej :P
    Czekam na ciąg dalszy!! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, troszkę mnie poniosło z długością posta.
      To fakt, Klara przyzwyczaiła nas do narzekań i lamentowania, a tu proszę jest zadowolona, klękajcie narody!
      Pan Szymon jest chyba jakimś zadośćuczynieniem za te wszystkie "tragedie", przez które przechodziła w Warszawie.
      Dziękuję kochana za wszystkie komentarze, uwielbia je czytać <3

      Usuń
  18. Przepraszam, że dopiero teraz do ciebie wpadam <3
    Klara jak na razie wydaje mi sie niezmiernie sympatyczna, no i to poczucie humoru które kocham w twoich bohaterach...
    Wygląda na to, że przypadł jej do gustu pan Szymon, cóż życzę im jak najlepiej.
    Mam tylko nadzieję, że nie ukrywa mrocznej przeszłości :) (taka mała aluzja do poprzedniego opowiadania :D)
    Podoba mi się sposób w jaki jest prowadzona narracja, świetnie się to czyta.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :*
    http://fairytaledreamcloudeen.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cieszę się, ze udało mi się sprostać swojemu najważniejszemu założeniu: miało być lekko, zabawnie i przyjemnie!
      No tak, Klara jest bardzo charakterystyczna, ma swój charakterek i często wybucha, czasami sama się boję jaki pomysł wpadnie jej do głowy. Być może spotka kogoś kto ją utemperuje ?:)

      Usuń
  19. Wiesz, ten rozdział tak wbił się w wakacyjny klimat, że aż zrobiło mi się smutno. :D Zostały niecałe dwa dni wakacji, a Klara ma przed sobą tyle wolnego czasu!
    Rozdział czytało się bardzo przyjemnie, chociaż pojawiło się trochę błędów. Głównie były to przecinki, czasami z nimi szalejesz. :) A, i czy pan Szymon na pewno miał karmazynowe oczy? Najpierw pomyślałam, że może to jakiś wampir (lol), ale opowiadanie chyba nie jest w tym klimacie, a ludzie nie mają czerwonych oczu... I nie wiem.
    Pan Szymon jest ideałem. Trochę mnie to denerwuje, nie lubię takich cudownych facetów bez skazy. Super praca, drogi samochód, perfekcyjny wygląd. Poza tym jest starszy, co dodatkowo działa na kobiety... No nie wiem, trochę za dużo tego dobrego. Ale nie dziwię się, że Klara zwariowała na jego punkcie. Przy jej usposobieniu musi teraz skakać pod sufit ze szczęścia, że w przeciągu paru dni przytrafiło jej się tyle dobrego.
    Przepraszam, że komentuję tak późno, ale dopiero wczoraj wróciłam z wakacji i teraz nadrabiam wszystkie zaległości.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, przecinki to moja pięta Achillesa. Od zawsze! Faktycznie często stawiam je "na oko"
      Dzięki za te karmazynowe oczy, miało byc szmaragdowe, jakiś chochlik mi się tu wkradł. Cieszę się, że go wyłapałaś :)

      Usuń
  20. sama wiem z własnego doświadczenia, że historia jak z bajki jest tak samo prawdopodobna jak każda inna

    OdpowiedzUsuń
  21. Cześć. c;
    A więc jak obiecałam, tak jestem. :D Wszystkie pięć "kartek" z pamiętnika Klary pochłonęła od razu, a teraz siedzę i sobie rozpaczam, że 6 dopiero 4.09. :C Tak mnie zaciekawiłaś, że głowa mała!
    Do rzeczy!
    Nie skomentuję dokładnie wszystkich 5 postów, bo zaraz wychodzę z domu, a nie chcę przedłużać, bo jak nie wypowiem się teraz, to zdarzyć się może, że zrobię to dopiero w styczniu. xd Nie no, żartuje, ale połowa września pewnie by mnie zastała. xd
    Bardzo spodobał mi się pomysł na prowadzenie bloga. :D Jeszcze nigdy nie spotkałam się z taką formą pamiętnika głównego bohatera na bloggerze, więc jest to miła odmiana. :D
    Hahahah, wiesz co, współczuję Klarze takiej walniętej matki, jaką jest Anna, ale kiedy przeczytałam, że swoje imię wymawia Anja, to płakłam. xd Poważnie, rozwaliło mnie to. Nie dziwię się, że Klara tak szybko się od niej zwinęła, kiedy tylko dostała na to szansę. Szkoda tylko, że w takich a nie innych okolicznościach. :C
    Tak bardzo mi żal jej Babci, po liście sądzę, że musiała niesamowicie kochać swoją wnuczkę. Nie życzę nikomu takiego końca, jaki miała pani Róża... Zmarła bez najbliższych, z dala od swojego ukochanego domu. Ciekawe, na co chorowała. :C
    Klara faktycznie mogła porzucić swoje dąsy na bok i próbować jakoś nawiązać kontakt z Babcią, ale teraz niestety, już niczego nie cofnie. Mam nadzieję, że jakoś się zbierze.
    Jeju! <3 Jaki ten Szymon jest nieziemski! Nie dość, że przystojny, to opiekuńczy, troskliwy, i co tam jeszcze Klara wymieniała! Hm... Może to, że jest od niej trochę starszy, nie będzie jej przeszkadzać...? ;> Chociaż myślę, że inny chłopak namiesza w jej życiu. Niejaki niegrzeczny mechanik? :D Hih, nie mogę się doczekać jej miłosnych rozterek!
    Teraz z całego serca życzę Klarze rychłego odnalezienia grobu Babci i oby jej się nic nie stało! Przecież nie spała bardzo długi czas, a w razie czego, to zmęczony człowiek nawet nie ucieknie, jakby trzeba było. :C
    Czekam niecierpliwie na szósteczkę, życzę weny i pozdrawiam! ^^
    hear-your-voice-again.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojejuśku, zabiłaś mnie tym komentarzem <3
      cieszę się, ze udało mi się wymysleć coś czego jeszcze nie było, a przynajmniej z czym ty się nie spotkałaś :)
      ja tez jej współczuję mamy Anji, chyba zrobiłabym identycznie, gdybym była na jej miejscu.
      W życiu Klary sporo się będzie działo, co mocno ją zaskoczy bo spodziewała się znaleźć na wiosce spokój a tu będzie zupełnie odwrotnie, ale myślę, że więcej juz nie zdradzę, dowiesz się śledząc opowiadanie.
      Dziękuję ci prześlicznie za piekny komentarz <3

      Usuń
  22. Na początku strasznie przepraszam za opóźnienie! Byłam jeszcze wypoczywać nad jeziorkiem, a tam nie miałam zbytnio czasu na internet, więc teraz nadrabiam. Nie gniewaj się na mnie... :c
    Kiedy czytałam ten wpis, miałam cały czas uśmiech na ustach. Poważnie! Przed chwilą czytałam coś smutnego, więc płakałam, a teraz się śmieję. To nie jest normalne! Wy, wszyscy, wykończycie mnie emocjonalnie! :c
    Dodaj mi jak najszybciej opis tego pana, bo nie wytrzymam! Urwać w takim momencie, też mi coś... Ja rozumiem, że Klara jest nim zafascynowana, ale żeby tak zostawiać dla siebie takie informacje?! To jest przecież okropne! Teraz będę myślała jakiego koloru są jego włosy, oczy.. wszystko... Ech. :c
    Babcia zmarła trzy lata temu i ona o tym nie wiedziała? Czy tylko mi to wydaje się przesadzone? Nie zadzwonili, aby powiadomić, że jest pogrzeb? Nic, kompletnie? Nie potrafię sobie wyobrazić takiej sytuacji. :c
    Klaro, trzymam Cię za słowo i liczę, że pokarzesz nam domek Twoimi oczami. Liczę na parę opisów, wspomnień, a co mi tam. :D
    Kochana, robisz akapity spacją, prawda? Nie wiem, czy to tylko u mnie, ale one są nie równe i to tak dziwnie wygląda. Nie wiem, może mogłabyś coś z tym zrobić.
    Okej, ja zmykam.
    Pozdrawiam, karmeeleq
    kiedy-gram-znika-caly-swiat.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przepraszaj, cieszę sie, ze dotarłaś :) naprawdę się śmiałaś, jesssssst :) o to mi chodziło, rozbawić, rozśmieszyć, odstresować, taka darmowa terapia!
      śmierć babci i fakt, że dowiaduje się o niej tak późno jest faktycznie trochę niewiarygodna, ale niestety tak włąśnie było. A może kryje sie za tym jakaś tajemnica? Nie wiem... :)
      Co do akapitów to mam z nimi problem, właśnie, że nie spacją, normalnie Tabem i cholerka tak mi skaczą jak szalone zajace! Nie wiem o co chodzi :/
      Postaram się jakoś je ujarzmić!
      Pięknie dziękuję za komentarz <3

      Usuń
  23. Chyba się zakochałam:)
    Twój styl pisania, bohaterowie, opisy uczuć i miejsc...Znalazłam tu wszystko, co uwielbiam. :)
    Nie da się nie lubić Klary, a przynajmniej ja bym tego nie potrafiła. W dużej mierze mnie przypomina...Nie oceniać :)
    Sama forma twojego opowiadania przyciąga uwagę. Pamiętnik, dziennik, wynurzenia bohaterki, jej wstawki. Ma to wszystko taką lekkość w sobie, że nic tylko wzdychać z zachwytu. Trafiłaś w moje gusta:)
    Uwielbiam!
    I czekam na kolejne rozdziały, bym mogła dalej się rozpływać nad twoim tekstem:)

    OdpowiedzUsuń
  24. Ehh... Daaawno mnie tu nie było! I teraz, jak już nadrobiłam te części, których nie czytałam, mogę w końcu wysilić się na jakiś sensowny komentarz! :D
    No więc tak: uwielbiam Klarę! Jej charakterek, sposób bycia, po prostu wszystko w niej uwielbiam. A Pan Szymon? No, no, no... Można się rozmarzyć <3
    Z niecierpliwością czekam na kolejną część :)

    Zapraszam też do mnie. Szykuję pewną niespodziankę.Ale o tym już niebawem... ^^

    Ściskam i pozdrawiam! :* www.tangledstories314.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  25. Ha! Liczyłam, że pan Szymon okaże się przystojniakiem i się nie przeliczyłam :D
    Powinnam również przeprosić za długą nieobecność :C W tej chwili poważnie zastanawiam się nad zmianą dostawcy Internetu, bo to co się dzieje, ludzkie pojęcia przechodzi! No i tak sobie jeżdżę przynajmniej raz w miesiącu do firmy Fadafone i zgłaszam problem z Internetem. To już się robi męczące :/
    Jednak, dosyć użalania się - Przeprasza za nieobecność, ale już wszystko nadrabiam w trymiga!
    Wiesz, byłam jedną z tych wzdychających z niezadowolenia czytelniczek i jakoś nie doczekałam się dalszych opisów oszałamiającego wyglądu pana Szymona, a na pewno nie tak, jak bym chciała. Naprawdę fascynuje mnie otwartość Klary i jej gadane. Szczerze podziwiam takich ludzi, a że jest chaotyczna... Dopiero niedawno się skapnęłam, że taka jest :D Dokładniej ujmując, gdy zauważyłam taką uwagę u jednego z Twoich czytelników. No i tak sobie przyznałam, że ja mam podobny sposób pisania i opowiadania, co Klara. Moja matka twierdzi, że gdy coś mam opowiedzieć nikt nigdy nie zrozumie.
    Książka! Uwielbiam, książki! Niestety boje się przeczytać tą książkę, bo ostatnim razie, gdy się skusiłam na coś podobnego, przez dwa tygodnie jęczałam i jęczałam, bo nie wiedziałam, czemu książka kończy się tak tajemniczo i wszystko jest owiane tajemnicą! Jak teraz sobie to przypomina... To aż staje się podejrzliwa, co do pana Szymona. Bo gościu pewnie jest żonaty, gejem, psychopatycznym prześladowcą bądź zabójcą z tasakiem (albo siekierą - jak kto woli). Chociaż przyjaźnił się z babcią Klary... Może to będzie, jak w tych romansach? Facet zakochał się w opowieściach o Klarze i postanowił uwieść taką cudowną osobę?
    Chociaż wtedy podpada pewnie pod pedofila... Wiesz, w końcu Klara dawno nie odwiedzała babci...
    Taaa.... No po prostu nie mogę tego odpuścić! Grrr!
    Gryzie mnie to, jakby komar mnie dziabnął! Raz się podrapiesz i nie możesz przestać!
    Właśnie tak mam z panem Szymonem! *jęknięcie* Zabij mnie bo nie wytrzymam! Mój mózg oszalał, wyobraźnia wymknęła się spot kontroli i ja nie przeżyje, jeżeli nie dowiem się, jakim cudem pan Idealny istniej! T~T
    Ogrodzenie?
    Gdy czytałam opis domu jej babci... Wiem, jak ona się czuje :) Za każdym razem, gdy jadę do Polski, do swoich dziadków to spoglądam na ich dom i okolicę i staram się wyłapać, każdą choćby najmniejszą zmianę. Każda z nich mi się nie podoba, bo ona zaciera wspomnienia z mojego dzieciństwa.
    Teraz mnie sentymenty złapały...
    Przypomniał mi się ogródek mojej prababci. Naprawdę za nią tęsknie :C
    Co z tego, że umarła ponad dziesięć lat temu? Czemu żal po stracie kogoś bliskiego nigdy nie mija? Najgorsze są jednak wyrzuty sumienia, że to my mogliśmy coś zmienić, że może gdybyśmy... To jest takie depresyjne... :C
    Zaskoczyło mnie najbardziej, chyba to, że tak późno babka Klary kazała wysłać do niej list. Bo... serio? Dajże spokój, jak mogła coś takiego zrobić? List - fajny pomysł i żuje, że moi pradziadkowie czegoś podobnego nie wymyślili - ale trzy lata? To stanowczo zbyt okrutne. Nie dziwię się wcale, że Klara się wściekła, w duchu ją popieram!
    Wpis był zaskakujący, oszałamiający, fantastyczny, kongenialny, bajeczny, feeryczny, przecudowny, arcymistrzowski i apolliński!
    Życzę morza weny, góry pomysłów i mnóstwa czasu wolnego!
    Bussis! :3

    OdpowiedzUsuń
  26. Hej;) Wpadłam u jakiś czas temu, bo widziałam Twój nick wielokrotnie pojawiający się na blogach, które ja też czytam. I doszłam w koncu do wniosku, że pasowałoby przeczytać Twoje opowiadanie, bo a nuż mi się spodoba;D Wiem, że masz dwa nowe rozdziały, ale ja nie mam teraz czasu by je przeczytać, a do tego momentu jestem już zaznajomiona. Dlatego skomentuję tu, żeby nie odwlekać tego w nieskończoność;D
    Zacznę od tego, że ogromnie podoba mi się sposób w jaki przedstawiasz emocje głównej bohaterki. Czuć wszystkie jej emocje, a to jest niesamowite i sprawia, że możemy ją lepiej zrozumieć i lepiej się w nią wczuć. Przekazujesz to w humorystyczny sposób, dzięki czemu czytanie było dla mnie przyjemnością i nawet nie zauważyłam kiedy tekst się skończył. Jestem naprawdę urzeczona;)
    Dalej, historia. Nie często zdarza się, żebym kibicowała związkowi o taiej różnicy wieku. I ja wiem, że to za wcześnie na takie określenie i że maksymalnie wybiegam w przyszłość, ale po tym jak opisałaś Szymona to mam wielką nadzieję, że oni się jednak kiedyś zejdą. I chyba należę do tej grupy osób (o której wspomniałaś), której było za mało opisu tego faceta;D Normalnie coś w nim jest... I myślę, że to zauroczenie (tak to nazwijmy) Klary nie zniknie przy lepszym poznaniu:D Oby! Jestem bardzo ciekawa jak się ułoży ta znajomość.
    A co do jej matki... Widzę, że Tyś coś tam się burzy u góry;D A ja uważam, że żadna córka nie chciałaby, żeby jej matka rozkładała nogi przed każdym. I ok, może i to jest jej sprawa i Klara nie powinna się wtrącać, ale no sorry. Ja na jej miejscu byłabym tak samo niechętna na takie rzeczy. Co za dużo to nie zdrowo;D

    Pozdrawiam! ;** I życzę dużo weny na następne rozdziały ;)
    A jeśli miałabyś ochotę to zapraszam do siebie, gdzie na razie jest tylko prolog ;)
    sila-jest-we-mnie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  27. Teraz już rozumiem o co chodzi z matką Klary. Kobieta jest całkiem jednostronna. Ona oczekuje zainteresowania i pewnie gdyby to ona zniknęła nagle, to miałaby jeszcze pretensje o to, że nikt się do niej nie dobijał, bo to znaczy, że się o nią nie martwił. Natomiast ona sama nie daje niczego od siebie. Moim zdaniem powinna zadzwonić, bo jednak to jej dziecko i co z tego, że Klara jest dorosła. Ja, gdybym miała współlokatorkę, czy sąsiadkę, z którą co rano piję kawę przed klatką schodową i by mi gdzieś taka osóbka zniknęła, to bym telefonowała i pytała gdzie jest i co się z nią dzieje. Ja nie pojmuję więc matki Klary, bo ja martwiłabym się nawet o obcą mi osobę, a ona własne dziecko tak olała. Daj jej kimś po gębie w tym opowiadaniu, proszę! Zrobisz to dla mnie, nie? Zrobisz, zrobisz, bo zasłużyła xD
    Do Szymcia nadal mam dystans i nie mogę się doczekać, aż się okażę, że miałam rację, choć jeśli jej nie miałam, to też fajnie, bo wtedy będzie takie zaskoczenie!

    http://takamilosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  28. Dobra, to jestem :) Trochę to potrwało, ale nie zawsze mam czas, żeby czytać, więc i nadrobienie całości u Ciebie pewnie trochę mi zajmie.
    Patrzę, że Klara widzi w Szymonie takiego swojego Boga, taki ideał. Zajrzałam w bohaterów no i jak dla mnie taki idealny on nie jest, poza tym wyobrażałam go sobie jako bardziej poważnego gościa, takiego doroślejszego, ale są w końcu gusta i guściki. Tak czy owak nadal w głowie mam go jako takiego właśnie starszego kolesia, który będzie dobrym wujkiem i jeśli planujesz jakoś ich złączyć, to póki co nie mogę sobie tego wyobrazić :P
    Zastanawia mnie ten dom, bo skoro on tak długo stał opustoszały, to chyba jest dość zaniedbany. A ciekawa jestem, czy Klara będzie w stanie to wszystko ogarnąć. No i znowu Pan Szymon, bo zastanawia mnie, czemu aż tak angażuje się w sprawy tego spadku Klary. Bo rozumiem, ze jest prawnikiem, czy coś i jego pracą jest dopilnować żeby wszystkie prawne formalności były dopełnione, ale chyba na tym jego praca się kończy.
    No i ten chłopak z baru. Zastanawiam się, czemu Klara nie chce choćby do niego napisać. Przecież na początku podobał się jej, a teraz wydaje się o olewać. Chciałabym, żeby jednak coś z tego wyszło bo na pewno bardziej pasowałby mi do niej niż Szymek.
    No i który normalny człowiek chce iść na cmentarz nad ranem?! Lecę do następnego xD

    OdpowiedzUsuń
  29. Pan Szymon zrobił na mnie niemal tak duże wrażenie, jak na Klarze. Cieszę się, że wprowadziłaś taką pozytywną postać, patrząc ze strony Klary, niemal idealną jak te książkowe. Jestem jednak pewna, że pan Szymon skrywa coś w sobie i wcale taki idealny nie jest. Ale tak mi się spodobał, że ja mu to chyba wybaczę, co by nie było xD
    Co do Klary, cieszę się, że zamiast być jej przykro, zamiast się rozczulać, dziewczyna cieszyła się, że jest w miejscu z którego ma tyle dobrych wspomnień. Szkoda mi tylko, że nie możemy lepiej poznać babci i przekonać się, jaka była i jaka byłaby teraz do Klary. Ale uwierzę Klarze na słowo, że była dobrą osobą.
    Klimat w Stodolnej musi być niesamowity. Sama chętnie wyrwałabym się z tej przeklętej Warszawy do takiego miejsca, gdzie przysłowiowe wrony zawracają. Ale jak na razie, przeniosę się tam chociaż z Klarą :)

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku, jeśli zastanawiasz się czy dodać kilka słów od siebie, choćby miało to być jedno krótkie zdanie, przestań się zastanawiać i po prostu to zrób. Ta chwila poświęconego mi czasu i to co chcesz mi powiedzieć daje mi ogromną motywację i chęć do pisania więcej, szybciej, lepiej.
Za każdy komentarz z całego serca dziękuję <3